Wczoraj byłem na Pasji, Krzysztofa Pendereckiego. Spektakl miał miejsce w kompleksie znanym gawiedzi jako Alvernia Studios. Jak sama nazwa wskazuje, obiekt znajduje się w Alwernii (niedaleko od Krakowa) i jest to studio filmowe. Nie mam pojęcia co tam kręcili, i szczerze mówiąc jakoś mnie to specjalnie nie interesuje - liczy się ciekawa architektura tego miejsca. Zespół budynków składa się z kilkunastu sporych kopuł, połączonych przezroczystymi tunelami. Do tego dochodzą bardzo dziwaczne, acz urokliwe drzwi, prowadzące do poszczególnych kopuł. "To jakaś pierdolona stacja kosmiczna" - jak powiedziałby Poeta. I słusznie. Zanim kompleks został zaadaptowany na potrzeby kolesi od ruchomych obrazków, służył kosmitom do przeprowadzania eksperymentów na miejscowej ludności.
Jakość zdjęcia tłumaczy dziwna fizyka tego miejsca.
O tutaj jest link, jakby ktoś chciał tam sobie urodziny urządzić: www.alvernia.comLegenda głosi, że tych drzwi wcale nie projektował H. R. Giger. Tylko inny facet, który aktualnie jest mu winny dużo pieniędzy.
Zdjęcie zrobione przez przypadek, kiedy uciekałem przed strażnikami w śmiesznych maskach.A sam koncert/spektakl? Hmm... Spodziewałem się czegoś więcej po Pendereckim. Muzyka była dobra, ale mało porywająca. Miejscami się nudziłem. Aktorzy, krążący wokół sceny też nie robili szczególnego wrażenia. Ale może ja się po prostu nie znam i jestem burakiem bez szkoły. Za to bardzo mi się podobało jak Pan Krzysio dyrygował. Tak niespiesznie. Dostojnie. Czuć było moc w tych ruchach.
Piosenka na dziś z zupełnie innej bandy, bo nazwa bloga (czasami) zobowiązuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz