wtorek, 19 lutego 2013

Tata Leo DiCaprio też robił komiksy, ale to nie o nim będzie dzisiejsza notka

Wiedzieliście, że tata Leonardo DiCaprio robił komiksy? Nie? Ja też nie wiedziałem, ale teraz wiem i bardzo chętnie się tą wiedzą dzielę, żebyście mogli poszpanować w towarzystwie.
W dodatku (powołując się na Wikipedię, co mam nadzieję wybaczycie) nie był jakimś tam szeregowym wyrobnikiem, jeno undergroundowym artychą. Kontrkulturowym nawet. Na podstawie tekstu Timothy'ego Leary'ego (tegoTimothy'ego Leary'ego) napisał scenariusz do Neurocomicsu (1979). Razem z nim przy tym dziełku pracowali Tim Kummero i Pete Von Scholly. Popełnił też parę innych komiksików, ale myślę, że praca praca z Leary'm przyniosła mu całkiem sporo splendoru.

Ale to tylko taka ciekawostka. To nie będzie notka o George'u DiCaprio (mimo tytułu, wiecie, rozumiecie - marketing), tylko właśnie o polskim rzeźbiarzu, zapomnianym raczej, Stanisławie  Szukalskim. Który, kolejna ciekawostka, przyjaźnił się z klanem DiCaprio. Dzięki temu, powyższy wstęp nie wydaje się być już tak bardzo nie na temat, prawda robaczki?

Stanisław Szukalski (1893 - 1987) - artysta rzeźbiarz, pracownik chicagowskiej rzeźni, twórca zermatyzmu, przywódca szczepu Rogate Serca, a przy tym osobnik obłąkany niczym marcowy zając.

Postać Szukalskiego-artysty przysłaniają trochę jego ekscentryczne poglądy. W jego sposobie patrzenia na świat nacjonalizm szedł ramię w ramię z antysemityzmem oraz antyklerykalizmem, mieszał się ze słowianofilstwem, kultem siły, młodości i wiarą w bogów słowiańskich. Do tego dochodziły pokręcone pseudonaukowe teorie na temat historii języków i pochodzenia rasy Słowian.

Marzył o stworzeniu nowej Polski - silnej, opartej na kulturze i wierzeniach słowiańskich. Podchodził do tego nie od strony politycznej, ale artystycznej (co mu się chwali). Uważał, ze Polska stanie się silnym krajem jedynie wtedy gdy przestanie "pawiem narodów być i papugą", porzuci powielanie obce wzorców i stworzy własną kulturę opartą na spuściźnie słowiańskiej. Zarówno w pismach "politycznych" oraz "historycznych", jak i w twórczości artystycznej nawiązywał do tradycji słowiańskich, a przynajmniej do tego co uważał za nie. Stworzył symbol Toporła, który był używany m. in. do znakowania nieżydowskich sklepów. Teraz z uporem maniaka posługują się nim różne Nikloty i inne Zadrugi ("Patriotyczny ptak z trzonkiem").
Jak wspominałem na początku, Szukalski był conieco odklejony od rzeczywistości. Chciał zostać wieszczem-przywódcą narodu, który poprzez sztukę obudzi serca i popchnie lud do tworzenia nowego państwa.
Centrum kulturalno-religijnym Polski miała być umiejscowiona w wawelskiej Smoczej Jamie Duchtynia, gdzie mieszkał duch Polski. Przed wejściem do niej miał stać pomnik Oswobodziciela o twarzy Piłsudskiego, wewnątrz było miejsca dla grobowca Marszałka oraz statua Światowida, którego cztery twarze przedstawiały największych według niego Polaków: Kazimierza Wielkiego, Kopernika, Piłsudskiego i Mickiewicza.

Józef Piłsudski był obiektem silnej fascynacji Szuklaskiego. Artysta bardzo się obraził, kiedy po śmierci naczelnika odrzucono jego projekt pomnika. Symbolicznym gestem wypięcia się na niewdzięczny lud polski było przyjęcie amerykańskiego paszportu. Z perspektywy czasu okazało się to nie takim głupim posunięciem - kiedy zaczęła się wojna Szukalski mógł opuścić kraj i schronić się w USA. Gdyby został, prawdopodobnie nie pożyłby za długo - albo by go wykończyli Niemcy (którzy uważali jego sztukę za zdegenerowaną i po zajęciu Polski zniszczyli wiele jego dzieł), albo Sowieci. A tak dożył prawie 94 lat - wiodło mu się różnie, ale stworzył w tym czasie wiele fantastycznych rzeźb.

To Piłsudski
I to też Piłsudski
Poglądy poglądami,a sztuka sztuką - w ostatecznym rozrachunku nie liczy się co artysta sobie wyobrażał na temat tych czy innych ludzi, ale co stworzył. Rzeźby i obrazy Szukalskiego są nierozerwalnie związane z jego teoriami, jednak dla odbiorcy początku XXI wieku mogą funkcjonować bez podłoża teoretycznego.
Kto raz zetknął się z dziełami Szukalskiego bez trudu rozpozna inne jego twory - monumentalne posagi, kipiące energią i okraszone dziwaczną symbolika od razu wskazują na postać autora. Ciężką prostotę łączył z motywami roślinnymi i zwierzęcymi. Wbrew swojej ideologii dodawał elementy zaczerpnięte z innych kultur - m. in. Indian Ameryki Południowej, Bliskiego i Dalekiego Wschodu, Egiptu. Jego rzeźby, nawet te niewielkich rozmiarów, sprawiają wrażenie potężnych monolitów, wykutych przez jakieś zapomniane plemiona przedludzkich tytanów. Emanują siłą i wewnętrzną mocą, a przynajmniej sprawiają takie wrażenie. Są nasycone symbolami. Wielkie, majestatyczne, wydają się być obiektami pogańskich kultów.


Dużą sympatią darzył Mussoliniego - wyrzeźbił nawet pomnik Duce, który miał być prezentem dla niego od polskiego ambasadora, jednak kiedy dyplomaci zobaczyli dzieło, doszli do wniosku, że podziękują. Bo wyobraźcie sobie państwo (albo lepiej popatrzcie, zamieszczam obok) - Mussolini na czworakach, przedstawiony jak Wilczyca Kapitolińska, z dwoma wilczkami pod piersią i dumnie wzniesiona prawicą. Cóż, sam pomnik bardzo ładny, jednak ludzie o umysłach spaczonych i występnych mogą go opacznie odczytać, hihihi.




Wernisaż w Krakowie, rok 1936
Przed wojną był twórcą hołubionym - miał wokół siebie uczniów, adoratorów, naśladowców - zarówno w kraju, jak i po drugiej stronie wielkiej wody. W 1929 roku założył grupę artystyczną Szczep Rogate Serce, której członkowie hołdowali jego poglądom. Wstępując do grupy przyjmowali "słowiańskie imiona" np. Ładomir z Krakowa, Kurhanin ze Słociny, Ziemitrud z Kalwarii czy Słońcesław z Żołyni.
Wesołe chłopce.







Był artystą bezkompromisowym, nieulegającym presji opinii publicznej. Wolał niektórych zbyt awangardowych projektów nie realizować niż iść na jakiekolwiek ustępstwa.  W 1925 wygrał konkurs na pomnik Adama Mickiewicza dla Wilna. Niestety, uznano, że mimo, iż jego praca była najlepsza, to jednak rzeźba, nawiązująca stylem do sztuki Indian południowoamerykańskich, przedstawiająca wieszcza, karmiącego swoją krwią orła białego nie jest tym, czego miasto by sobie życzyło i projekt (jak wiele innych Szukalskiego) nie został wykonany.







Szukalski był również twórcą teorii, wedle której wszystkie języki wywodziły się od jednego pierwotnego języka - macimowy (po angielsku "protong"). Polski miał być najbardziej doń zbliżony, a sami Polacy (Słowianie) wywodzili się z Wyspy Wielkanocnej. Te karkołomne teorie miały odzwierciedlenie w jego sztuce. Projekt warszawskiej syrenki miał zakładał, że statua będzie otoczona przez miniaturowe repliki słynnych głów.

Po śmierci rzeźbiarza jego prochy zostały rozsypane na Wyspie Wielkanocnej.









Jako prawdziwy rodzimowierca, Szukalski gardził chrześcijaństwem, uważając je za religię słabych, która przeszkadzała rozwojowi kraju. Jednak, w późniejszym okresie życia, jego niechęć jakby wygasła. Stworzył kilka dzieł o charakterze religijnym - m. in. Pietę, a kiedy Karol Wojtyła został wybrany papieżem, zaprojektował pomnik przedstawiający nowego biskupa Rzymu jako umięśnionego giganta, niszczącego jałtańską hydrę. Rzeźba, rzecz jasna, nigdy nie została postawiona. A szkoda - wyobraźcie sobie państwo: na dziedzińcu, przykładowo Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II zostaje odsłonięty monument Szukalskiego, niebo momentalnie zasnuwają burzowe chmury, w ziemię uderzają setki, tysiące piorunów, wszystkie potworkowate pomniki JP2, których tyle się ostatnimi laty namnożyło, rozpadają się w pył, a Czesławowi Dźwigajowi wybucha wątroba. Czyż to nie byłoby piękne? Byłoby.





Czy Szukalski był geniuszem? Tak. Czy był obłąkany? Prawdopodobnie. W dzisiejszych czasach możemy potępiająco kiwać paluszkiem na jego poglądy i natrząsać się z jego teorii, ale jednocześnie musimy docenić jego twórczość. Tzn. nie musimy, ja nikogo nie zmuszam, to tylko taka figura retoryczna - wyrażam zdanie jeno i byłoby mi bardzo miło, gdybyście się, szanowni państwo ze mną zgodzili. Niemniej, doradzam zapoznać się, a nuż trafi się okazja dzięki temu zabłysnąć w towarzystwie.


Tadeusz "Bór" Komorowski



Sołżenicyn



Mikołaj Kopernik