tag:blogger.com,1999:blog-65441180100695952942024-03-12T17:18:28.494-07:00Dziwne EonyLimeryki, gnoza, denaturat, noise, wyzwiska, Wielcy Przedwieczni, hymny ku czci, cycki, superbohaterowie, wymachiwanie szabelką, dada i liczne niespodzianki dla chłopców i dziewczynek.Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.comBlogger43125tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-44859964967193986792013-10-12T08:01:00.002-07:002013-10-12T08:01:50.430-07:00Powiesiłem się.Dlatego nie było notek. I nie będzie. Koniec, sio, idźcie do domu. Na sali zostają tylko martwe szczury i pijani klauni, masturbujący się nieporadnie pod ścianą. Koniec. Won.Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-26731189132435130172013-05-13T09:03:00.001-07:002013-05-13T09:03:48.128-07:00Cienie spoza czasu, czerwone Marksy, Willie Nelson i kilka sznurków (ale głównie Cienie spoza czasu)<div style="text-align: justify;">
Czyli antologia opowiadań cthulowych, wydana przez Dobre Historie. Nie taka zła. Miejscami nawet dobra.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiH7ry4Bi5byt4Htklx6B-W6zOj5g7hyphenhyphen5N4t0QeIqoajQEYwKYXiWjMawx_q1DxGzwCe02tymqphgBwFA8Owi_CkD6-x51xnW6oQBcpWGxAxoOU4_QEO1HDuG4ona0T3LfR0Q1fJhSbkM8/s1600/cienie.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiH7ry4Bi5byt4Htklx6B-W6zOj5g7hyphenhyphen5N4t0QeIqoajQEYwKYXiWjMawx_q1DxGzwCe02tymqphgBwFA8Owi_CkD6-x51xnW6oQBcpWGxAxoOU4_QEO1HDuG4ona0T3LfR0Q1fJhSbkM8/s1600/cienie.JPG" height="320" width="224" /></a></div>
<br />
Zaczyna się od tekstu S. T. Joshiego, w którym ten jakże ceniony badacz twórczości Lovecrafta żali się jak to pisarze nawiązujący do Mitów Cthulhu w ogóle nic nie rozumieją, bezsensownie małpują i używają pustych znaków bez żadnej głębszej refleksji, a to przecież nie o to chodzi. Fajnie, myślę sobie, w takim razie opowiadania zawarte w tym zbiorze powinny być tymi przyzwoitymi i ich autorzy wiedzą jak użyć Wielkiego Przedwiecznego, żeby było mądro i straszno. Cóż - nie do końca. Większość z twórców popełnia dokładnie te błędy przed którymi ostrzega Joshi. Owszem, parę tekstów jest na wysokim poziomie, ale sporo to zwyczajne, proste horrory, z mackami dodanymi chyba tylko po to aby jakoś nawiązać.<br />
<br />
Ale po kolei.<br />
<br />
Pierwsze opowiadanie - <i>Dziedziniec </i>- należy do Mistrza Alana Moore'a, a jak wiadomo, Mistrz Moore nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Jego opowiadanie cthulowe jest niezłe - Czarownik z Northampton naładował je odniesieniami do twórczości Lovecrafta i jego kolegów, tak że miejscami zahacza to o parodię, ale jednocześnie udało mu się oddać nastrój niesamowitości i kosmicznej grozy. Na podstawie tego tekstu powstał komiks, a którym pisałem na <a href="http://kolorowezeszyty.blogspot.com/2011/01/679-alan-moores-courtyard.html" target="_blank">Kolorowych Zeszytach</a>.<br />
Szczerze mówiąc wolę wersję graficzną, ale to tylko dlatego, że jestem ćwierć-analfabetą. Więc się nie sugerujcie. Zwiedzamy dalej.<br />
<br />
F. Paul Wilson - <i>Pustkowia</i>. Dosyć długie opowiadanie, miejscami nawet zbyt długie - gdyby autor parę fragmentów skrócił, to wyszłoby to na dobre. Ale i tak to zupełnie przyzwoita historia. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana - dwójka byłych kochanków bada dziwne światła w bezkresnych sosnowych lasach Ameryki.Wilson podszedł do tematu bardzo oszczędnie - potworów prawie w ogóle się nie uświadczy, a nadnaturalność została właściwie jedynie nakreślona. Mimo to przez cały czas da się wyczuć nastrój zagrożenia i niesamowitości, a zakończenie bardzo pachnie sposobem w jaki Lovecrafta pojmują Grant Morrison czy Robert Anton Wilson.<br />
<br />
Ok, dwa dobre opowiadania za nami, teraz czas na te słabsze.<br />
<br />
W <i>Grubej Rybie</i>, Kim Newman starał się połączyć świat Lovecrafta z klimatem i sposobem narracji Chandlera. Nie wyszło. Założenie było szczytne, ale wykonanie niespecjalne. Widać, że autor za bardzo się silił na kopiowanie Chandlera w dodatku fabuła była dosyć pretekstowa. Kiepsko, panie dziejaszku.<br />
<br />
Nie zrażamy się i dziarskim krokiem kroczymy ku kolejnemu dziełu.<br />
<br />
I nadziewamy się na Grahama "I'm big in Poland" Mastertona, piszącego o pakcie jaki William Szekspir zawarł z Yog-Sothothem. Całkiem zgrabnie to napisane (lata praktyki robią swoje), ale ten Yog-Sothoth został tam strasznie na siłę wpakowany i jego mastertonowskie przedstawienie ni chuchu nie pasuje do tego co nim pisał Lovecraft. Zupełnie. Ani-ani. W dodatku motyw paktu Szekspira z "diabłem" był już wcześniej pokazany w <i>Sandmanie</i>. Nie wiem czy Masterton czytał ten zeszyt, ale wydaje mi się to dosyć prawdopodobne - to był dosyć głośny odcinek, dostał nawet jakieś literackie nagrody.<br />
<br />
Edward Lee <i>- Pierwiastek zła</i>. Pomysł całkiem ciekawy, napisane też niczego, ale jakoś mnie nie przekonało.<br />
<br />
<i>W labiryncie Cthulhu</i>, autorstwa Iana Watsona. Zaczęło się bardzo intrygująco, a skończyło dosyć przykro. Przypadek ten sam co u Mastertona - autor wziął potwora, nazwał go Cthulhu, opisał jego wygląd jako podobny do lovecraftowskiego bóstwa, po czym kazał mu się zachowywać zupełnie inaczej. Doprawdy, równie dobrze mógł go nazwać Robert, opowiadaniu w żaden sposób by to nie zaszkodziło, a czytelnik nie poczułby, że ktoś go robi w bambuko.<br />
<br />
Po tych kilku, niezbyt szczęśliwych historiach przyszedł czas na Morta Castle'a i jego <i>Sekret Noszony w sercu</i>. To kolejna mieszanka dwóch stylów, tym razem Lovecrafta i Poe'go. Bardzo zgrabnie skrojona fabuła o tragedii rodzinnej i poszukiwaniu nieśmiertelności. Okazuje się, że można połączyć romantyzm z materializmem i da się zrobić to dobrze.<br />
<br />
Tak zachęceni ruszamy dalej, pełni nadziei na kolejne piękne opowieści.<br />
<br />
Alan Dean Foster - <i>Wystąpił błąd krytyczny po adresem...</i> czyli o starciu z terrorystą, grożącym, że wrzuci do internetu Necronomicon. Opowiadanie humorystyczne, nie pretendujące do miana horroru - czysta zabawa przy użyciu motywów lovecraftowskich. Wypadało, żeby chociaż jeden tego typu tekst znalazł się w antologii.<br />
<br />
No, pośmieliśmy się, teraz trzeba brać się za rzeczy poważne.<br />
<br />
Ramsey Campbell - <i>Przyciąganie</i>. Do Ziemi zbliża się nieznana planeta, a głównego bohatera nawiedzają dziwne sny. Jego ojca też kiedyś nawiedzały dziwne sny. A jego dziadek...<br />
Intrygująca, solidnie napisana rzecz<br />
<br />
<i>Pan tej Ziemi</i>, popełniony przez Gene'a Wolfe'a. Krótka, nieprzekombinowana historia o jednym z egipskich bogów, grasującym w Stanach. Niby nic specjalnego, a jednak czytało się przyjemnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnie opowiadanie należy do zwycięzcy konkursu zorganizowanego przez wydawnictwo - Tomasza Drabarka. Mam wrażenie, że poziom nadesłanych prac nie był zbyt wysoki. Doceniam pomysł wplecenia istot z mitów w aktualne wydarzenia polityczne, ale - na Yog-Sothotha - niech to jakoś wygląda! A w wykonaniu szanownego zwycięzcy, niestety, nie prezentuje się to za dobrze. Jego opowiadanie jest nudne, bez polotu, straszliwie wymęczone.<br />
<br />
I to już koniec, moje dziatki. <i>Cienie spoza czasu</i> polecam, aczkolwiek z pewnymi wyjątkami. Kupcie, albo zrabujcie przy nadarzającej się okazji.<br />
<br />
A tymczasem w Trewirze - na placu Porta Nigra, Ottmar <span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}">Hörl (ten od nazistowskich krasnali) postawił 500 niewielkich (ok. 1 metra), czerwoniutkich Karolów Marksów. Wystawa zorganizowana została z okazji 195-ej rocznicy urodzin filozofa i potrwa do 26 maja - potem chętni będą mogli zakupić figury - 300 eurosów ma kosztować wersja zwykła, 500 - opatrzona autografem artysty. Dotychczas skradziono 30 mini-Marksów.</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHS6ncDFssdqA-hrZcjdM9F3fTyJ5tN2_de4bVKVVYGr6eW95jUZKnfrOsd0ks3qtvMaUgFPtMDb2x3Ncw0AYDn1paRxfKNhJ63ut_FvXl9dJ6-YSXUj4IdO_UMcaKKyhU1v-uxdSc884/s1600/marksy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHS6ncDFssdqA-hrZcjdM9F3fTyJ5tN2_de4bVKVVYGr6eW95jUZKnfrOsd0ks3qtvMaUgFPtMDb2x3Ncw0AYDn1paRxfKNhJ63ut_FvXl9dJ6-YSXUj4IdO_UMcaKKyhU1v-uxdSc884/s1600/marksy.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"> </span> <br />
Odcinek specjalny cyklu "Powinniście słuchać więcej country". Willie Nelson jako Gandalf - prosto od Conana O'Briena!<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/FTE5RYTT3Zo" width="420"></iframe> <br />
<br />
I do tego piosenka. Oczywiście o Szatanie.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/Ivp9Rb66_Hk" width="420"></iframe><br />
<br />
Na zakończenie - kilka tekstów, które napisałem dla sławy i ku uciesze gawiedzi.<br />
<br />
Na Gildii Komiksa recenzje: <a href="http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/szybki-lester/1/recenzja" target="_blank"><i>Szybkiego Lestera</i></a> (polecam) i <a href="http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/fabryka/1/recenzja" target="_blank"><i>Fabryki</i></a> (jeszcze bardziej polecam). A dla Pulpozaura bardzo brutalny tekst o <a href="http://pulpozaur.pl/2013/05/13/thats-brutal-metalocalypse-s01-04/" target="_blank"><i>Metalocalypse</i></a>.</div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-64313552796297811642013-04-26T04:33:00.000-07:002013-04-27T13:07:39.035-07:00Lord Summerisle ma głos (w moim domu)<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnjj_hhFykZstQ7AZn-Vvxf8D6YHm9sAjxcpz8Hwef5Mg5mQrK3d0Dua0AKXrY-IEMvur44Q5RoMEROpvNIpeN7FVsmgrjm0QY6USyxvXjT8LWAyH5jlqIzgWZWgKq8iifgtsFVEErCEY/s1600/wicker_man_poster_01.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnjj_hhFykZstQ7AZn-Vvxf8D6YHm9sAjxcpz8Hwef5Mg5mQrK3d0Dua0AKXrY-IEMvur44Q5RoMEROpvNIpeN7FVsmgrjm0QY6USyxvXjT8LWAyH5jlqIzgWZWgKq8iifgtsFVEErCEY/s1600/wicker_man_poster_01.jpg" height="400" width="283" /></a><b><i>The Wicker Man</i></b> (1973) to nie jest horror*. Ani-ani. No, chyba, że szanowny widz/czytelnik jest chrześcijaninem z przekonania i poważnie traktuje swoją religię oraz współwyznawców. W tym wypadku tak - może to odbierać jako przerażająca opowieść o mrocznych kultystach, czyhających na niewinne ofiary. <br />
<br />
<br />
Film rozpoczyna się napisem:<br />
<br />
<i>Producent pragnie podziękować Lordowi Summerisle i mieszkańcom wyspy zachodniego wybrzeża Szkocji za możliwość zbadania ich praktyk religijnych i za ich żarliwą współpracę przy powstawaniu tego filmu. </i><br />
<br />
I tak to właśnie wygląda - to raczej fabularyzowany para-dokument, pokazujący nietypowe wierzenia niż horror, czy choćby film detektywistyczny. Oglądając go, bardziej interesowało mnie poznanie zwyczajów i rytuałów tubylców, niż losy głównego bohatera.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyZI-zE0XRSAIKnVBmk3JDkbDPTEbkDGkQa7YKJqcsqp4qvHdcuul-Qgq3AtUMD0KTDST1EzEGvbOh8l25zKNudNZ3S5pBs7_uiFZWiB8RwmL8zB9JS0fc-S5Ks_gfUrBQweGVZBPsTtI/s1600/The-Wicker-Man.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyZI-zE0XRSAIKnVBmk3JDkbDPTEbkDGkQa7YKJqcsqp4qvHdcuul-Qgq3AtUMD0KTDST1EzEGvbOh8l25zKNudNZ3S5pBs7_uiFZWiB8RwmL8zB9JS0fc-S5Ks_gfUrBQweGVZBPsTtI/s1600/The-Wicker-Man.jpg" height="172" width="320" /></a></div>
A głównym bohaterem jest policjant, który przybywa na wyspę Summerisle, aby odnaleźć zaginioną dziewczynę. Tyle, że członkowie tej małej społeczności twierdzą, że nikogo takiego nie znają. W dodatku zachowują się bardzo podejrzanie. Nie, nie są niemili - wręcz przeciwnie, to bardzo sympatyczni ludzie, tyle, że trochę za bardzo, jak na standardy Wielkiej Brytanii początku lat '70, wyzwoleni seksualnie. Co więcej - jak się później okazuje - oni nie są nawet chrześcijanami (o zgrozo!), lecz czczą dawno zapomnianych bogów.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2QbXhhQJcs-b_ff3kl3GmbAJ-x21K8wzmlGEVIzhT06j12H7p5kn4rvZMFwd6BRRXr2d8ZuBNRZJ2vMZkeMcJqxztDwHljUQ8IAin9gse-YNc4qoCNYBwDfCZcfX5Du9wbr_xcgSP4fU/s1600/timthumb.php.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2QbXhhQJcs-b_ff3kl3GmbAJ-x21K8wzmlGEVIzhT06j12H7p5kn4rvZMFwd6BRRXr2d8ZuBNRZJ2vMZkeMcJqxztDwHljUQ8IAin9gse-YNc4qoCNYBwDfCZcfX5Du9wbr_xcgSP4fU/s1600/timthumb.php.jpg" height="177" width="320" /></a></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9iAkSkxLXmaQdmpvbpWDtS6aTy4-NZuhKVWTLgVwa0_XH7V6TTrdRXg8kLH2lHlW_QeHWHWEZ-oRMDXXo0uIvZW7PcuhtO7nhbykI8HocJGQssNR9tRHYnvt15niwtT4bkHmYae6N9U8/s1600/Lord_Summerisle.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9iAkSkxLXmaQdmpvbpWDtS6aTy4-NZuhKVWTLgVwa0_XH7V6TTrdRXg8kLH2lHlW_QeHWHWEZ-oRMDXXo0uIvZW7PcuhtO7nhbykI8HocJGQssNR9tRHYnvt15niwtT4bkHmYae6N9U8/s1600/Lord_Summerisle.jpg" height="184" width="320" /></a>Twórcy filmu dokonali przewrotnego zabiegu, każąc widzom kibicować kultystom, a nie detektywowi. Ileż to już było takich opowieści - tajemnicza, przeklęta wioska i przybysz z zewnątrz, próbujący rozwiązać jej zagadkę i ujść z życiem. Tu jest inaczej, a odwrócenie ról dodaje tylko filmowi uroku. Zwłaszcza, że prowadzącego śledztwo naprawdę trudno polubić - to bucowaty dewot i, szczerze mówiąc, kutas. Ciągle przeszkadza, krytykuje, narzuca mieszkańcom swoją wiarę.<br />
Z kolei jego przeciwnik, lord Summerisle (Christopher Lee), jest kimś, z kim bardzo chętnie spędziło się wieczór. To prawdziwy przywódca swojego ludu - mądry, dbający o poddanych, powszechnie szanowany. Dżentelmen w każdym calu, miły, wszechstronnie wykształcony, elokwentny, a przy tym dowcipny, umiejący się bawić i czerpiący z życia pełnymi garściami. Żaden tam z niego demoniczny kapłan podziemnego kultu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAkzv0ztDRTE7jPmtJkcFHDMphX78carzxckKqKbHyNDNta0_TavJ72US9V68rHpTX7SZMOqrXIMK2cR4_tQ6-cvSelR6p0IgyYNlTOxaCwsFzyV5_4TKxFhGcCoAQplhyphenhyphenGD3hYwGaL-c/s1600/wicker-780x531.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAkzv0ztDRTE7jPmtJkcFHDMphX78carzxckKqKbHyNDNta0_TavJ72US9V68rHpTX7SZMOqrXIMK2cR4_tQ6-cvSelR6p0IgyYNlTOxaCwsFzyV5_4TKxFhGcCoAQplhyphenhyphenGD3hYwGaL-c/s1600/wicker-780x531.jpg" height="271" width="400" /></a></div>
Świetnie wyglądają rytuały pogańskie przedstawione w filmie. Celtyckie praktyki religijne nie są wiernie odwzorowane, ale elementy, które wybrano przekonywująco oddają nastrój pogańskości. Duża w tym zasługa aktorów, którzy bardzo naturalnie odegrali sceny świąteczne. Bez zbędnego patosu, ale też nie skansenowo - tak, że można uwierzyć, że gdzieś tam, z dala od wielkich miast żyją jeszcze społeczności, praktykujące dawne religie.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhionmCdscskz-zQ0VwfbM37ouvIt9fayGUOZUzXJY9PiFwhHnTccQpeLz3Azq2JPAUkJiii-oHoGPKV1ncSnQFu_dQmGuyCsKbZUfY6nMBsyzv3t4yragVSYQ90Q3YDK61Mv6cwmkI__s/s1600/the_wicker_man12.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhionmCdscskz-zQ0VwfbM37ouvIt9fayGUOZUzXJY9PiFwhHnTccQpeLz3Azq2JPAUkJiii-oHoGPKV1ncSnQFu_dQmGuyCsKbZUfY6nMBsyzv3t4yragVSYQ90Q3YDK61Mv6cwmkI__s/s1600/the_wicker_man12.jpg" height="215" width="400" /></a></div>
Równie pogańska (i fajna) jest ścieżka dźwiękowa, napisana przez Paula Giovanniego. Muzyka trochę tradycyjna, trochę inspirowana tradycyjną, piosenki ludowe i karczemne - jakieś skrzypki, bębenki, chórki, dziecięce chórki. A Christopher Lee śpiewał wtedy o wiele lepiej niż teraz**. Najlepsi neofolkowcy mocno inspirowali się muzyką Giovanniego (jak i samym filmem) - a gdybym słuchał tych utworów bez świadomości skąd pochodzą, to prawdopodobnie pomyślałbym, że to nowa/stara płyta Currenta/Sol Invictus/Forseti (lub ich kolegów). Zresztą grupa Nature and Organisation nagrała swojego czasu cover piosenki, którą występna córka szynkarza próbowała uwieść dzielnego policjanta.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/q4-_h-le7Nw" width="420"></iframe><br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/nG-0s5BnO-0" width="420"></iframe> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<i><b>The Wicker Man</b></i> sprawia wiele radości. To czysta rozkosz oglądać jak świętoszek miota się po omacku w świecie,
którego nie rozumie i nie chce zrozumieć. W świecie, gdzie na porządku
dziennym są orgie, rytuały seksualne, a dzieci uczy się o
chrześcijaństwie jedynie w celu porównania. Chociaż wyspiarscy rodzimowiercy też dostają po uszach - wykpiwa się ich wiarę w zabobony i składanie ofiar. Niemniej, każdy kto ma w sobie choćby odrobinę pogańskiej krwi powinien obejrzeć ten film.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*O remake'u z Nicholasem Cagem nie wspominam, bo jestem człowiekiem kulturalnym.<br />
**O jego aktualnych popisach na tym polu też nie będę pisał. Z tego samego powodu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-2080883153807197522013-04-22T02:14:00.001-07:002013-04-22T02:37:25.320-07:00Krótkie komiksy są fajne, bo nawet jak nie są fajne, to przynajmniej są krótkie<div style="text-align: justify;">
Taka prawda. Bo przy dłuższych komiksach, które nie są fajne to jest problem - czyta się i czyta, jest nudno-brudno, ale się czyta, bo może coś się zmieni, może jakieś drugie dno, a potem okazuje się, że nie i pół dnia zmarnowane, niesmak pozostaje i w ogóle jakaś taka dziwna nienawiść do autora i samego siebie. A jak krótki trudno, zdarza się nie zawsze się wygrywa.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2NHaw_r8JYlMbv9vqetU9Q7IyN6oSmnPyIJk7AVqhGVQta17GjQfOdjdhT9lgxNnK-5J9HZmBLVx5ByhyXKMtY_hjpGuzVTN2ZeesladahWXUfM_CNT2n1pGhJIb5pZKP7iZFOLdI_eU/s1600/atmos.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2NHaw_r8JYlMbv9vqetU9Q7IyN6oSmnPyIJk7AVqhGVQta17GjQfOdjdhT9lgxNnK-5J9HZmBLVx5ByhyXKMtY_hjpGuzVTN2ZeesladahWXUfM_CNT2n1pGhJIb5pZKP7iZFOLdI_eU/s200/atmos.jpg" height="200" width="128" /></a><b>Atmospherics </b>- jak pisałem - Warren Ellis ma swoje lepsze i gorsze momenty. <i>Atmospherics</i> zalicza się do tych całkiem przyzwoitych. To króciutki komiks - cały album
(zeszyt?) ma, włączając galerię i posłowie, 48 stron. Narracyjnie jest oszczędny - skupia się właściwie wyłącznie na rozmowie trzech
osób i dosyć panicznych, fragmentarycznych retrospekcjach. Główną
bohaterką jest kobieta, która (jak twierdzi) jako jedyna ocalała z
pogromu, jaki kosmici zgotowali pewnemu miasteczku. Przesłuchujący ją oficer ma jednak wątpliwości i zaczyna się gra domysłów, przechodząca w próbę sił, by skończyć się dosyć dobrym twistem. Ellis po raz kolejny pokazuje, że jest naprawdę
chorym, uwielbiającym pławić się we krwi swoich bohaterów skurwysynem, z naprawdę chorym poczuciem humoru.<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFeda2nT7U7IbnJ0WiE_r5gUiIFjLLcWXS-6-yRzmkwRP6NHEFHkRLXGoOyzhBqqZW8pOEJS3JKU0cfvJEqR1k6_cXCg7bC0LSh9s6AogiVNtde9w2O3cVTKhv_-U0L9o9iBJi1wYcfRM/s1600/kwaziu1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFeda2nT7U7IbnJ0WiE_r5gUiIFjLLcWXS-6-yRzmkwRP6NHEFHkRLXGoOyzhBqqZW8pOEJS3JKU0cfvJEqR1k6_cXCg7bC0LSh9s6AogiVNtde9w2O3cVTKhv_-U0L9o9iBJi1wYcfRM/s1600/kwaziu1.jpg" height="200" width="141" /></a><b>Kwaziu</b>. Nie czytałem pierwszego zeszytu przygód garbatego wampira, ale sądząc po przykładowych planszach był to ciężki do strawienia kawałek komiksu. Ale może się mylę, pozwijcie mnie jakby co. Abstrahując od tego, druga część jest rozkoszna i bardzo zabawna. Sympatyczny wampir Kwaziu jedzie na zlot wampirów u hrabiego, gdzie spotyka starych znajomych, przemienionych w krwiopijców: Witkacego, carycę Katarzynę II, a nawet Abrahama Van Helsinga. I jak to bywa w tego typu sytuacjach, wszyscy się świetnie bawią, również czytelnicy. To bardzo przyjemny zeszyt - śmieszny, ładnie narysowny i z niezłym pomysłem na wampiry.<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtRq6NPW7o4uqpuR9T8h0AVibhIz4x3M7MlPSy2vE0uVxAbe-dLmxhJSv79eHyTtJy958RhAychhpyxoISLGWw1JodZI_dgUhkxky0Q0bSqN3PenxxsLMy9YZG4n6eQlOgWmEGPfFBNN4/s1600/okladka-600.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtRq6NPW7o4uqpuR9T8h0AVibhIz4x3M7MlPSy2vE0uVxAbe-dLmxhJSv79eHyTtJy958RhAychhpyxoISLGWw1JodZI_dgUhkxky0Q0bSqN3PenxxsLMy9YZG4n6eQlOgWmEGPfFBNN4/s1600/okladka-600.jpg" height="200" width="137" /></a><b>Miłość.</b> Ten komiks to żart. Po prostu. Zabawa w skakanie po kliszach i konwencjach oraz w robienie w <br />
chuja czytelnika. Co zresztą się bardzo dobrze w moim przypadku udało, bo po skończonej lekturze poczułem się zrobiony profesjonalnie w chuja. <br />
<br />
A, i obrazki są całkiem-całkiem. I okładka też niezła - zresztą jest tuż obok, więc popatrzcie sami.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU0SoQlbUv7LX5VE5EErws7YTisf1xM18udBcBBIgsgrySnkPNtvRNK-2-Zma-_x4cLLIJW2Z-PlrChbNDjaq8YDz02eoHhPCPfQCDxAD9Lf1XpWv5P7d6Ns9WT-VYFmajLHnPAhqo5iY/s1600/61oNntVCXdL._SL500_AA300_.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU0SoQlbUv7LX5VE5EErws7YTisf1xM18udBcBBIgsgrySnkPNtvRNK-2-Zma-_x4cLLIJW2Z-PlrChbNDjaq8YDz02eoHhPCPfQCDxAD9Lf1XpWv5P7d6Ns9WT-VYFmajLHnPAhqo5iY/s200/61oNntVCXdL._SL500_AA300_.jpg" height="200" width="200" /></a><b>Duszyczka w Krakowie: Tajemnica szalonego orkiestrmistrza</b>
- komiksowy zeszycik stworzony przez braci Minkiewiczów dla Urzędu
Miasta Krakowa, mający promować ten, jakże piękny gród. Rożnie było z
dostępnością pozycji - ja swój egzemplarz, w wersji angielskiej (panie,
to dla zagraniczniaków), znalazłem przypadkowo na recepcji jednego z
krakowskich akademików. Komiks to szczerze mówiąc banał - zarówno w
treści, jaki i w formie. Obrazki są ładne, kolory przyjemne dla oka, ale
nie wybijają się ponad przeciętność. Skrawki absurdalnego humoru zdają
się być wciśnięte na siłę, tylko po to by pokazać, ze to naprawdę dzieło
gości od Wilq'a, a nie jakiś innych facetów o tych samych nazwiskach.
Średnio się to udało - ja wciąż mam wątpliwości. Rozumiem, że po
wszelkiej maści komiksach okolicznościowych/historycznych/reklamowych
nie należy spodziewać (tak, wiem, że istnieją chwalebne wyjątki) się
wiele, ale gdy za coś takiego biorą się bracia M., to u człowieka
pojawiają się jakieś chore oczekiwania i liczy na coś w stylu <i>Co to jest wątośle? </i><br />
<br />
<br />
Tymczasem na Pulpozaurze: <a href="http://pulpozaur.pl/2013/04/11/czy-istnieje-zycie-poza-sklepem-clerks-the-animated-series/" target="_blank">mój tekst o animowanych Sprzedawcach</a>. Nie jest zły, mogliby go szanowni państwo przeczytać w wolnej chwili.<i><br /></i></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-86038949062215832962013-04-09T13:03:00.000-07:002013-04-10T10:29:58.716-07:00Authority nie jest aż takie złe <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqtb0V2XqkH6jdl9Tl_DtuD5b4Em6h_F_N9xyiECnC_MyrCZft6u_GnwIrH9DGRQiK7Tt2XuGaYwemb4Q_9ep-K7t0IodmCIZV4mTQJFAwZrgiK0DmlAny5j9rB020QM1gRiP3R-Fjn2s/s1600/mashface.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqtb0V2XqkH6jdl9Tl_DtuD5b4Em6h_F_N9xyiECnC_MyrCZft6u_GnwIrH9DGRQiK7Tt2XuGaYwemb4Q_9ep-K7t0IodmCIZV4mTQJFAwZrgiK0DmlAny5j9rB020QM1gRiP3R-Fjn2s/s1600/mashface.jpg" height="200" width="192" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
No dobrze - pierwsze trzy części (licząc wedle polskiego wydania) były słabiutkie. Komiks, który obiecywał wiele - nowatorskie podejście do postaci superbohaterów, trzymającą-w-napięciu-akcję, brutalność bla bla bla... - okazał niezbyt fascynującą, taką sobie serią. Scenarzysta Warren Ellis po prostu przedobrzył - napchał wszystkiego za dużo, za szybko i historie przez niego opowiedziane wypadły bardzo nieprzekonująco. Superbohaterowie byli supersilni, ich statek był super, superźli faceci też byli supersilni, super się bili, a cywile całkiem super ginęli. Wszystko było super oprócz obiecywanego dramatyzmu. Ani ciekawe to nie było. Ani nowatorskie. Owszem, bohaterowie byli brutalni i czasami sadystyczni, przeklinali i palili papierosy (jak prawdziwi chuligani), ale nie było w tym nic odkrywczego. Po komiksach m. in. Moore'a i Millera było to przysłowiowe wyważanie otwartych drzwi.<br />
<br />
No dobrze, odrobinę się zagalopowałem - seria nie była taka do końca zła, miała kilka fajnych pomysłów, główni bohaterowie zostali w miarę sensownie pomyślani (zwłaszcza gejowska wersja Batmana i Supermana), a rysunki Bryana Hitcha, chociaż efekciarskie, były dosyć solidne. Jednak brakowało w niej scenarzysty, który nadałby temu wszystkiemu odpowiednią dynamikę i pozory realizmu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I pojawił się Mark Millar, który w odróżnieniu od Ellisa utrzymuje w swojej twórczości równy, solidny poziom (ale muszę zaznaczyć, że z kolei Ellis miewa przebłyski geniuszu ["Transmetropolitan"], a Millar jedynie trzyma równy, solidny poziom).</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
A ja całkiem niedawno przeczytałem tom czwarty, zatytułowany "Narodziny" (wciąż wedle polskiej numeracji), początek występów Millara i muszę przyznać, że to zupełnie satysfakcjonujący komiks. Warto wspomnieć, że w tym albumie za grafikę odpowiada Frank Quitely ("WE3", "JLA: Ziemia 2"), którego specyficzną manierę bardzo lubię i cenię. <br />
<br />
Zaczynając:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Po bohaterskim zabiciu boga i śmierci przywódczyni grupy, Jenny Sparks bohaterowie koncentrują się na bardziej przyziemnych misjach: obalaniu dyktatorów oraz pomocy najuboższym i prześladowanym. Tymczasem Doktor, korzystając ze swoich szamańskich mocy odkrywa, że esencja liderki nie zginęła wraz z nią, lecz odrodziła się w dziecku urodzonym 1 stycznia 2000. Bohaterowie ruszają, by objąć niemowlaka ochroną, jednak Bardzo Źli Ludzie ludzie mają co do niego inne plany...</i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc1xy-z6AHKoWEzOTw8CzVIx9PCZ4Ffwb0b5-KzMBo0iq_f1-geKkI_yo9BnEODIIf2GW8jdCaigW8j64swBXQO4DqNpN7GEw4xHq-qliKzGGYUVHoovlTfryIsMLYxof1qe-gLhFH7TU/s1600/tumblr_l3zvml8MDi1qc6iyqo1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc1xy-z6AHKoWEzOTw8CzVIx9PCZ4Ffwb0b5-KzMBo0iq_f1-geKkI_yo9BnEODIIf2GW8jdCaigW8j64swBXQO4DqNpN7GEw4xHq-qliKzGGYUVHoovlTfryIsMLYxof1qe-gLhFH7TU/s1600/tumblr_l3zvml8MDi1qc6iyqo1_500.jpg" height="252" width="320" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To nie jest rewolucja serii, raczej ewolucja - Millar nie dokonał jakiegoś znaczącego przewrotu w samej esencji "Authority" - wciąż jest to opowieść o tym jak dzielni bohaterowie ratują świat. Nowy scenarzysta trochę inaczej rozłożył akcenty, ciut lepiej napisał dialogi, dodał więcej humoru. Nie brakuje tępej nawalanki - mimo wszystko to rozrywkowy komiks superbohaterski i pewne elementy są nieuniknione. Nie oszukujmy się - nawet jeśli herosi w kostiumach mierzą się z trochę innymi problemami, to wciąż większość z nich rozwiązują tradycyjnym ciosem w nos (wyjątkiem jest konfrontacja z Głównym Złym, która faktycznie jest czymś, czego nie widuje się na co dzień).<br />
Komiks Millara i Quitely'ego czyta się bardzo przyjemnie. Akcja nie jest specjalnie skomplikowana, ale poprowadzono ją tak sprawnie, że wciąga i trzyma uwagę na wystarczająco długo. Czytelnik nie zwraca uwagi na takie głupotki jak groteskowy, zdegenerowany szalony naukowiec czy kolejne, coraz bardziej niedorzeczne hordy nadludzi, bo niedostatki udanie są przysłonięte przez sprawność warsztatową obu autorów. Poza tym fajnie jest czasami pooglądać jak Dobrzy Faceci tłuką Złych Facetów, rzucając czarnohumorzastymi dowcipasami. W dodatku robią to naprawdę widowiskowo - rozrywają wrogów na strzępy, odcinają im głowy, palą żywcem, wbijają wielkie, kolczaste kule w odbyt itd. Niezbyt realistyczny, lekko karykaturalny styl Quitely'ego dodaje do akcji nutkę jakże potrzebnej ironii, a także bardzo dobrze pokazuje krew, flaki i latające mózgi. <br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhD7hTIe5FUNAEC5PnVl397kBhJa2TwBb9N60653EgHId3c-WEtmV3PRjsA1Ert7Q2GgLFJT0-PLdsc-ykc3YW9WnIaI2BWBjorJA7CaLZYWFOFxI1kxBWHXVSl0e4RfBWYpiw2E7NmOas/s1600/authority+millar+quitely.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhD7hTIe5FUNAEC5PnVl397kBhJa2TwBb9N60653EgHId3c-WEtmV3PRjsA1Ert7Q2GgLFJT0-PLdsc-ykc3YW9WnIaI2BWBjorJA7CaLZYWFOFxI1kxBWHXVSl0e4RfBWYpiw2E7NmOas/s1600/authority+millar+quitely.jpg" height="320" width="206" /></a>Mimo, że naparzanie niedobrych ludzi jest tym o co w tym komiksie chodzi, to jednak elementem decydującym o jego wartości jest głównie tło - cała otoczka pokazująca bohaterów jako ludzi, którzy mają swoje (liberalno-lewicowe*) przekonania i starają się je realizować. Sceny w których herosi kłócą się prezydentem USA (o nie!), broniąc swojej wizji świata, fragmenty ich wystąpień w mediach, czy momenty pokazujące jak spędzają wolny czas bardzo zgrabnie dają odczuć, że ten świat nie jest taki bardzo nieprawdopodobny. A przynajmniej pomagają zawiesić na jakiś czas niewiarę.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kończąc:<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Authority" Millara nie jest wybitne, to raczej przyjemne czytadło, które może zapewnić chwilę niezobowiązującej rozrywki. Nie odmóżdża, chociaż też zbytnio nie angażuje tego, jakże ważnego organu. Odzyskałem wiarę w serię i pewnie w niedalekiej przyszłości prawdopodobnie sięgnę po kolejne części.<br />
<br />
* Tak, wiem. Też wolałbym anarchistów <br />
<br />
POWINNIŚCIE-SŁUCHAĆ-WIĘCEJ-COUNTRY - w dzisiejszym odcinku gościmy Lonesome Wyatta, znanego z występów w zespole Those Poor Bastards. Na dzisiejszy wieczór proponuję szanownym słuchaczom trzy piosenki tego pana - jeden w duecie z Rachel Brooke, a dwa z Holy Spooksami. Wszystkie są mroczne, gotyckie i ponure. Bawcie się dobrze i pamiętajcie o śmierci!<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/AxZbgDyKmg0" width="560"></iframe><br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/HQp35OdVc78" width="560"></iframe><br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/0WAEPpgJ7to" width="560"></iframe><br /></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-69080650197284171252013-03-28T03:52:00.000-07:002013-03-28T03:52:19.052-07:00Nie pisałem na blogu, bo pisałem gdzie indziej (i robiłem różne ważne rzeczy)<div style="text-align: justify;">
Ale to się zmieni. Obiecuję - od teraz będę regularnie pisał blogonotki, wezmę się porządnie za siebie i stanę się lepszym człowiekiem. A póki co wklejam linki do tekstów zamieszczonych w innych częściach internetu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na początek komiksiki. Komiksiki zawsze pierwsze: co nieco o ostatnim zeszycie z przygodami <a href="http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/czlowiek_paroovka_vs_grand_banda/3/recenzja" target="_blank"><b>Człowieka Paroovki</b></a> oraz o najnowszej części <a href="http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/murena/5/recenzja" target="_blank"><b>Mureny</b></a>. Dla Gildii Komiksu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie tak dawno temu powstał nowy blogoportal o serialach - <b>Pulpozaur</b>. Dziewczyny i chłopaki piszą bardzo ciekawie o (w większości wypadków) produkcjach, które warto oglądać. Aktualnie trwa tam <i>Festiwal Doktora</i> - z okazji rychłego powrotu <b><i>Doctora Who</i></b> na antenę, codziennie pojawiają się tam teksty o tematyce okołodoktorowej. Ja napisałem o <a href="http://pulpozaur.pl/2013/03/27/gdy-doktora-nie-ma-kosmici-harcuja/" target="_blank"><b>Torchwood</b></a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A gościem dzisiejszego odcinka Powinniście Słucha Więcej Country jest Rykarda Parasol. Tak, ona tak naprawdę się nazywa. Jest córką Szwedki i polskiego Żyda, gra dosyć mroczny folk/country i całkiem często występuje w Krakowie (szkoda, ze ja zawsze wtedy jestem gdzie indziej, robię co innego albo dowiaduję się po fakcie). Poniżej kawałek z nadchodzącej, trzeciej płyty - "Against the Sun", a zaraz pod nim moja ulubiona jej piosenka. Słuchajcie i doceniajcie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/fpJPRybGNW8" width="560"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/vCQbeugBPh8" width="560"></iframe><br /></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-2866954897781885012013-03-01T09:07:00.001-08:002013-03-01T09:07:07.303-08:00Wesołe piosenki o Gwiezdnowojniu - przegląd subiektywny<div style="text-align: justify;">
Stwierdzić, że Gwiezdne Wojny mają duży wpływ na kulturę to trochę jakby powiedzieć, że Hitler miał nieładnego wąsa. Ale żarty na bok. Dzisiaj chciałbym szanownemu państwu polecić parę piosenek, nawiązujących w ten czy inny sposób do świata dzielnych rycerzy Jedi i potężnych Wookiech, które tak się składa, że są w miarę dobre. A przynajmniej nie są złe.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczynamy, za przeproszeniem, pierdolnięciem - <i>Chewbacca</i>, zespołu DVDA. Dla niezorientowanych: w tej kapeli graja Matt Stone i Trey Parker (dla bardziej niezorientowanych: to ci panowie co wymyślili South Park), a nazwa zespołu to akronim od double vaginal, double anal. Tak tylko piszę, może komuś się przyda.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/gQTHT18iToQ" width="420"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dżentelmeni z Queens of the Stone Age umieścili na swojej pierwszej płycie kawałek <i>These Aren't the Droids You're Looking For</i>. Utwór jest instrumentalny, więc nie wiem co ma wspólnego z Gwiezdnowojniem - no, ale tytuł zobowiązuję, więc radzę przesłuchać. Poza tym to panowie ładnie grają.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/qZRwjYmmR44" width="420"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pisząc o muzyce z odległej galaktyki nie można zapomnieć o parodiach Weird Ala Yankovica. Pierwsza, <i>Yoda </i>powstała prawie 30 lat temu i opowiada o spotkaniu Luke'a i najpotężniejszego muppeta. Jako podstawa posłużyła piosenka grupy The Kinks, <i>Lola</i>. </div>
<div style="text-align: justify;">
Drugie podejście miało miejsce w czasach pierwszego epizodu, gdy Weird Al przekształcił <i>American Pie</i>, Dona McLeana na historię młodego Anakina i zatytułował ją <i>Saga begins</i>. </div>
<div style="text-align: justify;">
Weird Al znany jest z tego, że chujowe piosenki przerabia na całkiem zacne i czasami śmieszne. <i>Yoda</i> i <i>Saga begins</i> może nie są jego najlepszymi tworami, ale są dużo lepsze od oryginałów. <i>Saga ...</i> w dodatku jest lepsza od filmowego pierwowzoru. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/An_Kd-55-kg" width="420"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/hEcjgJSqSRU" width="420"></iframe> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejna parodia, tym razem autorstwa Richarda Cheese'a, człowieka, który przywrócił światu lounge. Kawałek na melodię <i>Copacabana</i>, Barry'ego Manilowa. Dobry dosyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/IX3sI0q5iMI" width="420"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oprócz tego Cheese wraz z zespołem zagrali loungową wersją Marsza Imperialnego (baczność), polecam dosłuchać do końca - w finale czego na szanownych państwa zabawna niespodzianka (spocznij).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/s5bP8paRe4k" width="420"></iframe> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pewnego razu, skuszony przez znajomego* przesłuchałem kilka płyt Voltaire'a - większość jego kawałków jest raczej słaba, sporo jest absolutnie niesłuchalnych, ale ten jeden jest naprawdę przyjemny. Pod warunkiem, że ktoś lubi gejowską pornografię w rytmach country. Tak, właśnie tak - piosenka <i>Cantina </i>jest uroczą balladą o pewnej homoseksualnej orgii, która miała miejsce w Mos Eisley. W rytmie country. Jeśli czyjeś dzieciństwo zostało zgwałcone, to bardzo przepraszam, ale tak działa internet. Pogódźcie się z tym. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/LaD2iqGvn1w" width="420"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Tutaj mamy koleżkę, który specjalizuje się w dodawaniu słów do tematów muzycznych ze znanych filmów. Czasami mu to wychodzi nieźle, czasami nie, bywa śmiesznie, bywa średnio śmiesznie - Gwiezdne Wojny są akurat udane. Oczywiście, szanownej publiczności polecam zapoznanie się z jego innymi piosenkami - jak pisałem: niektóre są dobre.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/vQa31siu9KI" width="420"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A ten jegomość wpadł na pomysł, aby śpiewać o Gwiezdnych Wojanach, używając melodii z innych ścieżek dźwiękowych Johna Williamsa. Bardzo sympatyczne to jest i miejscami zabawne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/lk5_OSsawz4" width="420"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z naszego podwórka. Zanim Kazik Staszewski stał się najczęściej okradanym człowiekiem w Polsce (<a href="http://stratakazika.pl/" target="_blank">strata Kazika</a>), udało mu się wyprodukować trochę dobrej muzyki. Pieśń ku czci wielkiego moffa Wilhuffa Tarkina (Peter Cushing pamiętamy) kiedyś mi się bardzo podobała, teraz podoba mi się mniej, ale to wciąż dobry kawałek. Tak mi się przynajmniej wydaje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/fuIOvRhuyqc" width="420"></iframe> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wybór piosenek jest subiektywny, więc jeśli komuś się nie podobają, to bardzo mi przykro, ale ja nic na to nie poradzę. Z drugiej strony, gdyby ktoś chciał polecić jakieś inne gwiezdniowojenne muzyczki, to będę bardziej niż zobowiązany.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*To już nie jest mój znajomy.</div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-40732495900868678142013-02-19T10:57:00.001-08:002013-02-19T11:04:08.570-08:00Tata Leo DiCaprio też robił komiksy, ale to nie o nim będzie dzisiejsza notka<div style="text-align: justify;">
Wiedzieliście, że tata Leonardo DiCaprio robił komiksy? Nie? Ja też nie wiedziałem, ale teraz wiem i bardzo chętnie się tą wiedzą dzielę, żebyście mogli poszpanować w towarzystwie. </div>
<div style="text-align: justify;">
W dodatku (powołując się na Wikipedię, co mam nadzieję wybaczycie) nie był jakimś tam szeregowym wyrobnikiem, jeno undergroundowym artychą. Kontrkulturowym nawet. Na podstawie tekstu Timothy'ego Leary'ego (tegoTimothy'ego Leary'ego) napisał scenariusz do Neurocomicsu (1979). Razem z nim przy tym dziełku pracowali Tim Kummero i Pete Von Scholly. Popełnił też parę innych komiksików, ale myślę, że praca praca z Leary'm przyniosła mu całkiem sporo splendoru.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrmJTfabKAEpdgVY8RLLuEgRjT4QumFlsRyLDn6d2a50L9zyk8O5OEoUUaArqXHFhZsAsnLElcZSgpsfRhxcUzcD1P8x3PUcXV1cQo2B4jQzOFS-nng-rqb8uDcy_-Jpg-Y_GCgka6Ly4/s1600/Neurocomics01-961979-03.jpg" height="228" width="320" /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale to tylko taka ciekawostka. To nie będzie notka o George'u DiCaprio (mimo tytułu, wiecie, rozumiecie - marketing), tylko właśnie o polskim rzeźbiarzu, zapomnianym raczej, Stanisławie Szukalskim. Który, kolejna ciekawostka, przyjaźnił się z klanem DiCaprio. Dzięki temu, powyższy wstęp nie wydaje się być już tak bardzo nie na temat, prawda robaczki?<br />
<br />
Stanisław Szukalski (1893 - 1987) - artysta rzeźbiarz, pracownik chicagowskiej rzeźni, twórca zermatyzmu, przywódca szczepu Rogate Serca, a przy tym osobnik obłąkany niczym marcowy zając.<br />
<br />
Postać Szukalskiego-artysty przysłaniają trochę jego ekscentryczne poglądy. W jego sposobie patrzenia na świat nacjonalizm szedł ramię w ramię z antysemityzmem oraz antyklerykalizmem, mieszał się ze słowianofilstwem, kultem siły, młodości i wiarą w bogów słowiańskich. Do tego dochodziły pokręcone pseudonaukowe teorie na temat historii języków i pochodzenia rasy Słowian. <br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_HN9btILNIDGrASu7fTiAwcEwJWiU0XnKpYsB8MrolhrBZSPSPwfNokPXEhY0qvFRnJAbFsoS5dTY7SVWgS8PDom3kpdMPUDVVC5L9N1gbdBzEHo_3reBX39cku6TbSOPQQJSK9pbInc/s1600/swiatowid_3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_HN9btILNIDGrASu7fTiAwcEwJWiU0XnKpYsB8MrolhrBZSPSPwfNokPXEhY0qvFRnJAbFsoS5dTY7SVWgS8PDom3kpdMPUDVVC5L9N1gbdBzEHo_3reBX39cku6TbSOPQQJSK9pbInc/s1600/swiatowid_3.jpg" height="320" width="229" /></a>Marzył o stworzeniu nowej Polski - silnej, opartej na kulturze i
wierzeniach słowiańskich. Podchodził do tego nie od strony politycznej,
ale artystycznej (co mu się chwali). Uważał, ze Polska stanie się silnym krajem jedynie wtedy
gdy przestanie "pawiem narodów być i papugą", porzuci powielanie obce
wzorców i stworzy własną kulturę opartą na spuściźnie słowiańskiej.
Zarówno w pismach "politycznych" oraz "historycznych", jak i w
twórczości artystycznej nawiązywał do tradycji słowiańskich, a
przynajmniej do tego co uważał za nie. Stworzył symbol Toporła,
który był używany m. in. do znakowania nieżydowskich sklepów. Teraz z
uporem maniaka posługują się nim różne Nikloty i inne Zadrugi
("Patriotyczny ptak z trzonkiem").<br />
Jak wspominałem na początku,
Szukalski był conieco odklejony od rzeczywistości. Chciał zostać wieszczem-przywódcą narodu, który poprzez sztukę obudzi serca i popchnie lud do tworzenia nowego państwa.<br />
Centrum kulturalno-religijnym Polski miała być umiejscowiona w wawelskiej Smoczej Jamie Duchtynia, gdzie mieszkał duch Polski. Przed wejściem do niej miał stać pomnik Oswobodziciela o twarzy Piłsudskiego, wewnątrz było miejsca dla grobowca Marszałka oraz statua Światowida, którego cztery twarze
przedstawiały największych według niego Polaków: Kazimierza Wielkiego,
Kopernika, Piłsudskiego i Mickiewicza. <br />
<br />
Józef Piłsudski był obiektem silnej fascynacji Szuklaskiego. Artysta
bardzo się obraził, kiedy po śmierci naczelnika odrzucono jego projekt
pomnika. Symbolicznym gestem wypięcia się na niewdzięczny lud polski
było przyjęcie amerykańskiego paszportu. Z perspektywy czasu okazało się
to nie takim głupim posunięciem - kiedy zaczęła się wojna Szukalski
mógł opuścić kraj i schronić się w USA. Gdyby został, prawdopodobnie nie
pożyłby za długo - albo by go wykończyli Niemcy (którzy uważali jego
sztukę za zdegenerowaną i po zajęciu Polski zniszczyli wiele jego
dzieł), albo Sowieci. A tak dożył prawie 94 lat - wiodło mu się różnie,
ale stworzył w tym czasie wiele fantastycznych rzeźb.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMt9Z7TLKacXlvqanc3fYgKvigoY9cPF7DKDw21JyLPUb7lK39BCjzSDseBu44u97BNcAPgiAK1Z732DtJhzBl3AsGE3uD3LFhxDWFn-C4i5dq80wXx3H8wS80A1WdSJ6NUTYQ4LeLxJM/s1600/11-qzc03002_pilsudski-szukalski2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMt9Z7TLKacXlvqanc3fYgKvigoY9cPF7DKDw21JyLPUb7lK39BCjzSDseBu44u97BNcAPgiAK1Z732DtJhzBl3AsGE3uD3LFhxDWFn-C4i5dq80wXx3H8wS80A1WdSJ6NUTYQ4LeLxJM/s1600/11-qzc03002_pilsudski-szukalski2.jpg" height="320" width="224" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To Piłsudski</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguNTfaB-pwTyWsDq2z1-TTetTAVzDD1rF7AiF5SaGRjx9ih-z0KM4V3UzdRbkFIUX5YoTebS6yYdRHJ7sAt9JBFFUIps1-_nIMKfjrKTDFgJ9Mn5V2NpQPRcxw5BC2NrjcW12dpHvT8vw/s1600/6szukalski_politvarus_1929.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguNTfaB-pwTyWsDq2z1-TTetTAVzDD1rF7AiF5SaGRjx9ih-z0KM4V3UzdRbkFIUX5YoTebS6yYdRHJ7sAt9JBFFUIps1-_nIMKfjrKTDFgJ9Mn5V2NpQPRcxw5BC2NrjcW12dpHvT8vw/s1600/6szukalski_politvarus_1929.jpg" height="256" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I to też Piłsudski</td></tr>
</tbody></table>
Poglądy poglądami,a sztuka sztuką - w ostatecznym rozrachunku nie liczy się co artysta sobie wyobrażał na temat tych czy innych ludzi, ale co stworzył. Rzeźby i obrazy Szukalskiego są nierozerwalnie związane z jego teoriami, jednak dla odbiorcy początku XXI wieku mogą funkcjonować bez podłoża teoretycznego.<br />
Kto raz zetknął się z dziełami Szukalskiego bez trudu rozpozna inne jego
twory - monumentalne posagi, kipiące energią i okraszone dziwaczną
symbolika od razu wskazują na postać autora. Ciężką prostotę łączył z
motywami roślinnymi i zwierzęcymi. Wbrew swojej ideologii dodawał
elementy zaczerpnięte z innych kultur - m. in. Indian Ameryki
Południowej, Bliskiego i Dalekiego Wschodu, Egiptu. Jego rzeźby, nawet
te niewielkich rozmiarów, sprawiają wrażenie potężnych monolitów,
wykutych przez jakieś zapomniane plemiona przedludzkich tytanów. Emanują
siłą i wewnętrzną mocą, a przynajmniej sprawiają takie wrażenie. Są
nasycone symbolami. Wielkie, majestatyczne, wydają się być obiektami
pogańskich kultów.<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizbDI0WKJI0DRBE_h8f8KD9pSVVyTkCE6HSLRcdemptgDnxBqTknqK66gxDrGH9ebeXqeCj8ve_lqfTni0Gb144h0S_oEyxUPdQcXn9ZkTl850k_9l1Op1HGVwvIiBEfq2hrMLvCshwsY/s1600/0-stanislaw-szukalski-remussolini-19321.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizbDI0WKJI0DRBE_h8f8KD9pSVVyTkCE6HSLRcdemptgDnxBqTknqK66gxDrGH9ebeXqeCj8ve_lqfTni0Gb144h0S_oEyxUPdQcXn9ZkTl850k_9l1Op1HGVwvIiBEfq2hrMLvCshwsY/s1600/0-stanislaw-szukalski-remussolini-19321.jpg" height="200" width="100" /></a>Dużą sympatią darzył Mussoliniego - wyrzeźbił nawet pomnik Duce, który miał być prezentem dla
niego od polskiego ambasadora, jednak kiedy dyplomaci zobaczyli dzieło,
doszli do wniosku, że podziękują. Bo wyobraźcie sobie państwo (albo
lepiej popatrzcie, zamieszczam obok) - Mussolini na czworakach,
przedstawiony jak Wilczyca Kapitolińska, z dwoma wilczkami pod piersią i
dumnie wzniesiona prawicą. Cóż, sam pomnik bardzo ładny, jednak ludzie o
umysłach spaczonych i występnych mogą go opacznie odczytać, hihihi.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB94hDvW2lAfUSP9_NB62sfeSrSDBjCSHXH-ilNedZWDYHDffz-8w8EmS7emffMtYjrOqJwa-ZDLdQ1m-ZOFUl678Rpf8HA012kRh2XDVL15mBylgIVL1eD80l3VSnpUxHmgKij1g_NAk/s1600/432px-5410_Szukalski_wystawa_w_Krakowie_1936-3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB94hDvW2lAfUSP9_NB62sfeSrSDBjCSHXH-ilNedZWDYHDffz-8w8EmS7emffMtYjrOqJwa-ZDLdQ1m-ZOFUl678Rpf8HA012kRh2XDVL15mBylgIVL1eD80l3VSnpUxHmgKij1g_NAk/s1600/432px-5410_Szukalski_wystawa_w_Krakowie_1936-3.jpg" height="200" width="143" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wernisaż w Krakowie, rok 1936</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Przed wojną był twórcą hołubionym - miał wokół siebie uczniów, adoratorów, naśladowców - zarówno w kraju, jak i po drugiej stronie wielkiej wody. W 1929 roku założył grupę artystyczną Szczep Rogate Serce, której członkowie hołdowali jego poglądom. Wstępując do grupy przyjmowali "słowiańskie imiona" np. Ładomir z Krakowa, Kurhanin ze Słociny, Ziemitrud z Kalwarii czy Słońcesław z Żołyni.<br />
Wesołe chłopce.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGMy9DqZVH-S5c5lpSneoCLZVSw8jseTlILd4GLssCphr7gZSPn1CU9viu_QwUiRuL9ga4ikLqtDg_pUCxBLXusQH93NzcrvBxa4s2Rt2k8ly8F_cbTLEVFOkKpo7nCFlpsssIPQ9V2NU/s1600/PIC_1-K-6333-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGMy9DqZVH-S5c5lpSneoCLZVSw8jseTlILd4GLssCphr7gZSPn1CU9viu_QwUiRuL9ga4ikLqtDg_pUCxBLXusQH93NzcrvBxa4s2Rt2k8ly8F_cbTLEVFOkKpo7nCFlpsssIPQ9V2NU/s1600/PIC_1-K-6333-1.jpg" height="200" width="143" /></a>Był artystą bezkompromisowym, nieulegającym presji opinii publicznej. Wolał niektórych zbyt awangardowych projektów nie realizować niż iść na jakiekolwiek ustępstwa. W 1925 wygrał konkurs na pomnik Adama Mickiewicza dla Wilna. Niestety, uznano, że mimo, iż jego praca była najlepsza, to jednak rzeźba, nawiązująca stylem do sztuki Indian południowoamerykańskich, przedstawiająca wieszcza, karmiącego swoją krwią orła białego nie jest tym, czego miasto by sobie życzyło i projekt (jak wiele innych Szukalskiego) nie został wykonany.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8T_Tft14cBN77rwO70-pOOyND8H2DZ6lPPFwbSCQ49nN689CdFS5BhkUK2rMp3Fh8UhwD5ry3100CMaWXf0gvX_pQcm2PiVDIXxMtfzLG2UMjAMAO6Qw4__xc-feyid1tKcrALuE0Hek/s1600/mermaid_of_warsaw.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8T_Tft14cBN77rwO70-pOOyND8H2DZ6lPPFwbSCQ49nN689CdFS5BhkUK2rMp3Fh8UhwD5ry3100CMaWXf0gvX_pQcm2PiVDIXxMtfzLG2UMjAMAO6Qw4__xc-feyid1tKcrALuE0Hek/s1600/mermaid_of_warsaw.jpg" height="320" width="233" /></a></div>
Szukalski był również twórcą teorii, wedle której wszystkie języki wywodziły się od jednego pierwotnego języka - macimowy (po angielsku "protong"). Polski miał być najbardziej doń zbliżony, a sami Polacy (Słowianie) wywodzili się z Wyspy Wielkanocnej. Te karkołomne teorie miały odzwierciedlenie w jego sztuce. Projekt warszawskiej syrenki miał zakładał, że statua będzie otoczona przez miniaturowe repliki słynnych głów.<br />
<br />
Po śmierci rzeźbiarza jego prochy zostały rozsypane na Wyspie Wielkanocnej.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOy2z2NkDl8AzffD9Nz-G8G4ApXXl8m_X4InQwBskcXsdsWCCz0KP2nH5XtmBuRp-zXzsjMMoGbTNmanSS5hVwUAJF-OV32INcdz8z7qNmWca6MqJzSJWYPjx7XnItxZXKnh5PrQ9agtA/s1600/projekt_pomnika_jana_pawa_ii_1980_400.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOy2z2NkDl8AzffD9Nz-G8G4ApXXl8m_X4InQwBskcXsdsWCCz0KP2nH5XtmBuRp-zXzsjMMoGbTNmanSS5hVwUAJF-OV32INcdz8z7qNmWca6MqJzSJWYPjx7XnItxZXKnh5PrQ9agtA/s1600/projekt_pomnika_jana_pawa_ii_1980_400.jpg" height="320" width="201" /></a>Jako prawdziwy rodzimowierca, Szukalski gardził chrześcijaństwem, uważając je za religię słabych, która przeszkadzała rozwojowi kraju. Jednak, w późniejszym okresie życia, jego niechęć jakby wygasła. Stworzył kilka dzieł o charakterze religijnym - m. in. Pietę, a kiedy Karol Wojtyła został wybrany papieżem, zaprojektował pomnik przedstawiający nowego biskupa Rzymu jako umięśnionego giganta, niszczącego jałtańską hydrę. Rzeźba, rzecz jasna, nigdy nie została postawiona. A szkoda - wyobraźcie sobie państwo: na dziedzińcu, przykładowo Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II zostaje odsłonięty monument Szukalskiego, niebo momentalnie zasnuwają burzowe chmury, w ziemię uderzają setki, tysiące piorunów, wszystkie potworkowate pomniki JP2, których tyle się ostatnimi laty namnożyło, rozpadają się w pył, a Czesławowi Dźwigajowi wybucha wątroba. Czyż to nie byłoby piękne? Byłoby.<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Czy Szukalski był geniuszem? Tak. Czy był obłąkany? Prawdopodobnie. W dzisiejszych czasach możemy potępiająco kiwać paluszkiem na jego poglądy i natrząsać się z jego teorii, ale jednocześnie musimy docenić jego twórczość. Tzn. nie musimy, ja nikogo nie zmuszam, to tylko taka figura retoryczna - wyrażam zdanie jeno i byłoby mi bardzo miło, gdybyście się, szanowni państwo ze mną zgodzili. Niemniej, doradzam zapoznać się, a nuż trafi się okazja dzięki temu zabłysnąć w towarzystwie. <br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4Qb0xAR4KXDffWZsyoflkUN8v3i8iNKTEpGjHd9xS-c9Lq8ZQyiaT06IdEIWUu1ICzgExp5yrcYhu7kifwBkqRT8gPrJDS81a5tcbVobDE0VoWjsCm5ymQse3J5bUmLOwu0c-mc8PV_Y/s1600/Cecora.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4Qb0xAR4KXDffWZsyoflkUN8v3i8iNKTEpGjHd9xS-c9Lq8ZQyiaT06IdEIWUu1ICzgExp5yrcYhu7kifwBkqRT8gPrJDS81a5tcbVobDE0VoWjsCm5ymQse3J5bUmLOwu0c-mc8PV_Y/s1600/Cecora.jpg" height="320" width="217" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2VpMBWe5P5qcs2dxU0GdOy-5115z3XAfKQ_6xnmXk7rUhQpL_xEeprXVPapzalVHyGdJKJfqVUmxuaaGLXJtvDGGMdG91OATo03CKSy8dHH2aIdn-I-_OYbirnikKa10-GGQrgy8BrIg/s1600/bor_komorowski.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2VpMBWe5P5qcs2dxU0GdOy-5115z3XAfKQ_6xnmXk7rUhQpL_xEeprXVPapzalVHyGdJKJfqVUmxuaaGLXJtvDGGMdG91OATo03CKSy8dHH2aIdn-I-_OYbirnikKa10-GGQrgy8BrIg/s1600/bor_komorowski.jpg" height="400" width="312" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tadeusz "Bór" Komorowski</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiz8Nrrqj_fNUyomeDzB_7wkIYPvQ5P3I_lxLNoMfdoyp6PFe36kkXFxz93tPjjX6iYE4Wwp0rG11jX2Tx0JwxHJSOhAWRy74vK996IwxYExN6D-XCsOp2aGo7dYC4XMcfiLZecdxyQQ68/s1600/krakstanislav_17b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiz8Nrrqj_fNUyomeDzB_7wkIYPvQ5P3I_lxLNoMfdoyp6PFe36kkXFxz93tPjjX6iYE4Wwp0rG11jX2Tx0JwxHJSOhAWRy74vK996IwxYExN6D-XCsOp2aGo7dYC4XMcfiLZecdxyQQ68/s1600/krakstanislav_17b.jpg" height="400" width="298" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFE2ZNH3smtZr8SpFtYqsuKHf8n3AI1NgnhqznCMv66wXZljq-RO95frPT5UcLdDFzRwO_brG4AAtbOuhHBog1MM-Ng0IeAMblCS__ZKr77ywuK5HwR_AKd9k8rhj6nZl4M9faQ-Aqf3U/s1600/Szukalski-Stein-109-large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFE2ZNH3smtZr8SpFtYqsuKHf8n3AI1NgnhqznCMv66wXZljq-RO95frPT5UcLdDFzRwO_brG4AAtbOuhHBog1MM-Ng0IeAMblCS__ZKr77ywuK5HwR_AKd9k8rhj6nZl4M9faQ-Aqf3U/s1600/Szukalski-Stein-109-large.jpg" height="328" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyBqOlaG4-PH6_ocRZE9oxBsSYChHBPYT52ohRhB7yHA2G7jeiXnb_zkkp_WR6bqglt8wN_GrI5K8zeKrn85VxKdgeb_H8eziY07nyKwD0wZC2xJK4mi9_Ft5kReBMI6sUphUMJUZnAeA/s1600/so%C5%82%C5%BCenicyn.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyBqOlaG4-PH6_ocRZE9oxBsSYChHBPYT52ohRhB7yHA2G7jeiXnb_zkkp_WR6bqglt8wN_GrI5K8zeKrn85VxKdgeb_H8eziY07nyKwD0wZC2xJK4mi9_Ft5kReBMI6sUphUMJUZnAeA/s1600/so%C5%82%C5%BCenicyn.jpg" height="400" width="376" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sołżenicyn</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGKcuUk3ShrZz8eHamiB5LhmlKmuLi0tXnfHccRdAAlSjcjP9_ZbFTowDlmlxkXbVDKCs_vyovgaWbiMwsPXEsHIGXy1sugC7y1R7qoiiiqVclMF9A5Oz6Gie2PoRhwyI-j3xGhhxxk_0/s1600/szukalski-swiatynia-0705280103.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGKcuUk3ShrZz8eHamiB5LhmlKmuLi0tXnfHccRdAAlSjcjP9_ZbFTowDlmlxkXbVDKCs_vyovgaWbiMwsPXEsHIGXy1sugC7y1R7qoiiiqVclMF9A5Oz6Gie2PoRhwyI-j3xGhhxxk_0/s1600/szukalski-swiatynia-0705280103.jpg" height="400" width="313" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiJY1WGZC_zflCCo99n33J0NCM17KfoauQgF3gjuG5OTWrK7c6RHWNY8cZxNkWQFirFPj4im52Rs9xO4F8tM_uLzlJC4C27V4hudkcjiVrFkgkKraBl4teCP-dMLrPF-RqYYd6OdAM9Cg/s1600/struggle.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiJY1WGZC_zflCCo99n33J0NCM17KfoauQgF3gjuG5OTWrK7c6RHWNY8cZxNkWQFirFPj4im52Rs9xO4F8tM_uLzlJC4C27V4hudkcjiVrFkgkKraBl4teCP-dMLrPF-RqYYd6OdAM9Cg/s1600/struggle.jpg" height="400" width="333" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9InFJ1Vha6657j3UI5BVgGGLXQLnQot9I4epITNdy1c1ep2QPBTL5Dfl56kM1y1j_DjwED6yR3CPzNtHfeV88T4v0h-AznzBt5wAtpZAemdSQ-sv2hgrMfCtVyJ1zYfWKiKtPa2mNJJg/s1600/z10695822Q.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9InFJ1Vha6657j3UI5BVgGGLXQLnQot9I4epITNdy1c1ep2QPBTL5Dfl56kM1y1j_DjwED6yR3CPzNtHfeV88T4v0h-AznzBt5wAtpZAemdSQ-sv2hgrMfCtVyJ1zYfWKiKtPa2mNJJg/s1600/z10695822Q.jpg" height="400" width="377" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mikołaj Kopernik</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-75845061402834865792013-01-22T08:58:00.000-08:002013-01-22T08:58:26.278-08:00Ameryka jest pokręcona i, szczerze mówiąc, trochę głupia<div style="text-align: justify;">
Na początek chciałbym napisać, że przez większość życia myślałem, że J. G. Ballard jest Amerykaninem. Nie wiem dlaczego. Może to wina Spielberga.<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYC7y2T8UjOQOMDExwANX-TmVOKwmkBc48WushirwFv40syLe_iKfIR2bkVvHQMLLzTsE3okb3yaQSKT76w7T74TdqTlDmlEMkMroQGATiA4yG5tbJlZbHIRRJOcsqRJSxivfZHyxeMY0/s1600/witaj-ameryko,pd,96583.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYC7y2T8UjOQOMDExwANX-TmVOKwmkBc48WushirwFv40syLe_iKfIR2bkVvHQMLLzTsE3okb3yaQSKT76w7T74TdqTlDmlEMkMroQGATiA4yG5tbJlZbHIRRJOcsqRJSxivfZHyxeMY0/s1600/witaj-ameryko,pd,96583.jpg" /></a>Ale mniejsza z tym. Nie tak dawno temu przeczytałem jego "Witaj, Ameryko" (Ballarda, nie Spielberga). Tytułowy kontynent został spustoszony przez katastrofę ekologiczną, a większość obywateli uciekła do Europy. Sto lat później, potomkowie tych emigrantów (którzy byli potomkami emigrantów) przybywa z ekspedycją, żeby sprawdzić co się tam aktualnie dzieje. Po pierwszych stronach spodziewałem się twardej historii o zmaganiu się z nieokiełznaną przyrodą, własnymi słabościami, zdradą towarzyszy. Opowieści o tym jak zmienia się ludzka natura w ekstremalnych warunkach. Coś w stylu conradowo-hemingwayowskim. I trochę tak było. Na początku. A później zmieniło się w szaloną zabawę z kliszami amerykańskiej kultury. Pojawiają się nowi Indianie - plemiona Biurokratów, Gangsterów, Astronautów, Gejów i Rozwódek. Tubylcy są niemalże skończonymi analfabetami, a imiona przybierają nazw dawnych marek i firm. Bohaterowie odkrywają odradzającą się Amerykę w dżungli Las Vegas, gdzie prezydent Charles Manson stara się odtworzyć państwo przy pomocy małoletnich Meksykanów, a wspomaga go naukowiec budujący roboty na podobieństwo dawnych gwiazd filmowych i byłych prezydentów.<br />
<br />
Ballard bezwstydnie naśmiewa się z marzeń nowych kolonistów i ich wizji Ameryki. Każdy z nich był opętany jednym z amerykańskich mitów: mitem prezydenta USA, dzikiego zachodu, bogactwa, imperium, potęgi nuklearnej. Autor pokazał jak groteskowe są te mity. Prawdziwa Ameryka jest zupełnie inna: zwykła, nieromantyczna, brutalna i odrobinę głupia. Oczywiście, przez pryzmat bohaterów pokazuje jakie jest powszechne wyobrażenie europejczyka o Stanach Zjednoczonych. Wyobrażenie, budowane na bazie popkulturowej: filmach, książkach, komiksach, serialach. Amerykański Sen o innym świecie, który jednak jest trochę podobny do naszego, ale jednak inny. Większy, bogatszy, dający nieograniczone możliwości. Państwo sprawiedliwych, które potrafi przeciwstawić się globalnemu terroryzmowi oraz atakowi z innej planety i na którym te ataki się koncentrują. Pępek świata, nowe centrum cywilizacji zachodniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
"Witaj, Ameryko" nie jest wybitną powieścią - pewne watki zostały wyraźnie potraktowane po łebkach, inne niepotrzebnie rozwleczone. Znalazło się też kilka głupotek. Ale ja Ballarda lubię. Lubię surowość jego stylu i nieustępliwy pesymizm. Jak się czyta jego utwory (zwłaszcza te science-fiction, które dzieją się w odległej przyszłości, czyli na przełomie XX i XXI) to człowiek aż się cieszy, że świat się jeszcze trzyma i wygląda tak jak wygląda. Poza tym książkę można dorwać za równowartość dwóch piw (w sklepie, nie w Pięknym psie).<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Jak już jesteśmy przy temacie Ameryki, to warto by było posłuchać trochę country, prawda? Albo prawie country. Piosenka którą prezentuję w pierwotnej wersji była jak najbardziej country i śpiewała ją Tammy Wynette. Jak by to ująć? Nigdy nie znalazła się na liście moich 100 000 ulubionych kawałków. potem była wersja Blues Brothers, która była już fajniejsza. A ostatnio natrafiłem na cover w wykonaniu Motorhead i z wokalem Wendy O. Williams. Tak, to było to. Banda alkoholików i narkomanów zamieniła smętne postękiwanie w metalowo-panczurową petardę.<br />
<br />
Mroczna ciekawostka: panie Wynette i Williams pożegnały się z tym padołem łez tego samego dnia - 6 kwietnia 1998 roku. Tammy pokonał skrzep krwi, a Wendy strzeliła samobója.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/jTSu8jGcTXg" width="420"></iframe><br />
<br />
Mroczna ciekawostka #2: Stand By Your Man śpiewał również wampir Cassidy, w "Kaznodziei", Gartha Ennisa. Który swoją drogą też tworzy bardzo dziwno-kliszową wizję Stanów i przyległości.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYLRWEnMIELqqZ5nZVTsHIRf_4rzYaYNz3wErL06GulpCfcMkI8CaA-sqxF8fJjtjAnY6Mi4_SXdyEGMMEHmL4eE1rkYYZ4xaGOp2jVSoG3zA_G3VoJtuaylCxeB4s58j7qHNdPMX-Emc/s1600/cassisnging.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYLRWEnMIELqqZ5nZVTsHIRf_4rzYaYNz3wErL06GulpCfcMkI8CaA-sqxF8fJjtjAnY6Mi4_SXdyEGMMEHmL4eE1rkYYZ4xaGOp2jVSoG3zA_G3VoJtuaylCxeB4s58j7qHNdPMX-Emc/s320/cassisnging.png" height="386" width="400" /></a></div>
<br /></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-76718705710586103392013-01-18T13:24:00.002-08:002013-01-18T13:24:31.661-08:00Liga i przyległości. klik.<div style="text-align: justify;">
Zdarzyło mi się niedawno napisać conieco o ostatniej części Ligi Niezwykłych Dżentelmenów. Jednak to co z tego wyszło okazało się być za dobre na tego obszczymurskiego bloga i powędrował na Kolorowe Zeszyty. Jeśli szanowna publiczność ma ochotę zapoznać się ze wspomnianym tekstem to proszę kliknąć - o, <a href="http://kolorowezeszyty.blogspot.com/2013/01/1223-liga-niezwykych-dzentelmenow.html">tutaj</a>. Właśnie tak. Albo <a href="http://kolorowezeszyty.blogspot.com/2013/01/1223-liga-niezwykych-dzentelmenow.html">tutaj</a>. Ewentualnie <a href="http://kolorowezeszyty.blogspot.com/2013/01/1223-liga-niezwykych-dzentelmenow.html">tutaj</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dla uciechy szanownej tu i teraz dorzucam jeszcze parę ciekawostek, które mniej lub bardziej łączą się tematycznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jedną z głównych postaci najnowszej serii o przygodach Niezwykłych Dżentelmenów jest lietracka wersja niezwykle znanego i lubianego Aleister Crowley - jednego z najpotężniejszych nowożytnych magów. Warto dodać, że Crowley, znany także jako brat Perdurabo, Mistrz Therion lub Bestia 666 był także himalaistą, poetą, szarlatanem, szachistą i narkomanem. Niedawno natknąłem się na całkiem ciekawą sesję zdjęciową nawiązującą do tej postaci. Modelka nazywa się Aneta Kowalczyk, a fotograf przedstawia się jako Kacper Lipiński.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jedno na zachętę, a resztę proszę sobie obejrzeć <a href="http://ac2012.com/2013/01/13/photography-aneta-kowalczyk-kacper-lipinski/">tutaj</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTtKOgGy70qTYdKOgnULu3lYTVfF0qL_RA-etJ1XmYM5JdCC_x8uKuRMHV_w9cmloGJymly2LvJGHJ5jqvgsDy1Ujtm84yKRcu7UCEqRveks5NbvrJmfP2WGeE5MUCjPMSMh0ZSbTmwSA/s1600/aneta-kowalczyk-aleister-crowley-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTtKOgGy70qTYdKOgnULu3lYTVfF0qL_RA-etJ1XmYM5JdCC_x8uKuRMHV_w9cmloGJymly2LvJGHJ5jqvgsDy1Ujtm84yKRcu7UCEqRveks5NbvrJmfP2WGeE5MUCjPMSMh0ZSbTmwSA/s1600/aneta-kowalczyk-aleister-crowley-1.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czytając "Wyznania młodego pisarza", Umberto Eco natknąłem się na kawałek, w którym ten najprzystojniejszy z żyjących Włochów sam bawi się w Ligę Niezwykłych Dżentelmenów. Nie wiem czy Eco miał styczność z komiksem Moore'a i O'Neilla. Nigdzie nie znalazłem na ten temat informacji. Fragment przytaczam w całości, mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:DontVertAlignCellWithSp/>
<w:DontBreakConstrainedForcedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
<w:Word11KerningPairs/>
<w:CachedColBalance/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" Name="Body Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}
</style>
<![endif]-->
</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<i><span style="mso-fareast-font-family: "MS Mincho";">Wiedeń, 1950. Minęło dwadzieścia lat, lecz Sam Spade nie
zaprzestał poszukiwań Maltańskiego Sokoła. Jego łącznikiem był teraz Harry
Limę, rozmawiają właśnie na szczycie diabelskiego młyna w Praterze. Wychodzą z
gondoli i udają się do Mozart Cafe, gdzie Sam gra „As Time Goes By” na lirze.
Przy stoliku w tyle sali siedzi Rick, z kącika ust zwisa mu papieros, na twarzy
gorzkie spojrzenie. Znalazł klucz do dokumentów, które przekazał mu Ugarte,
teraz pokazuje Samowi Spade zdjęcie Ugarte: „Kair!” mruczy detektyw. Rick ciągnie
dalej swą opowieść: kiedy wszedł triumfalnie do Paryża z kapitanem Renault,
jako członek wyzwoleńczej armii generała de Gaulle’a, usłyszał o niejakiej
Smoczej Damie (podobno zabójczym Roberta Jordana podczas wojny domowej w
Hiszpanii), którą służby wywiadowcze naprowadziły na ślad sokola. Powinna tu
być lada moment. Otwierają się drzwi, pokazuje się w nich kobieta. „lisa!”
krzyczy Rick. „Brigid!” krzyczy Sam Spade. „Anna Schmidt!” krzyczy Limę. „Panno
Scarlett!” krzyczy Sam, „Wróciła pani! Niech pani już nie męczy mojego szefa.” </span></i></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<i><span style="mso-fareast-font-family: "MS Mincho";">Z ciemności baru wyłania się mężczyzna z sarkastycznym uśmiechem
na twarzy. To Philip Marlowe. „Chodźmy, panno Marple”, mówi do kobiety. „Na
Baker Street czeka na nas Ojciec Brown”.</span></i></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-fareast-font-family: "MS Mincho";">Ot, tak ciekawostka. </span><i><span style="mso-fareast-font-family: "MS Mincho";"></span></i></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<i><span style="mso-fareast-font-family: "MS Mincho";"><br /></span></i></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-fareast-font-family: "MS Mincho";">Na koniec proponuję posłuchać śpiewającego Alana Moore'a. Oj, tak - to człowiek wielu talentów. Bądźmy wdzięczni niebiosom/piekłom/bogom/opatrzności, że zajmuję się sztuką, a nie na przykład budową morderczych robotów.</span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-fareast-font-family: "MS Mincho";"><br /></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-fareast-font-family: "MS Mincho";">Ponownie muszę prosić szlachetną widownię o kliknięcie, bo filmiku nie można umieszczać na swoich stronach. Zdarza się. No, to kliknijcie moi mili - <a href="http://www.youtube.com/watch?v=FRBG9u2i9Oo&feature=youtu.be">tutaj</a>.</span></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-42201612169336738882012-12-29T15:16:00.001-08:002012-12-29T15:16:01.390-08:00An Even Scarier Solstice - świątecznych rozmaitości ciąg dalszy<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheqi3DrWdo5I6Oa_POQ1y9PQknf3JKOin-GL4Cy_bsftnvgwPdj9WBxMmI77f1i57L8Abmpy34WoljMWEbq0AogmCCcAdfG5WAipVasMoY7JYiZvnzz6hKCcr9Ehr4IG8za52cvwSdFIk/s1600/doctorsnowmen.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheqi3DrWdo5I6Oa_POQ1y9PQknf3JKOin-GL4Cy_bsftnvgwPdj9WBxMmI77f1i57L8Abmpy34WoljMWEbq0AogmCCcAdfG5WAipVasMoY7JYiZvnzz6hKCcr9Ehr4IG8za52cvwSdFIk/s1600/doctorsnowmen.jpg" height="226" width="320" /></a></div>
Święta nie byłyby świętami bez świątecznego odcinka "Doctora Who".
Tegoroczny okazał się być bardzo, bardzo dobry. Moffat kontynuuje tworzenie odcinków świątecznych w nawiązaniu do klasyki literatury angielskiej - dwa lata temu była "Opowieść wigilijna", w zeszłym roku "Opowieści z Narnii" - tym razem uraczył nas delikatnymi aluzjami do Mary Poppins i bardzo dosłownymi odniesieniami do Sherlocka Holmesa. Dawno nie było tak zabawnego odcinka tego serialu. Moffat dał Doktorowi całą brygadę towarzyszy - w zmaganiach ze złowrogimi bałwanami z kosmosu wspierają go: Madame Vastra (jaszczuroludzka pani detektyw), jej żona, Jenny, sontariański pielęgniarz Strax, a także nowa towarzyszka - Clara Oswin (tak na marginesie - bardzo tajemnicza postać). Dawno Doktor nie miał tak doskonale dobranej drużyny (ostatnio podobnie rozkoszna grupa była w czasach gdy w TARDIS woził się kapitan Jack Harkness). Ci bohaterowie idealnie do siebie pasują - w grupie wyglądają naprawdę naturalnie, a ich dialogi skrzą się dowcipem. Nowa towarzyszka zrobiło rewelacyjne wrażenie - coś czuję, że może bardzo szybko stać się moją towarzyszką. Oswin jest niezwykle żywiołowa, dowcipna i bezczelna - ale nie chamska (jak się nieraz zdarzało). A przy tym jest całkiem ładna. Ale to już cecha drugorzędna.<br />
Fabuła tego odcinka może nie zachwyca, ale wszystko wynagradzają bohaterowie i ich radosne przekomarzania. A wiktoriański Londyn wraz z grasującymi zębatymi bałwanami i lodową guwernantką jest bardzo klimatyczny. O takiego Doktora walczyłem.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5Zg9iVCuuv2t4zTNeStQ43LiwuBJrJ1yzndkIOp9xEi8HnQ7rta9H-O4M9mD0TxdlvgPo1yBplecVhQLRZ5Cc1ML_kErJAfsKmCEI2VgrL139VLeaxyzh-A0oP23gbguBeeQLxXHymRc/s1600/jenny-strax-vastra.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5Zg9iVCuuv2t4zTNeStQ43LiwuBJrJ1yzndkIOp9xEi8HnQ7rta9H-O4M9mD0TxdlvgPo1yBplecVhQLRZ5Cc1ML_kErJAfsKmCEI2VgrL139VLeaxyzh-A0oP23gbguBeeQLxXHymRc/s1600/jenny-strax-vastra.jpg" height="164" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Madame Vastra, Strax i Jenny</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
A teraz będę się chwalił prezentami, które dostałem w tym roku. Bo taki ze mnie chwalipięta. Bo mogę. Bo to mój blog i mogę sobie na nim wypisywać co mi się żywnie podoba.<br />
Moja nieoceniona dziewczyna podarowała mi dziesiąty tom "Baśni" Milligana. To wciąż jest bardzo przyjemny komiks. Może formuła się powoli wyczerpuje, może robi się z tego mainstreamowy tasiemiec, ale mnie ten cykl póki co nie nudzi. A wręcz przeciwnie. Dostałem też eseje o kresach Chrzanowskiego - jeszcze nie czytałem, ale to kwestia najbliższych dni. Kolejnym sympatycznym prezentem jest płótno z Iron Manem, autorstwa Barry'ego Windsora-Smitha. Chociaż mój zachwyt ciut się zmniejszył, kiedy się zorientowałem, że to nie jest to oryginał. Najwyraźniej nie można mieć wszystkiego.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBX9R8BmW-Tm2CiX_WA4f8sog6sOUpHncSBMkYhyjpzsC3AVcMp6kuDpHRVviZ1XPvlobVQaVtqaeDeUbLwmRb9MBRNKMIIZVlxZGxrytPuQKgGGvbIa4IZzLglDclQriBY1WdmaRNiPk/s1600/IMG_20121229_205337.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBX9R8BmW-Tm2CiX_WA4f8sog6sOUpHncSBMkYhyjpzsC3AVcMp6kuDpHRVviZ1XPvlobVQaVtqaeDeUbLwmRb9MBRNKMIIZVlxZGxrytPuQKgGGvbIa4IZzLglDclQriBY1WdmaRNiPk/s1600/IMG_20121229_205337.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<br />
Najlepszą rzecz dała mi Valentino (której <a href="http://duze-podroze.blogspot.com/">bloga</a> niedawno polecałem). Włóczkowy Cthulhu. Własnoręcznie wykonany. Naprawdę. Jest cudowny. Kocham go. Podziwiajcie na tym kiepskiej jakości zdjęciu!<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhipEgtBnieXf1tqMSJeGtPMYuBphBYcy0Hp9x9RFAZxVXFWAN7oHtf6ud_PIx4Dp9T9h3BuQf0b_NhyphenhyphenvFNKnVyH23ZopPD2JrYoCOpgTrj0B5et2waXEV_gLY_RxB5PS8BYiY5ongJTLY/s1600/IMG_20121229_122503.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhipEgtBnieXf1tqMSJeGtPMYuBphBYcy0Hp9x9RFAZxVXFWAN7oHtf6ud_PIx4Dp9T9h3BuQf0b_NhyphenhyphenvFNKnVyH23ZopPD2JrYoCOpgTrj0B5et2waXEV_gLY_RxB5PS8BYiY5ongJTLY/s1600/IMG_20121229_122503.jpg" height="320" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najlepszość</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oprócz tego dostałem parę innych drobiazgów, m. in. bardzo fajną, dużą patelnię. No, ale przecież nie będę robił zdjęcia patelni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiejsza kolęda pochodzi z następnej płyty <a href="http://www.cthulhulives.org/">The H. P. Lovecraft Historical Society</a> - "An Even Scarier Solstice"</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/ptP0OR-e7rI" width="420"></iframe>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejną piosenkę dostarcza dziś wujek Douglas - jak łatwo można się domyślić po tytule, jest to świąteczna wersja hiciora sprzed lat. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/09nn7ac3cQo" width="420"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Swoją drogą - mam wrażenie, że szlachetny Douglas P. coraz bardziej upodabnia się do miłościwie nam panującego prezydenta Komorowskiego. Intrygujące i zastanawiające.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKmgxt3SAXwKPI9eiKbZ6EmqQJ3mWsGwmnZ9iOz8ueflOMUg4Za_j_YYLuOIPIus_kDUS9X1rIQgybY35gaIzHTXsgJvtrb9t3VQkA5ogJeUKCoyXmNN12VDtDKl_jN1r6dT7HqaLhH6I/s1600/douglas.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKmgxt3SAXwKPI9eiKbZ6EmqQJ3mWsGwmnZ9iOz8ueflOMUg4Za_j_YYLuOIPIus_kDUS9X1rIQgybY35gaIzHTXsgJvtrb9t3VQkA5ogJeUKCoyXmNN12VDtDKl_jN1r6dT7HqaLhH6I/s1600/douglas.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-71769507401922985902012-12-28T08:09:00.002-08:002012-12-28T08:09:51.011-08:00A Very Scary Solstice - świąteczne rozmaitości<div style="text-align: justify;">
Święta to bardzo przyjemny okres. Nawet jeśli się jest satanistą/poganinem/ateistą/albigensem. Ja ten czas spędziłem nadspodziewanie spokojnie. Z nikim się nie pokłociłe, z nikim nie pobiłem, nikt mnie nie ściagał. Siedziałem, popijałem wino i czytałem "Aparatus" Pilipiuka. Bo przy takiej okazji można sobie pozwolić na nieco luzu literackiego. Ten zbiór opowiadań jako całość nie wypada specjalnie olśniewająco, ale jeden tekst - "Staw" - zasługuje na wzmiankę. Na pierwszy rzut oka może się wydawać średnio udanym horrorem, jednak dla ciut wyrobionego czytelnika jest to bardzo zręczny i zabawny pastisz opowiadań Lovecrafta. Wszyscy, którzy czytali jakiekolwiek nowele z serii Mitów Cthulhu, zapewne pamiętają standardowy antagonizm w nich występujący - główny bohater, biały przedstawiciel cywilizacji zachodniej kontra mroczni dzicy, czczący pradawne bóstwa. U Pilipuka tym oświeconym protagonistą jest młody Niemiec, stacjonujący w Warszawie w 1940 roku, a pogańską tłuszczą - bluźnierczy Polacy odprawiający rytuały w Łazienkach i żydowski uczony, prowadzący ożywioną korespondencję z uniwersytetem w Arkham. Do tego mutujące, biegające po drzewach karpie, bluźniercze zaśpiewy na 11 listopada i grasujący po parku Szkopojad. Wprawdzie w opowiadaniu obecny jest delikatny klimat grozy, jednak odbieranie tego jak horroru może prowadzić do zawodu - to przede wszystkim żart. Całkiem niezły żart.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3u5G4jvxSvds7jS_UhJBleIbRWcFWsI2pNgIbyyk87PtIvQpu3Kv37AUMg1DeIECVMcDgUhteOJOeBWywyn7D5U509YuG7_8j57LY-h2AYmyqcrxw8NaPJnKBTMh-F3zTsRecyw5dB9A/s1600/IMG_20121222_091120.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3u5G4jvxSvds7jS_UhJBleIbRWcFWsI2pNgIbyyk87PtIvQpu3Kv37AUMg1DeIECVMcDgUhteOJOeBWywyn7D5U509YuG7_8j57LY-h2AYmyqcrxw8NaPJnKBTMh-F3zTsRecyw5dB9A/s1600/IMG_20121222_091120.jpg" height="320" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bluźnierczy i kabłąkowaty Santa w jednym z krakowskich hipermarketów</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Podczas lektury "przewodnika po zabytkach i kulturze Krakowa", Rożka natknąłem się na taki fragment:<br />
<br />
<i>Podczas prowadzonych w 1979 prac restauracyjnych natrafiono w murze piwnicznym na drewnianą skrzyneczkę, w której po otwarciu znaleziono mumię pieska , a obok leżał pergamin z krótką historią pałacu oraz napis , że „tutaj spoczywa Grypsia Mopsiczka, ukochana
przyjaciółka… księżnej z hrabiów
Ossolińskich Wandy Jabłonowskiej i panny Walerii Littich”. Nadto podano, że żyła lat 10 i zdechła 7 listopada 1889 . </i><br />
<br />
Bardzo fajnie jest mieszkać w mieście, które posiada własną mumię. W dodatku mopsią.<i> </i><br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8Ch9RTiOCnJk3knSiuLSOF22AcWuHQr9CKYMxrovYtVDpJVQkPmJuNnyhitODw1274dskm1yNVuSa_l3ZNLqRWhrkCEFby5rL6DEwvCqUJHoTnontfEvFJ4eWGhqY6iWXfsasfYfUZFM/s1600/IMG_20121224_222200.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8Ch9RTiOCnJk3knSiuLSOF22AcWuHQr9CKYMxrovYtVDpJVQkPmJuNnyhitODw1274dskm1yNVuSa_l3ZNLqRWhrkCEFby5rL6DEwvCqUJHoTnontfEvFJ4eWGhqY6iWXfsasfYfUZFM/s1600/IMG_20121224_222200.jpg" height="320" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kiedy wracaliśmy z wieczerzy wigilijnej natknęliśmy się na sajlenthilowy wózek sklepowy, czyhający na rogu Szlaku i Warszawskiej. </td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbZDgnHP6U3wTiz_S2Eik2U6EmSZTKo_jQ_hztanda0pE5iHEUbisb0RwSMveyYwJJzP4oGCfs6dfyRtFoc5kAD8hP-OE4vM27QXTzxHcY3KUA7oQVnuaqNvjxkXiQtEk3pgRLkI9XobA/s1600/IMG_20121226_210920.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbZDgnHP6U3wTiz_S2Eik2U6EmSZTKo_jQ_hztanda0pE5iHEUbisb0RwSMveyYwJJzP4oGCfs6dfyRtFoc5kAD8hP-OE4vM27QXTzxHcY3KUA7oQVnuaqNvjxkXiQtEk3pgRLkI9XobA/s1600/IMG_20121226_210920.jpg" height="320" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dwa dni później grasował na Ogrodowej. Jego dalsze losy są nieznane.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<i> </i> <br />
<br />
Jedna z moich ulubionych kolęd. Z pierwszej płyty <a href="http://www.cthulhulives.org/">The H. P. Lovecraft Historical Society</a> - "A Very Scary Solstice".<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/gi0nCldkWmc" width="560"></iframe><br />
<br />
Więcej dobroci - jedna z nowszych piosenek Dropkick Murphys. Piękno i miłość.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/9d8SzG4FPyM" width="560"></iframe><br />
<br />
Przy okazji - polecajka. Blog o wojażach mojej znajomej (znanej w środowisku galicyjskich złodziei dzieł sztuki jako Valentino ) - <a href="http://duze-podroze.blogspot.com/">Duże Podróże</a>.<br />
Powiem szczerze - Cejrowski to to nie jest. I bardzo dobrze! (badum tss!) Jak ktoś lubi czytać o cudzych wyprawach, to zapraszam. Ładnie, miło i bez nadęcia.<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-73496901461103261012012-12-23T11:46:00.000-08:002012-12-23T11:46:37.873-08:00Moonrise Kingdom<div style="text-align: justify;">
Podczas seansu siedziałem z olbrzymim bananem na twarzy, chłonąc i zwyczajnie ciesząc się oglądanym obrazem. Od razu kupiłem historię, realia i bohaterów, muzyka wprowadziła mnie w iście idylliczny nastrój.<br />
A potem zacząłem przegryzać film w głowie i zrobiło mi się bardzo smutno. Wes Anderson przedstawił przepiękny, słodki (ale nie przesłodzony) i wyidealizowany obraz pierwszej, szczenięcej miłości. Związek dwójki małolatów-outsiderów został przedstawiony tak pięknie, tak niewinno-naiwnie, że aż taki stary cynik jak ja się naprawdę, szczerze wzruszył. Jednocześnie miałem świadomość, że reżyser bezczelnie naśmiewa się ze wszystkich, którzy taką miłość w dziecięctwie przeżyli (czyli prawdopodobnie ze wszystkich, bo kto za młodu nie był szaleńczo zakochany ten zapewne jest kamieniem lub potencjalnym zbrodniarzem wojennym). Bo tak to nie wygląda. To nie idzie tak gładko. Zwykle nie kończy się happy endem. Młodzi zakochani nie przeżywają fascynujących przygód. Ale nic to. Póki są młodzi niech się bawią. Potem się dorasta i nawet wspaniała wyspa i groźna przyroda tracą romantyczny urok. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhJu9Ee455adQF2HJOfZytrGdGvUGkD5tnSQveiEApGAwMixruY0a31eiLUydEaaEGlFahlkfsuteNn1MjXH0rnbsWcoZC79Rvvz7BaWZXomxx0oNKvRfvT4nFX6Q8Cnre1GOaW-ec1Wg/s1600/moonrise_kingdom_desktop_wallpaper_by_tamahone-d524riv.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhJu9Ee455adQF2HJOfZytrGdGvUGkD5tnSQveiEApGAwMixruY0a31eiLUydEaaEGlFahlkfsuteNn1MjXH0rnbsWcoZC79Rvvz7BaWZXomxx0oNKvRfvT4nFX6Q8Cnre1GOaW-ec1Wg/s1600/moonrise_kingdom_desktop_wallpaper_by_tamahone-d524riv.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Para głównych bohaterów narysowana przez Adriana Tomine</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjCZxBgmwJPpiSRQxyhojwJDMEqJRDZN0imsCu5CLmg_paICW5qW4XIT_tgwkn5sT159B1NB8-mSKIxDXtGEu9UPE81Kgf-MQXGKCKyXM_9cWdJh6GVyp4Nj2UAPoj_4DZPI5jCbnABLc/s1600/MoonriseKingdomInteractive2.jpg_width612.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="205" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjCZxBgmwJPpiSRQxyhojwJDMEqJRDZN0imsCu5CLmg_paICW5qW4XIT_tgwkn5sT159B1NB8-mSKIxDXtGEu9UPE81Kgf-MQXGKCKyXM_9cWdJh6GVyp4Nj2UAPoj_4DZPI5jCbnABLc/s1600/MoonriseKingdomInteractive2.jpg_width612.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bruce Willis dzierży pałę z kolcami </td></tr>
</tbody></table>
Obraz spełnionej (póki co) miłości dwójki dzieci ostro kontrastuje ze
światem dorosłym i ich życiem uczuciowym. Dorośli żyją w nieszczęśliwych
związkach pozbawionych miłości, wikłają się w romanse lub poświęcają
pracy, nie dbając o sferę uczuć. Albo starają się przedłużyć dzieciństwo bawiąc się w skautów. Tu Anderson śmieje się dorosłemu widzowi w twarz, jakby mówił: "Ha-ha! Ty też tak skończysz! Albo już skończyłeś!".<br />
<br />
Dawno nie widziałem filmu, który zrobiłby na mnie takie wrażenie.
Oglądałem go dobre parę tygodni temu, a wciąż łapię się na tym, że
wspominam poszczególne sceny i analizuję poszczególne elementy fabuły.<br />
<br />
"Moonrise kingdom" jest obrazem kompletnym - wszystkie elementy idealnie zagrały - fabuła, aktorzy, scenografia, muzyka i te wszystkie inne. Wszystko jest tak dopieszczone, że mam wrażenie, jakby nad każdą częścią
stała brygada szwajcarsko precyzyjnych i artystycznie uzdolnionych
demonów i przez kilka lat cyzelowała, dopracowywała, dopinała na ostatni
guzik. Pod czujnym batem maestro Andersona. Pewnie tak właśnie było. Obraz świata jest tak kompletny, że wierzy się w niego mimo, że zdajemy sobie sprawę z jego bajkowości. Żadna postać nie jest zbędna, każda
zdaje się być aż nazbyt wyrazista - to żywi ludzie z całym dobrodziejstwem inwentarza - emocjami, uczuciami, bagażem doświadczeń - większość z nich aż się prosi o
dopowiedzenie ich historii. Dużo tu zasługa aktorów. W "Moonrise kingdom" wystąpił mały oddział znanych i lubianych w rolach dobranych trochę przekornie. Bruce Willia owszem, gra gliniarza, ale jest to policjant niezbyt sprytny, trochę nieudolny i zagubiony. Tilda Swinton wciela się w cudownie androgyniczną urzędniczkę z przepisami zamiast mózgu. Bill Murray jest tetryczejącym prawnikiem, którego małżeństwo już od dawna nie funkcjonuje. I tak dalej, i tak dalej.<br />
I to by było o dorosłych. A gówniażeria też dawała radę - nie ustępowała starym wyjadaczom pola i mama wrażenie, że jeszcze o wielu z nich usłyszymy.<br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A do tego ścieżka dźwiękowa bardzo ładnie wpisuje się w cykl "Powinniście-słuchać-więcej-country", jako, że znalazło się kilka kawałków legendy country, legendarnego Hanka Williamsa. O jego wnuku pisałem <a href="http://dziwne-eony.blogspot.com/2012/09/pryyt-4-o-wyzszosci-komiksiarzy-nad.html#links">dawno temu</a>, a wszystkie informacje o staruszku można znaleźć na <a href="http://www.joecoleman.com/sites/all/keys/viewer.html#/hank">portrecie</a>, autorstwa Joe Colemana. Na marginesie i post scriptum: Colemana również polecam, bo ów dżentelmen tworzy naprawdę niesamowite, powykręcane, makabryczne obrazy. Obszerny artykuł o jego twórczości można znaleźć w <a href="http://sklep.okultura.pl/trans-wizje-nr-2-plakat-b2.html">drugim numerze Trans/wizji</a>. Który też bardzo polecam. Uff, wystarczy tego polecania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/7FY7RWJAtJQ" width="420"></iframe><br />
<br />
"Moonrise kingdom" to takie dzieło do którego właściwie ciężko się o cokolwiek przypierdolić. Myślałem długo, ale nie - nic, pustka. Wreszcie tak, choć nie do końca. Polski tytuł. Niepotrzebny, żałosny, zupełnie z czapy. Cóż, marketing - z gatunku tych nie najbystrzejszych.</div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-21841323708260230662012-09-27T12:15:00.001-07:002012-09-27T12:15:41.159-07:00Jelenie na rykowisku. Z łukami. I cyckami.<div style="text-align: justify;">
Byłem przedwczoraj na wernisażu retrospektywnej wystawy Rosińskiego. Wybrałem się z ciekawości - moje uwielbienie dla pana Grzegorza skończyło się, kiedy zacząłem odkrywać ambitniejsze komiksy, czyli jakieś osiem lat temu. Wiem, że to cokolwiek bucowato brzmi, ale w pewnym momencie realistyczna kreska i malunki zaczęły mnie zwyczajnie nudzić. Drętwe scenariusze, które im towarzyszyły też nie pomagały. Ale trudno się mówi - jak już pokazują komiksiarza w muzeum (i to nie w jakimś tam sobie zwykłym - wystawa jest w <a href="http://manggha.pl/wydarzenia/rosinski" target="_blank"><b>Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha</b></a> ) to iść należy. Choćby z przyzwoitości. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Muszę przyznać, że wystawa została przygotowana naprawdę znakomicie. Ekspozycja była bardzo bogata. Przedstawiono grafiki Rosińskiego od okresu pacholęcego, aż po najświeższe produkcje. Są więc komiksy tworzone za młodu, ilustracje do książek, obrazki z czasów studiów oraz, oczywiście yansy, hansy, skarbki i thorgale. Tak przekrojowa wystawa pokazała jak wszechstronnym malarzem jest Rosiński. Albo był - bo oglądając ekspozycje łatwo można dojść do wniosku, że mniej więcej na na poziomie Thorgala, Papież-polak komiksu zatrzymał się w rozwoju. Przestał eksperymentować, szukać wśród stylów - stał się monotematyczny i uplasował się na poziomie "Luis Royo i koledzy". Być może bełkoczę i się nadymam, ale takie mam odczucia - jego malunki, mimo, że technicznie doskonałe, nie niosą ze sobą żadnej głębszej treści - to głównie grafiki przeznaczone dla młodszych nastolatków, którzy właśnie odkryli Tolkiena, masturbację i homoseksualizm. Tu jakiś kudłaty wojownik z mieczem lub łukiem, tu jakaś trochę ubrana dama.Szkoda, że tak uzdolniony grafik* dobrowolnie zamknął się tej niszy. Chociaż, jak sam zainteresowany podobno twierdzi (tak przynajmniej powiedziała pani kurator wystawy) - nie czuje się artystą, tylko panem, który maluje obrazki. Cóż, to wiele tłumaczy.<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jakby ktoś chciał obrazki z wystawy, to są <a href="http://www.komiks.gildia.pl/tworcy/grzegorz_rosinski/manggha-2012" target="_blank"><b>tutaj</b></a>. Żryjcie.<br />
<br />
*Nie zapominajmy, że z wielką mocą idzie wielka odpowiedzialność.</div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-72993140608266962812012-09-15T04:04:00.000-07:002012-09-15T04:04:50.802-07:00Pryyt #4: O wyższości komiksiarzy nad resztą świata, o tym, że Szkoci są tak samo fajni jak Irlandasy, oraz o tym, że zamiast czytać słabe porno, lepiej posłuchać trochę country.<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiWzpJdGDc0aVh-yrIC5YlcT5pUV1r1vIDAZFXb2Mv6aqYW4RnbRWWn8xzbHZaBmpX2s8fg_ihhOKKNP_xP3VmQcaT7UTkpiNKgpUDmE3gcOeYfPmjQNrNC2qKXMo-42ITogpNoMrHUI8/s1600/Goretsza-krew-bn30534.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiWzpJdGDc0aVh-yrIC5YlcT5pUV1r1vIDAZFXb2Mv6aqYW4RnbRWWn8xzbHZaBmpX2s8fg_ihhOKKNP_xP3VmQcaT7UTkpiNKgpUDmE3gcOeYfPmjQNrNC2qKXMo-42ITogpNoMrHUI8/s1600/Goretsza-krew-bn30534.jpg" /></a></div>
Mam brzydki, ciut wstydliwy zwyczaj. Zawsze jak odwiedzam znajomych muszę choćby rzucić okiem na ich biblioteczkę. Nieważne, że przeglądałem ją dziesiątki razy wcześniej - a nóż znajdzie się coś nowego, lub wcześniej przeoczonego. Byłem ostatnio u zaprzyjaźnionej hrabiny i trochę pofolgowałem nałogowi (a raczej nałogom, ale o tym sza!). Więc stoję sobie, oglądam grzbiety i nagle, zupełnie niespodziewanie, katem oka zauważyłem wolumin zatytułowany "Gorętsza Krew". Nie wiem dlaczego, ale wyjąłem go i popatrzyłem na okładkę. Niezachęcającą. Ohydną wręcz. Oprócz tytułu zdobił ją napis "Antologia erotycznego horroru". Pewnie odłożyłbym ją z powrotem na miejsce, gdyby nie odezwał się mój wewnętrzny dwunastoletni onanista, który kazał mi rzucić okiem na spis treści. Przeglądam nazwiska autorów, oczywiście większość nic mi nie mówi, aż tu nagle - <b>John Byrne</b>, zaraz potem - <span style="font-size: large;">Kurt Busiek</span>, i wreszcie na końcu - <span style="font-size: x-large;">Grant Morrison</span>.<br />
Hmm, myślę sobie, pewnie jakaś przypadkowa zbieżność nazwisk, patrzę więc na biogramy. O Busieku nic komiksowego nie było, ale, na cycki papieża, iluż facetów może się tak nazywać? Następnie - "John Byrne - Autor popularnych powieści <i>X-Men</i>, <i>Spider-Man, Batman </i>i <i>Superman</i>." Okeeej, idziemy dalej - "Grant Morrisson - Znany autor powieści humorystycznych m. in. <i>Animal Man, Doom Patrol </i>i<i> Arkham Asylum</i>". Fajnie, pośmiałem się, ale zaraz sprawdziłem kiedy antologia została wydana. 1992 rok, początek mrocznych lat '90 - to wiele tłumaczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Większość opowiadań w zbiorku była żenująco słaba - źle napisana, bazująca na ogranych poza wszelkie granice przyzwoitości kliszach, ani straszna, ani podniecająca - miejscami zwyczajnie głupia i sprawiająca wrażenie jakiś fantazji masturbacyjnych klasy B. Bardzo B. Kilka było solidnie przeciętnych (w tym Mastertona, za którym, szczerze mówiąc, nie przepadam). Najlepiej wypadli komiksiarze i Chet Williamson. Tekst Williamsona nie był właściwie ani horrorem, ani pornoskiem - ot, (bardzo) krótkie fantastyczne opowiadanko z rozbrajająco dowcipną pointą. Busiek specjalnie się nie popisał (ale też nie skaszanił - jego tekst o wampirze był po prostu przyzwoicie napisany, ale nie zachwycał), za to pozostała dwójka pokazała klasę. Byrne napisał makabrycznie zabawne opowiadanie o człowieku, który znalazłszy zaklęcie zmieniające go w upiora, wykorzystuje je, by wykorzystywać seksualnie sąsiadkę.<br />
A już historia Morrisona wynagrodziła mi wszelkie męki związane z wcześniejszymi tekstami. To właśnie ten Morrison którego kochamy, a nie ten na którego patrzymy podejrzliwie i uśmiechamy się udając, że nam się podoba. Jego opowiadanie - <i>Encyklopedia Braille'a</i> jest mroczne i fascynujące. Ta krótka, ale bardzo soczysta nowelka opowiada o ślepej dziewczyny, która spotyka tajemniczego mężczyznę, przedstawiającego się jak L'Index. Dżentelmen wprowadza ją w świat <u>bardzo</u> perwersyjnych uciech cielesnych, a później zapoznaje ją z resztą encyklopedii. W tle przewija się też wykastrowany anioł.<br />
Opowiadanie zostało przekształcone w komiks przez Eric Burnhamado spółki z Tedem Naifehem i opublikowane w magazynie Verotika #1 z 1994 roku. <br />
<br />
A tak troszeczkę na boku i nieśmiało: zastanawiające - w każdym z tych opowiadań seks był przyczyną wszystkich nieszczęść, okaleczeń, śmierci itd. W każdym. Zachodzi pytanie - dlaczego? Czyżby autorzy należeli do amerykańskiego odpowiednika Ruchu Czystych Serc? Może mają jakieś problemy?<br />
Jako praktykujący absolwent uppsalskiej szkoły psychologii czuję się w obowiązku rozwikłać tę zagadkę. Ale to innym razem.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5oDaRM2Vl8pJpqsvAqaIKpOBHu7GHA0Aca2E_pZ6Vng9h-at3ePLJlQSZS2bLnH-WjZmW3IJwJlbyCPVy54F7b4s_qhFBmyt3TgRbF2_XXbVzni9ZtPHQo80f_L5EbZkoXDa1yaPeNdE/s1600/morrison.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5oDaRM2Vl8pJpqsvAqaIKpOBHu7GHA0Aca2E_pZ6Vng9h-at3ePLJlQSZS2bLnH-WjZmW3IJwJlbyCPVy54F7b4s_qhFBmyt3TgRbF2_XXbVzni9ZtPHQo80f_L5EbZkoXDa1yaPeNdE/s320/morrison.jpg" width="304" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grant Morrison MBE groźnie patrzy.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Merida Waleczna</b> Byłem, widziałem. Tytuł jest trochę mylący - spodziewałem się skrzyżowania Mulan z Boudiką, a dostałem opowieść o zbuntowanej nastolatce. Fajną opowieść o zbuntowanej nastolatce - księżniczce, która woli jeździć konno i naparzać z łuku niż zajmować się księżniczkowaniem. Niespecjalnie skomplikowaną, ale, na wszystkie klany Szkocji, to przecież bajka dla dzieci, nie może być zbyt zapętlona.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Merida...</i> jest śliczna - graficznie film jest tak dopieszczony, jakby pracowała przy nim cała armia golemów. Wspaniałe puszcze, bory, krystalicznie czysta woda, olbrzymie przestrzenie - wszystko to tworzyło krainę o wiele ładniejszą od prawdziwej Szkocji. Równie fajnie wyszli filmowi Szkoci - bardzo mi się kojarzyli z Galami z komiksów o Asteriksie. Zarówno z wyglądu, jak i z zachowania. Scena bójki w sali tronowej była silnie inspirowana słynnymi bójkami na ryby. I bardzo dobrze - Asteriksowi należy się porządny hołd, a ten wyszedł naprawdę zacnie. Jeszcze odnośnie nawiązań - zastanawiam się czy imię konia Meridy - Angus, zostało mu nadane na cześć Angusa MacGyvera. Stawiam pół osła, że tak.<br />
Humor, jak to w Disneyu/Pixaru oparty jest głównie na żartach sytuacyjnych. Niezbyt wysmakowanych, ale za to bardzo zabawnych. A to ktoś się przewróci, a to małoletnie trojaczki coś spsocą, a to banda dzielnych szkockich wojów będzie ścigać po całym zamku niedźwiedzia, i tak dalej w tym samym stylu. Jak to kogoś bawi (mnie niezmiernie), to wyjdzie z kina zadowolony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Żeby nie było tak słodko to dodam, że muzyka jest zła. Po prostu zła. Za mało gry na dudach. A dubbing też nie nadzwyczajny. Zwłaszcza kobiet.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEYxRgNs3HNky9liHw7MNRvqlWs8xnu-dT3flmsiEYoTjUtf-dnckMGhPpUpir7jNmn7vRmUY_UXa95GLmjTfES8bHukQU574S-_QxH-uuDuv2xCqjGNZiGdTOWRWo0dc-a0G77exCaFs/s1600/brave-movie-image-merida-bear.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="285" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEYxRgNs3HNky9liHw7MNRvqlWs8xnu-dT3flmsiEYoTjUtf-dnckMGhPpUpir7jNmn7vRmUY_UXa95GLmjTfES8bHukQU574S-_QxH-uuDuv2xCqjGNZiGdTOWRWo0dc-a0G77exCaFs/s400/brave-movie-image-merida-bear.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Powinniście słuchać więcej country</b> Nie czytałem <i>Fifty shades of Grey</i> i nie wiem czy mi się chce. Niby fenomen, więc lepiej znać, coby móc wyszydzać bez wyrzutów sumienia, ale sam nie wiem. Może kiedyś. Jeśli będzie choć w 1/4 tak dobre jak kawałek <i>3 Shades of Black</i>, Hanka Williamsa III, to będę ukontentowany. Hank Williams III pochodzi z rodziny o długich tradycjach muzycznych. Jego dziadek, Hank Williams, grał country. Jego ojciec, Hank Williams jr, gra country. A Hank Williams III gra bardzo groźne country, a swojego czasu udzielał się na basie w Superjoint Ritual.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/GkzSyvCl9ic" width="420"></iframe><br /></div>
Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-32500119717784672742012-08-11T13:34:00.001-07:002012-08-11T13:34:53.952-07:00Pryyt #3<div style="text-align: justify;">
W jednej sieci tanich książek rzucili ostatnio sporą partię amerykańskich albumów w bardzo sympatycznych cenach - malarstwo, architektura, design itd. Mi udało się wyszperać <i>25. 000 years of erotic freedom</i>, Alana Moore'a (to krótki, ale bardzo ładnie wydany esej o historii i istocie pornografii, podejrzewam, że będzie niezłym uzupełnieniem <i>Lost Girls</i>) oraz <i>Breakdowns</i>, Arta Spiegelmana.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAO9iKmO-3ffPY-qe-5IqhbFfx1qStFOIumEkuA-eqEeEpPVDhZ4-zvNS9rLBRdHBOBR9xCJEiNFpQuRqMCQg5jk2s-9DbXAYPQ3p_SPy-aYwTWmQFUzymr1j8ogTi0pF32ipLiz6V_kU/s1600/Breakdownscover.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAO9iKmO-3ffPY-qe-5IqhbFfx1qStFOIumEkuA-eqEeEpPVDhZ4-zvNS9rLBRdHBOBR9xCJEiNFpQuRqMCQg5jk2s-9DbXAYPQ3p_SPy-aYwTWmQFUzymr1j8ogTi0pF32ipLiz6V_kU/s200/Breakdownscover.jpg" width="133" /></a></div>
<i>Breakdowns: <span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">Portrait of the Artist as a Young %@&*! </span></span></i><span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">składa się z dwóch części. Główna, oddzielona od reszty albumu dodatkową, kartonową okładką, to zbiór krótkich, kilkustronicowych komiksów z lat '70. Otoczona jest klamra w postaci przedmowy (w formie komiksu) i posłowia (tekst uzupełniony ilustracjami, zdjęciami). Dają one kontekst historyczny, opowiadają o początkach fascynacji Spiegelmana komiksem, jakie dzieła i twórcy go ukształtowali.</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">Historie zawarte w tym zbiorze prezentują sporą różnorodność graficzną - od typowego cartoonu, przez rysunek prawie-realistyczny, aż po eksperymenty ekspresjonistyczne i kubistyczne. Nie inaczej jest w warstwie fabularnej. Są tu historie na serio, czarnohumorzaste, a także eksperymenty formalne i narracje meta-komiksowe. Najlepiej, według mnie wypadł autobiograficzny komiks o samobójstwie matki artysty oraz "Ace Hole" - surrealistyczna historia o detektywie karle. Pewną ciekawostką jest pierwsza, trzystronicowa wersja <i>Mausa</i>, stworzona w 1972 roku. </span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle"><br /></span></span>
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">To bardzo dobry album - Spiegelman już wtedy był znakomitym artystą, świetnie rozumiejącym medium i odważnie z nim eksperymentujący. Zwykle wszelkiego rodzaju wstępy, posłowia, przedmowy są lepszym lub gorszym dodatkiem do danego dzieła. Tu jest inaczej - mimo, że dołączone dopiero w drugim wydaniu, wstęp i posłowie tworzą naturalną kompozycję z tekstem głównym, a także trzymają równy mu poziom (przepyszny jest fragment, gdy Spiegelman rozmawia z synem, stojąc w cieniu pomnika wielkiej myszy).</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">Poszukajcie w tanich książkach, może się jeszcze trochę ostało. </span></span><br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dodatkowo - dobroć z internetu: <i>Wolverine</i> według Bizona. Szanowni czytelnicy zapewne pamiętają Bizona z Produktu i jego fascynujących <i>Pokoleń</i>, opowieści o gangsterach w formie skrótów fabuły jakiegoś fikcyjnego serialu. Albo z jakiś innych produktowych komiksów. Albo z zinów. Nieważne. dawno nie widziałem nic jego drukiem - szkoda, bo to co czasami puszcza w sieci jest bardzo dobre. Np. taka bizonowa wersja <i>Wolverine'</i><i>a</i> - niby to świat Marvela, ale uzupełniony o element słowiańskiej menelskości/penerskości/bejowatości (do wyboru). W tej serii pasków kryształowi superbohaterowie klną, chleją, uwielbiają się bić i ogólnie zachowują się nieodpowiedzialnie. Sam Wolverine, mimo, że zawsze był outsiderem i człowiekiem trunkowym, u Bizona staje się czymś na kształt szlachetnego bezdomnego, który najchętniej by się tylko najebywał (ot, taki cytacik: "Pracuję na 3 zmiany w fabryce elementów. Mógłbym
na 7, mam czynnik samogojący, ale muszę mieć czas się napierdolić."), ale cóż począć gdy niewinni cierpią? Seria jest prześmieszna, uwierzcie mi na słowo - chociaż właściwie to nie musicie, sami sprawdźcie - wszystkie (póki co) 21 pasków można przeczytać na <a href="http://betonbastard.blogspot.com/" target="_blank">blogasku Bizona</a>. A na zachętę odcinek #17.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifSV1MbJyTqd1oGO-8jbQgKOF54z2egFLR5muvZATZ3yBbNvnj2w_QOc3wwVtfSkS5GXJEIq18MX9T0TWHxRtaI2T0mH_DR6qF_w_43mDeWn29NQublNutcytcSF7-jISQgQi89Q26kik/s1600/WOLVERINE+strona+17+R200.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="206" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifSV1MbJyTqd1oGO-8jbQgKOF54z2egFLR5muvZATZ3yBbNvnj2w_QOc3wwVtfSkS5GXJEIq18MX9T0TWHxRtaI2T0mH_DR6qF_w_43mDeWn29NQublNutcytcSF7-jISQgQi89Q26kik/s400/WOLVERINE+strona+17+R200.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoK4Owk56HbyGoEI2KrttUOx4eS242PShbJWE7ztcXpERma-OjXubHMiCqd-ivh3AuQ2NW3QXjuycbAfbOQwx-DIjW550ioTDlhpLw_E6x9padhl2dol2nxFqC8IAskuTWU4AdfijmitE/s1600/352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoK4Owk56HbyGoEI2KrttUOx4eS242PShbJWE7ztcXpERma-OjXubHMiCqd-ivh3AuQ2NW3QXjuycbAfbOQwx-DIjW550ioTDlhpLw_E6x9padhl2dol2nxFqC8IAskuTWU4AdfijmitE/s200/352x500.jpg" width="125" /></a><span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">Jako, że nie samym komiksem człowiek żyje, to czasem należy przeczytać jakąś książkę. Na ten przykład niech to będzie zbiór opowiadań, szkiców i felietonów <i>Bóg X</i>, Wiktora Jerofiejewa. Jak powszechnie wiadomo, autor jest często mylony z innym rosyjskim pisarzem drugiej połowy XX wieku - Wieniediktem Jerofiejew, ojcem przesławnej książki <i>Moskwa-Pietuszki</i>. Właśnie w <i>Bogu X, </i>Wiktor Jerofiejew opisuje historię tych nieporozumień. A jest o czym pisać. Reszta tekstów w zbiorze dotyczy głownie miłości. Ale nie tylko - jest też trochę o kupie, zombie, ciut czystego surrealizmu. </span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">Na szczególna uwagę zasługuje znakomity, bardzo post-modernistyczny mini-dramat o dzieciach Puszkina. Puszkin umiera, a w pokoju obok jego potomstwo (jego oraz d'Anthesa i Mikołaja I) wyklina na tatusia - że był z niego kiepski pisarz, kurwiarz, pedofil, nudziarz. Wyzywają go od ostatnich, mieszają go z błotem i przejeżdżają walcem wulgarnej krytyki.</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">"Kiedy pierwszy raz wyruchał mnie w dupę, myślałem, że umrę z bólu."</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">"Puszkin to grafoman."</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle"> "Gdyby d'Anthes go nie postrzelił, sama dosypałabym mu do jedzenia trutki na szczury."</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle"><br /></span></span>
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">Nas to może to nie wzruszać, ale jeśli wziąć pod uwagę jak wielką miłością i szacunkiem cieszy się poeta w Rosji ("Puszkin to nasz wszystko" - napisał kiedyś krytyk i literat Apołłon Grigoriew) to otrzymamy utwór niemalże na miarę karykatury Mahometa. Niemalże. No, ale to tylko taka ciekawostka. Szaleństwa utworowi dodaje fakt, że funkcjonuje ono niejako poza epokami, poza czasem. Dziatwa mówi o postaciach, które narodziły się długo po śmierci Puszkina - wspominają Dzierżyńskiego, Hitlera i Pielewina ("A mnie Pielewin. Przez jedną noc przeczytałem wszystkie jego dzieła. Kultowa postać. Jak Zagoskin"). </span></span><br />
<br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">Reszta tomu trzyma (z małymi wyjątkami) niemalże tak samo wysoki poziom jak <i>Dzieci Puszkina. </i>Kilka tekstów to kopalnia cudownych bon motów - jak np.: </span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">"Jeśli twoja żona czy dziewczyna znajdzie sobie kochanka, koniecznie spotkaj się z nim i poproś, żeby wyjebał cię w dupę. Jeśli wyjebie, to wszystko będzie dobrze."</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle"><br /></span></span>
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">Trochę słabo, że w zbiorku znalazł się jeden tekst opublikowany wcześniej w książce <i>Świat diabła</i> - chyba tylko po to żeby za dobrze nie było. Trudno, zdarza się. Życie toczy się dalej.</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span id="btAsinTitle">Jeśli ktoś jeszcze nie zna twórczości "tego drugiego Jerofiejewa", to spokojnie może zacząć od <i>Boga X</i>.<br />
</span></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrs6OgdN5IDreADNWtibro61JkOr1Y7a-ZteAx_Wtu0q6OIO3ol80UHxWVdAbS-ZfwseQ-2rIRXzP5XqKWliIYIfWo2DINQT4Hzcyp9ErLNMNAG0-_Wxpo4D71brDzVpltd5I8DtNM2XM/s1600/577735_270661133021435_56337989_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrs6OgdN5IDreADNWtibro61JkOr1Y7a-ZteAx_Wtu0q6OIO3ol80UHxWVdAbS-ZfwseQ-2rIRXzP5XqKWliIYIfWo2DINQT4Hzcyp9ErLNMNAG0-_Wxpo4D71brDzVpltd5I8DtNM2XM/s200/577735_270661133021435_56337989_n.jpg" width="196" /></a>Jako, że nie samą sztuką człowiek żyje, to czasem należy się gdzieś wybrać i odrobinę zgłuszyć. Można na przykład pojechać do Katowic - ja byłem tydzień temu na Off Festivalu, coby zobaczyć Henry'ego Rollinsa (szalenie sympatyczny i zabawny człowiek) i Swans (rozkurwili kosmos). Ale co zrobić jak akurat w Kato nie ma żadnego festiwalu (a tak się czasem zdarza)? Ano, można zajść do <b>Białej Małpy</b> (ul. 3 maja 38) i wypić jakieś zacne piwko, które nie smakuje jak fiut. Knajpa należy do moich znajomych ze szczenięcych, licelanych czasów i oferuje szeroki wybór piw, z których żadne nie smakuje jak fiut. Są piwka zagraniczne, regionalne, miodowe, pszeniczne, ciemne, jasne, ale, lagery - czego tylko uczciwa dusza może zapragnąć - i zapewniam, żadne z nich nie smakuje jak fiut. Szczególnie polecam ale prosto z Kentu - Bishop's Finger. Naprawdę twarde, potężne piwo. Oddziela chłopców od mężczyzn.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_f27kroq-euEvtBiX3lVZ-7ilWQpeqwUfd6fKSBal9fojxN7byWrBW5QIceofm1Wnd4qM-yzfLUNGZFTwB5JyOqRcx_pbZ84rDWtDHg0U7TQUQzYTRRzFvjAkbvn19munuBzJBW1gOSg/s1600/543686_278812802206268_1797430420_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="283" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_f27kroq-euEvtBiX3lVZ-7ilWQpeqwUfd6fKSBal9fojxN7byWrBW5QIceofm1Wnd4qM-yzfLUNGZFTwB5JyOqRcx_pbZ84rDWtDHg0U7TQUQzYTRRzFvjAkbvn19munuBzJBW1gOSg/s400/543686_278812802206268_1797430420_n.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
</div>Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-29629278555838063522012-08-10T09:46:00.000-07:002012-08-10T09:46:10.545-07:00Dobry nacbol Zachar<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrCNjimwXR_Phbn32G2lkvPRAsQqg3fGtMB4etKIgLc1tmylOiNYpMNlHY8_EDw9KK8bD61fOTHjmnVxKzib5ZF0eUge2exSnQAqlBBchC6wT0E9LJAgmMtmqEKZiPdh7TKkOcowV4mtY/s1600/Prilepin_internet.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrCNjimwXR_Phbn32G2lkvPRAsQqg3fGtMB4etKIgLc1tmylOiNYpMNlHY8_EDw9KK8bD61fOTHjmnVxKzib5ZF0eUge2exSnQAqlBBchC6wT0E9LJAgmMtmqEKZiPdh7TKkOcowV4mtY/s200/Prilepin_internet.JPG" width="132" /></a>Zachar Prilepin, jak sama nazwa wskazuje, jest rosyjskim pisarzem. Kiedyś był żołnierzem, wałczył w Czeczenii. Zdobył też sporo nagród (za pisanie, a nie za strzelanie do Czeczenów). Należał do Partii Narodowo-Bolszewickiej. Czyli grupy miłych pań i panów, wyznających ideologię łącząca w sobie komunizm i nazizm. Narodowi bolszewicy marzą o powrocie państwa opiekuńczego na wzór Związku Radzieckiego i podpierają to wielkomocarstwową retoryką. Narodu nie rozpatrują w kategoriach etnicznych, ale kulturowych - Rosjaninem dla nich jest ten, kto utożsamia się z rosyjską kulturą. Aktywnie bronią obywateli rosyjskich mieszkających na terytorium byłych republik radzieckich.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil16lGXHO-Q6Fzm53Vx6Cdaa6uvs0CrK8LMbqOotwJm0wVNzfDRFbZ37rQ5X7KGhmZ-R5HFzi0kEI11BXzfjDCyGUR36Gf4axpr8aMSsHzUsccWeMO0FaK5wmLlLk-JFKJ12pB0ZPJW64/s1600/800px-National_Bolshevik_Party.svg.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="" border="0" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil16lGXHO-Q6Fzm53Vx6Cdaa6uvs0CrK8LMbqOotwJm0wVNzfDRFbZ37rQ5X7KGhmZ-R5HFzi0kEI11BXzfjDCyGUR36Gf4axpr8aMSsHzUsccWeMO0FaK5wmLlLk-JFKJ12pB0ZPJW64/s200/800px-National_Bolshevik_Party.svg.png" title="" width="200" /></a>I nie ma w tym nic dziwnego (no, dobrze - trochę jest) jeśli wziąć pod uwagę, że partię założyli pisarz-skandalista Eduard Limonow (którego Sołżenicyn nazwał kiedyś "małym insektem piszącym pornografię")*, muzyk punkowy Jegor Letow (grupa Grażdanskaja Oborona) i filozof oraz ideolog polityczny (przedstawiciel eurazjatyzmu) Aleksandr Dugin. Partia działała w latach 1992-2007, aktualnie jej zwolennicy skupieni są w ramach bloku Drugaja Rossija (jest to sojusz kilku partii opozycyjnych, na czele stoją Limonow i Garri Kasparow). Nacbole (bo tak się określa sympatyków tej partii) uczestniczyli (uczestniczą) w większości manifestacji anty-rządowych, chuliganią, przeprowadzają akcje protestacyjne - są głośni i obecni. Oraz regularnie zamykani w aresztach. Jedną z ich najsłynniejszych akcji było zajęcie budynku Ministerstwa Zdrowia i wyrzucenie przez okno portretu Putina. Obraz został zakupiony wcześniej, a nie zdjęty ze ściany biura, coby uniknąć oskarżeń o zniszczenie mienia państwowego.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale ja tu się rozpisuję o nacbolach, a miałem o Prilepinie. Trudno, przyda się później.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Póki co, w naszym prześlicznym kraju wyszły dwie jego książki. Pierwsza - <i>Patologie</i> - przedstawia historię grupy żołnierzy podczas wojny w Czeczenii, druga, zatytułowana <i>Sańkja</i>, opowiada o młodych, idealistycznych nacbolach.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Patologie</i> są debiutancką książką Prilepina i, jak to często w tym przypadku bywa, nie porażają oryginalnością. Tekstów kultury o wojnie w Czeczeni powstało multum i zapewne wiele jeszcze powstanie (Już teraz obie wojny na tych terenach nazywa czasami się "rosyjskim Wietnamem") - <i>Patologie</i> są tylko jednym z nich. Mamy więc oddział wojskowych, którzy właśnie przyjechali do Groznego. Żołnierze pija, palą, żartują i mordują miejscową ludność. Standard raczej. Główny bohater, Jegor, nie różni się zbytnio od swoich kolegów - robi dokładnie to co oni, z tym, że czytelnik ma okazję poznać jego myśli, przeczytać co nurtuje go w czasie wolnym od wspomnianych zajęć. A myśli Jegor głównie o domu. Wspomina swoje dzieciństwo, swój związek z niejaką Daszą. I jak tak wspomina, to się aż człowiekowi robi tęskno. Fragmenty, gdy bohater ucieka myślami z pola walki są najlepszymi w całej powieści - reszta to solidna, dobrze napisana historia, ale tylko tyle.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sańkja</i> jest już książką późniejszą, dojrzalszą i o bardziej nietypowej tematyce. Tytułowy bohater i jego kumple należą do wspomnianej wcześniej partii Narodowo-Bolszewickiej. Młodzieńcy są rozczarowani współczesną Rosją, uważają, że za komuny było lepiej. Wywodzą się z warstw, które przegrały w skutek przemian ustrojowych - ZSRR wspominają jako idylliczną krainę dzieciństwa. Są za młodzi by pamiętać gułagi, cenzurę, prześladowania obywateli. To skończeni idealiści - widzą niesprawiedliwość, biedę, niechęć państwa do pomocy i chcą coś z tym zrobić, a ze znają jedynie przemoc, to w tenże sposób postępują. Chuliganią, krzyczą - w pewnym momencie Sańkja wyjeżdża do Rygi, dokonać zamachu na antyrosyjsko nastawionego sędziego. Nacbole zdają sobie sprawę z beznadziei ich buntu, widzą, że włąściwie mało kto podziela ich poglądy, a wiele osób odnosi się do nich wrogo, ale mimo to robią swoje, bo "tak należy", bo chcą być w porządku ze swoim sumieniem.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To trochę współczesne <i>Biesy</i>, ale jednocześnie Anty-Biesy. Dostojewski swoich rewolucjonistów się bał, przedstawiał ich jako poważne zagrożenie dla ładu. U Prilepina jest na odwrót - to system jest zły, a rewolucja niesiona na barkach jego bohaterów może uratować Rosję.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBISEoG9aS7j6KQ9V-sq9a0p11YjPkhlQph-G0RMAkv0G6oRJJGPzYifxkktc_dSTdMWyd5DjgMJgTv3l_uFB9dZLVIkoiugB_MuNmQqdvBUK2yk8TKhvgX__cctvT23gwczcdc7wLeo4/s1600/IMG_20120810_172442.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBISEoG9aS7j6KQ9V-sq9a0p11YjPkhlQph-G0RMAkv0G6oRJJGPzYifxkktc_dSTdMWyd5DjgMJgTv3l_uFB9dZLVIkoiugB_MuNmQqdvBUK2yk8TKhvgX__cctvT23gwczcdc7wLeo4/s400/IMG_20120810_172442.jpg" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Proza Prilepina jest poruszająca, wręcz chwytająca ze serce. Na pierwszy rzut oka, biorąc pod uwagę suchą biografię, można się spodziewać twardego nihilisty, skurwysyna-ludojada. A tu niespodzianka, po bliższym poznaniu jego twórczości ma się wrażenie, że to bardzo miły, (prawie) młody człowiek. Wrażliwy, uczuciowy - ciut niepasujący do otaczającej go rzeczywistości. Zdaje sobie sprawę z okrucieństwa świata i takim go opisuje - złym, pełnym bólu i okrucieństwa, dodając do niego jednak drobne elementy nadziei, trudno uchwytnego szczęścia, którego bohaterowie starają się za wszelką cenę trzymać. Dla Sańkji będą to przyjaciele i idea (nie ideologia), dla Jegora - wspomnienia o domu.<br />
<br />
Szczerze polecam obie książki Prilepina. Mimo, że <i>Patologie</i> nie wnoszą za wiele do tematu wojny w Czeczeni, to jest to dobra literatura, trafnie opisująca tamtejszą sytuację z punktu widzenia zwykłego żołnierza. <i>Sańkja</i> z kolei bardzo udanie przedstawia obraz społeczno-polityczny wspołczesnej Rosji. Kolejna jego powieść -<i> Czarna małpa</i> - ma się ukazać w maju przyszłego roku. W wydawnictwie Stasiuka, oczywiście.<br />
<br />
<br />
<br />
*Coś w tym jest, ale jego książka <i>To ja, Ediczka</i> jest naprawdę niezła. Chociaż bardziej mi pasuje jej francuski tytuł (w wolnym tłumaczeniu) <i>Rosyjski poeta woli dużych murzynów</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-40897577477752906472012-07-27T12:49:00.001-07:002012-07-27T12:49:35.924-07:00Człowiek-Alzheimer daje radę<div style="text-align: justify;">
Ktoś kiedyś mi opowiedział historię jakoby Terry Pratchett, po tym jak publicznie ujawnił, że choruje na Alzheimera, zapowiedział, iż napisze jeszcze tylko dwie książki, po czym zajmie się swoją eutanazją. A to było pięć książek temu. Jakoby. Pewnie zapomniał. Hahaha. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie żebym narzekał. Sir Terry Paratchett jest brytyjskim skarbem narodowym, bezczelnie eksploatowanym przez resztę świata, i powinien działać jak najdłużej. Najlepiej byłoby go zamknąć w jakimś bardzo wygodnym lochu, z dala od przedmiotów, mogących służyć do odebrania sobie życia, i przekonać go, delikatnie, acz stanowczo, by pisał aż do usranej śmierci. Zwłaszcza, że jego ostatnie książki trzymają naprawdę wysoki poziom.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmR92GgPFQV1tvYshMLLhjsLoLSHRc5Xm7TJuI8TucHziknHLcWRcIzr2SpJy5eRTe1MqXLOP0FVxPClF-4Cexf-7LSeniXVsyqxuTCqCtwn4q8e9qqGGLd22jKygkrlcaGdsJtQpQ48g/s1600/terry-sword.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmR92GgPFQV1tvYshMLLhjsLoLSHRc5Xm7TJuI8TucHziknHLcWRcIzr2SpJy5eRTe1MqXLOP0FVxPClF-4Cexf-7LSeniXVsyqxuTCqCtwn4q8e9qqGGLd22jKygkrlcaGdsJtQpQ48g/s1600/terry-sword.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rycerz Terry poważnie podchodzi do swoich obowiązków.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Są inne od wcześniejszych, to prawda. Mroczniejsze, bardziej gorzkie, z mniejszą dawką potłuczonego humoru - utrzymane w stylu, który z braku lepszego terminu określiłbym jako społeczne dark-fantasy. Nie napiszę, że podejmują "poważne tematy", bo powieści Pratchetta zawsze je podejmowały. Tylko, że te ostatnie podejmują je poważniej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUu57htrTzc9ccsRuP_RsENpi1nvlTC_qE7MlboMNA3aNVTo7fIScd__rnnMd024uwg4hvFqDsjY-9JL5A0N150A3kxUhkNb3Esx8xe8r_t1XUNOjcA5nYj5iTC-3sGvjAM4c0vGDYKI4/s1600/Pratchett-terry-Niuch-300.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUu57htrTzc9ccsRuP_RsENpi1nvlTC_qE7MlboMNA3aNVTo7fIScd__rnnMd024uwg4hvFqDsjY-9JL5A0N150A3kxUhkNb3Esx8xe8r_t1XUNOjcA5nYj5iTC-3sGvjAM4c0vGDYKI4/s200/Pratchett-terry-Niuch-300.jpg" width="139" /></a></div>
<i>Niuch</i> zaczyna się sielsko-angielsko. Komendant Samuel Vimes, diuk Ankh, wraz z małżonką, sześcioletnią latoroślą i wiernym kamerdynerem (fachowa nazwa: dżentelmen dżentelmena) wyruszają do wiejskiej posiadłości. Na wakacje. Na miejsce towarzystwo niczym z powieści Agathy Christie - obowiązkowy emerytowany pułkownik, równie obowiązkowy lokalny pastor (kapłan Oma), jakże obowiązkowa matrona z córkami na wydaniu oraz kilku podejrzanych i wysoko postawionych typów. Synek komendanta odkrywa uroki wsi, powiększając swoją kolekcję kupek, a Vimes, jak to stary glina, ani myśli wypoczywać, tylko od razu zaczyna węszyć za jakąś zbrodnią lub chociażby drobnym przestępstewkiem. I, jak można się było spodziewać, znajduje ją. Większą niż się spodziewał. W tym momencie klimat opowieści zmienia się całkowicie - z sielankowego kryminału przechodzi w bardzo ponurą historię o pogardzie, nienawiści, niewolnictwie i możnych, którzy, jak zwykle uważają, że stoją ponad prawem.<br />
<br />
<i>Niuch</i> to całkiem niezła, mocna książka, przypominająca nieco <i>Łups!</i>, choć ciut od niego słabsza. Podobny jest nastrój całej opowieści, występują też niemal ci sami główni bohaterowie. Wielka szkoda, że sir Terry nie wykorzystał do końca okazji do sparodiowania angielskich powieści kryminalnych (i nie tylko). Świetnie zagrało to w czym sir Terry jest mistrzem, czyli postaci. Interesującą nową bohaterką, (choć potraktowaną po łebkach) jest Felicity Beedle - pisarka, składająca się z nawiązań do znanych angielskich autorek - m. in. J. K. Rowling i Jane Austen. Bardzo ładnie też rozwinięto postać Willikinsa, dżentelmena dżentelmena Vimesa, który w tej książce stał się pełnoprawną, prawie pierwszoplanową postacią i jednocześnie bardziej morderczą wersją idealnego waleta Jeevesa z cyklu powieści P. G. Wodehouse'a. Do tego, oczywiście sam komendant Vimes, który już od dawna jest jednym z bardziej intrygujących światodyskowych bohaterów.<br />
<br />
Mógłbym ponarzekać, że książka jest trochę za mało zabawna, że znów eksploatuje temat uciskanej biedoty i krwiożerczych bogaczy. Mógłbym, ale warto zauważyć, że sir Terry ma już swoje lata, a do osób starszych należy się odnosić z szacunkiem i wybaczać im drobne potknięcia. A skoro tak, to <i>Niucha</i> polecam, tak, jak najbardziej - kupcie, bądź ukradnijcie (ale raczej z księgarni lub jakiemuś dzieciakowi, bo ebooki się słabo czyta).<br />
<br />
A w dzisiejszym odcinku "Powinniście słuchać więcej country" gościmy Maynarda Jamesa Keenana (Tool, A Perfect Circle) wraz z zespołem Puscifer. Kawałek jest odrobinę anty-country. Ale tylko odrobinę.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/LJvvxEs1_pE" width="420"></iframe></div>Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-45677866736364940812012-07-26T10:13:00.000-07:002012-07-27T02:44:36.837-07:00Himilsbach (prawie) bez Maklakiewicza<div style="text-align: justify;">
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglC96BL46Xd3r9xktHi2LdyUkDGprqI7gL1nzAOk-1VgnmJ_rAt-lGVd2y6mri6CRC3me7g2xvEZbU73K6Fld74GeKFF8ynSY1KzC_i8nEx8BrTzsAFFIV1DW8Odtx1heoLXGh8DYjn5k/s1600/himilbachmaklakiewicz.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglC96BL46Xd3r9xktHi2LdyUkDGprqI7gL1nzAOk-1VgnmJ_rAt-lGVd2y6mri6CRC3me7g2xvEZbU73K6Fld74GeKFF8ynSY1KzC_i8nEx8BrTzsAFFIV1DW8Odtx1heoLXGh8DYjn5k/s1600/himilbachmaklakiewicz.jpg" /></a><i>Pewna dama idąc z synkiem zauważyła leżącego w rynsztoku pijaka. Pokazując na niego palcem, mówi do synka:<br />- Widzisz synku, jak się nie będziesz uczył, to tak skończysz.<br />Na co młodzieniec:<br />- Ależ mamo, to jest znany aktor i literat, Jan Himilsbach.<br />Wtedy Himilsbach podniósł głowę i grzecznie spytał:<br />- I co, głupio ci teraz, ty stara kurwo?! </i><br />
<br />
<i><br /></i><br />
Taki podobno właśnie był Jan Himilsbach. Aktor, pisarz, czołowy pijak PRL-u. Większość osób kojarzy go głównie z filmów (<i>Rejs</i>, <i>Wniebowzięci</i>, <i>Brunet wieczorową porą</i>), opowiada się o nim anegdoty, podobne do tej przytoczonej wyżej, rzadko jednak mówi się o jego twórczości prozatorskiej. A szkoda, jego pisanina jest naprawdę dobra. Himilsbach-aktor był samoukiem, podobnie Himilsbach-autor. Pisał głównie o rzeczach znanych mu z autopsji - życiu prostego robola, bezrobotnego, pijaka. Przedstawiał doły społeczne z całym dobrodziejstwem inwentarza. Bohaterami
jego opowiadań są zwykle żule, złodzieje, prostytutki i szeroko pojęty
proletariat. Himilsbach doskonale oddawał klimat tych środowisk. Świat jego opowiadań jest okrutnym, nieprzyjemnym miejscem. Ludzie dzielą się na złych, słabych i zwyczajnie kombinujących jakby tu w miarę przeżyć do pierwszego. Polska w jego twórczości to z jednej strony kraj zniszczony przez wojnę, z drugiej ledwo, ledwo odbudowującym się pod władzą komunistyczną. Himilsbach subtelnie uderza w przedstawicieli nowej władzy i nowy porządek, drwi z sołżenicynowskich "wykształceńców". Dostrzega kalectwo ówczesnych elit i brak tych przedwojennych. Ludzi z wyższych sfer prawie u niego nie ma, a jeśli już się pojawiają to są to emigranci, lub jednostki zdegradowane społecznie, jak tytułowy bohater opowiadania <i>Hrabia</i>, który niedostawszy się, ze względu na pochodzenie, na żaden uniwersytet, zmuszony jest parać się kamieniarstwem.<br />
<br />
Po tym co napisałem, można by pomyśleć, że proza Himilsbacha jest strasznie pesymistyczna. Otóż nie. Narrator podchodzi do opisywanych wydarzeń z pewnego rodzaju ludowym fatalizmem, miejscami przechodzącym w równie ludowy stoicyzmem. Mimo, że autor nie oszczędza swoich bohaterów, oni sami zdają się tym zbytnio nie przejmować. Nie ma pieniędzy? Zdarza się, może kiedy indziej będą. Zgarnęli cię gliniarze? Też się zdarza. Matka ci umarła? No, i cóż na poradzisz, ludzie umierają - zdarza się. Przyjmują swój los takim, jaki jest, płyną z prądem, nie starając się na siłę zmieniać swojego życia. Do tego autorem rzuci od czasu do czasu jakimś żartem, doprawi zgryźliwostką - ot, tak dla smaku. Miejscami wręcz kpi z mniejszych i większych dramatów swoich postaci, jakby mówił - a czymże jest twoje nieszczęście wobec całego świata? I większość opowiadań utrzymana jest w takim gorzko-słodko-kwaśnym smaku - proporcje bywają różne, przeważają te gdzie dominują klimaty ponuro-prześmiewcze, ale zdarzają się też takie, gdzie gorzkie komponenty ograniczone są do minimum.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKoplOPfyMhNbeAitxrWuj3RHkbLY1noRhnrVt3w9_e5MlRw208rXC-U1zQ0Ocynm0aN_LTTPcTD6l_01M41Ojqwvaz3DuEk3EulZZRkzuhiSNLqsV_qiRnloUQurjb4TAP1_gM7obi0w/s1600/352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKoplOPfyMhNbeAitxrWuj3RHkbLY1noRhnrVt3w9_e5MlRw208rXC-U1zQ0Ocynm0aN_LTTPcTD6l_01M41Ojqwvaz3DuEk3EulZZRkzuhiSNLqsV_qiRnloUQurjb4TAP1_gM7obi0w/s1600/352x500.jpg" /></a>Styl jest idealnie dopasowany do opisywanych sytuacji - surowy, pozbawiony zbędnych ozdobników, a jednocześnie soczysty i bardzo autentyczny. Szczególnie czuć to czytając dialogi - to jest po prostu żywy język ulicy wczesnego PRL-u.<br />
<br />
Czujcie się zachęceni. Najlepiej zabrać się od razu za <i>Opowiadania zebrane</i>. Cegłę (600 stron jak w ryj) można zakupić po taniości we wszelkiej maści "tanich książkach". <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Dodatkowo: żeby nie było, że Maklakiewicz pojawił się jeno jako morda w reklamie pewnego sklepu, prezentuję <a href="http://maszin.blogspot.com/2011/05/zdzichu.html" target="_blank">Maszinowy</a> komiks <a href="http://mazol-zsyp.blogspot.com/" target="_blank">Michała Rzecznika</a>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDWzi7RyPDvxg82QnN2qF0Ryyi8ofYY6As6XCDffTrs8Oq9wWaqCV2qrVOGpraohdh13h-HD-iqai5jeCTGSNg-YXowA2bSMX5lDmPncB7FbnfGREco-pev0YzMEmz9QbZ2R0i5UFTuE4/s1600/Zdzichumazol.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDWzi7RyPDvxg82QnN2qF0Ryyi8ofYY6As6XCDffTrs8Oq9wWaqCV2qrVOGpraohdh13h-HD-iqai5jeCTGSNg-YXowA2bSMX5lDmPncB7FbnfGREco-pev0YzMEmz9QbZ2R0i5UFTuE4/s320/Zdzichumazol.jpg" width="217" /></a></div>
<br />
Niespodziewanie - kolejny odcinek cyklu "Powinniście słuchać więcej country", a w nim świeżynka i jednocześnie odgrzewany kotlet - piosenka <i>Highwayman</i> w wykonaniu Macieja Maleńczuka (zwanego Panem Maleńczukiem), Gienka Loski (zwanego Spierdalajżulu) Johna Portera (zwanego Kwaśnym Josephem) i Adama Nergala (zwanego Nergalem). Zwrotki #1 i #3 (śpiewane odpowiednio przez Nergala i Pana M.) wypadły bardzo sympatycznie, pozostałe raczej słabo. Czyli pół na pół. Najlepiej w tych fragmentach wyciszać sobie piosenkę i puszczać wykonanie prawdziwych Highwaymenów. A cała płyta - Psychocountry - jest raczej sympatyczna. Gdyby nie arcychujowa okładka, to mógłbym ją nawet polecić.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/ninIqZU5t3Y" width="560"></iframe></div>Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-40597730388694162512012-06-01T09:40:00.001-07:002012-06-01T09:40:48.209-07:00Pryyt #2<span style="font-weight: bold;">Avengersi</span><span style="font-style: italic;">. </span>Bawiłem się dobrze.<br />
<div style="text-align: justify;">
<br />
Fabuły nie było za wiele (klasyczny schemat - drużyna się zbiera -
drużyna przegrywa pierwsze starcie - drużyna się przegrupowuje i
tryumfuje na końcu), sensu takoż. W zamian za to - wybuchy, strzelanie, wybuchy, naparzanie się po mordach, wybuchy, obiekty spadające z dużej wysokości, wybuchy, rzucanie ciężkimi przedmiotami, strzelanie, wybuchy, strzelanie z łuku. I wybuchy.<br />
<br />
Film zawdzięcza wszystko (tzn. prawie wszystko, bo są jeszcze wybuchy) aktorom, którzy wcielili się w tytułową zbieraninę herosów. Po kolei. Na czele Samuel L. Jackson/Nick Fury. Wielki i twardy. Prawie tak twardy jak w <i>Pulp Fiction</i>.<br />
Thor - czuły barbarzyńca, niby taki surowy buc z północy, ale jednak nie beka za często i włosy ma ładnie uczesane, a pachy elegancko wygolone.<br />
Tony "Człowiek Żelazo" Stark - Downey jr po raz trzeci w tej samej roli. Wychodzi mu to tak naturalnie, że chyba się po prostu przyzwyczaił. Prawdopodobnie już do końca życia będzie grał Iron Mana. Z przerwami na Sherlocka (chyba, że mu Moffat zakaże).<br />
Trochę się lękałem, że Raffalo jako Banner/Hulk nie doskoczy do poprzeczki zawieszonej przez Nortona (tak, wiem film był taki se, ale Norton był klasa), ale na szczęście mu się to udało. Wyśmienicie wyszły jego dialogi ze Starkiem, a samo samo wykonanie Hulka to główny powód dlaczego Bóg stworzył komputery.<br />
Jeremy Renner jako Hawkeye - chyba nie kojarzę człowieka z żadnego innego filmu (poza Thorem, ale to się nie liczy), czyli nie wiedziałem za bardzo, czego się po nim spodziewać. I niespodziewajka, jego postać okazała się być jedną z ciekawszych - twardy rzouniesz, bez supermocy, ale za to z mroczną i tajemniczą przeszłością, oraz trudnymi relacjami łączącymi go ze Skarlet. Gratis blaza na ryju godna Entombeta.<br />
Kapitan Ameryka - teoretycznie prawdziwy bohater, lider - w rzeczywistości patetyczny prostaczek, sadzący gafy pod tytułem "Jest tylko jeden bóg". Postać jest po prostu zabawna, w stylu "Hoho, jaki on pociesznie niedostosowany, skąd on się urwał? Z 1945 roku? Hohoho!". Nie, zdecydowanie nie <i>american hero</i>. Zawiodłem się. Ech, gdyby tylko do tej roli zaangażowano Nathana Filliona, a nie faceta, wyglądającego jak "skocz po wino i nie pij z nami".<br />
Skarlet - wiadomo.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKLSIQsO_o9iBkVL6KWJ6bU-wO8uhpLXD7TLxyqsUcmbISU3_-FfTOSUXChWKjtHvYljEd2T6Gj-d0Qn2_FwRQhcC3QVjm07cMCHZgSOlNgRF6cYfluNRztTVzEHExUlYrkQP0DtYjl8o/s1600/nathan+fillion+captain+hammer.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKLSIQsO_o9iBkVL6KWJ6bU-wO8uhpLXD7TLxyqsUcmbISU3_-FfTOSUXChWKjtHvYljEd2T6Gj-d0Qn2_FwRQhcC3QVjm07cMCHZgSOlNgRF6cYfluNRztTVzEHExUlYrkQP0DtYjl8o/s320/nathan+fillion+captain+hammer.jpg" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Prawdziwy Kapitan Ameryka </i> </td></tr>
</tbody></table>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgI-qBwq_mXRB755T9CKspZGt2Pfnhw5yXfmhYEJJCWwBzw2VcY_lg4E-tFCc7T6UMsPh86c4gjElxHgIk4eZjHwRe22IN9Mc-aHEZDIet8TFMd4LQjU_MOrv-b521ZOOLNSEX1aBNTwtQ/s1600/chris_evans_captain_america21.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgI-qBwq_mXRB755T9CKspZGt2Pfnhw5yXfmhYEJJCWwBzw2VcY_lg4E-tFCc7T6UMsPh86c4gjElxHgIk4eZjHwRe22IN9Mc-aHEZDIet8TFMd4LQjU_MOrv-b521ZOOLNSEX1aBNTwtQ/s320/chris_evans_captain_america21.jpg" width="273" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Nieudany eksperyment szalonego naukowca</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<br />
<br />
Mimo tak wielu bohaterów, udało się uniknąć efektu <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Jeph_Loeb">Loeba</a> - każda postać została przedstawiona w miarę solidnie, nie miałem wrażenia, że jakaś persona jest tam wklejona jako dekoracja - "bo musi być". A jeszcze udało się zręcznie wkręcić agentów S. H. I. E. L. D..<br />
<br />
Słabiej wypadłą strona przeciwna. Jeszcze biomechaniczne, robalowate ufoludy robiły dobrze (fajnie wybuchały), ale sam główny zły - Loki, no cóż... Lubię Toma Hiddlestona, ale bóg kłamstw w jego wykonaniu jest raczej śmieszno-żałosny niż groźny. Opętańczo pragnący władzy, zazdrosny o swojego przybranego brata, Thora. Bardziej przypominał Gargamela niż kogoś kto mógłby się mierzyć z drużyną najpotężniejszych bohaterów Ziemi. Jego nadęte, paranoiczne przemowy brzmiały niczym "Jak ja nie cierpię tych smurfów!".<br />
<br />
"Avengersi" są niezłym filmem, nie tak dobrym wprawdzie jak chcieli by niektórzy, ale zupełnie zacnym. Raczej nie mam ochoty na ponowny seans, niemniej bardzo mnie interesuje co zrobi Whedon w kolejnych filmach o superbohaterach.<br />
<br />
Ale jak wiadomo, filmy są dla małych dzieci i studentów filmoznawstwa - prawdziwi mężczyźni czytają komiksy. Na przykład nowego Hellboya:<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2mZM-V-rIb1m8RU8CKDfx4vKunNFxCQIlMHoBFJu5rWmoFocS0dnBYfGnW2viJDsO7F-1kfIPwYB9VQ5GNmTbPWob6cW9p9ZTREAZ9NJcb6E1VVz9xyS7Hz_3co9AyW5e261cyHDA6gg/s1600/hellboy_wildhunt8_p2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2mZM-V-rIb1m8RU8CKDfx4vKunNFxCQIlMHoBFJu5rWmoFocS0dnBYfGnW2viJDsO7F-1kfIPwYB9VQ5GNmTbPWob6cW9p9ZTREAZ9NJcb6E1VVz9xyS7Hz_3co9AyW5e261cyHDA6gg/s320/hellboy_wildhunt8_p2.jpg" width="217" /></a><span style="font-weight: bold;">Hellboy. Dziki gon.</span> Rogaty wraca na Wyspy Brytyjskie i zaczyna zabawę z mitami arturiańskimi, elfami i resztą tamtejszego tałatajstwa. Bierze udział w polowaniu na olbrzymy i odkrywa bardziej chwalebną gałąź swojego drzewa genealogicznego.<br />
<br />
Historia Hellboya zagęszcza się i zmierza ku finałowi. Powracają wątki z dużo starszych opowiadań. Na jedną z głównym postaci wyrosła dziewczynka (a właściwie teraz już kobieta) uratowana przez Czerwonego w <span style="font-style: italic;">Wisielcu</span>. Ważną rolę zaczął pełnić Klub Ozyrysa (<span style="font-style: italic;">Natura bestii </span>z tomu <span style="font-style: italic;">Prawa ręka zniszczenia</span>).<span style="font-style: italic;"> </span><br />
<br />
To chyba najlepszy tom od czasu <span style="font-style: italic;">Obudzić diabła</span>. Historia porywa od samego początku. Już po pierwszych kilku stronach opowieść pochłonęła mnie bez reszty Niesamowity nastrój, zawsze będący mocną stroną Hellboya, w tej części osiągnął niemalże wymiar realny. Autorom udało się wytworzyć klimat fantastycznej tajemniczości, którego w serii nie było od czasu... no, właśnie "Obudzić diabła". Przy lekturze tego tomu czułem się jakbym był młodszy o dziesięć lat i dopiero zaczął poznawać komiksy Mignoli. Po kilku mniej porywających tomach cała magia wróciła.<br />
<br />
Ilustracje ponownie tworzy Duncana Fegredo. W wydanych w Polsce dwóch pierwszych tomikach z przygodami BBPO pojawił się zastęp rysowników, którzy mniej lub bardziej udanie kopiowali Mignolę. Kopiowali. Niby coś tam próbowali dodawać od siebie, ale widać było, że starają się możliwie wiernie naśladować styl Dużego Mike'a. Fegredo to zupełnie inna liga. To równorzędny artysta, realizujący własną wizją świata Hellboya, jednocześnie czując zamysł scenarzysty. Jego grafiki są o wiele bardziej szczegółowe od tych mignolowych. Zachowując mięsistość, właściwą dla serii, wprowadzają pewną eteryczność. Ciężka, monumentalna kreska Mignola doskonale tworzyła nastrój tajemniczości przez uproszczenia i niedopowiedzenia. Fegredo dodał do tego delikatność - to przecież historia o elfach i magii. <br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwo7-9o90QRgrfY-7LtJpIpYyJ7CI4Og1B7nIcPnI3tccVHTOrrJpRIvPhsp79ChmG8rw5Z_Zup9xLuITR3HowTOiKlJcN9EVuYa8fbuHBrnoy-lLDPdGREnnvP5AIgqirvxGVjAnw-SI/s1600/Duncan+Fegredo+Jay+and+Silent+Bob.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5749024586907949682" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwo7-9o90QRgrfY-7LtJpIpYyJ7CI4Og1B7nIcPnI3tccVHTOrrJpRIvPhsp79ChmG8rw5Z_Zup9xLuITR3HowTOiKlJcN9EVuYa8fbuHBrnoy-lLDPdGREnnvP5AIgqirvxGVjAnw-SI/s400/Duncan+Fegredo+Jay+and+Silent+Bob.jpg" style="display: block; height: 400px; margin: 0px auto 10px; text-align: center; width: 268px;" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Duncan Fegredo - <span style="font-style: italic;">Jay and Silent Bob</span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /><span style="font-style: italic;"></span><br />
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
A tutaj jeszcze jeden obrazek Duncana - Hellboy w kamizelce Sons of Anarchy. Jakby ktoś nie załapał dowcipu, to wyjaśniam - w serialu "Sons of Anarchy" jedną z głównych ról gra Ron Perlman - filmowy Hellboy. </div>
<div style="text-align: left;">
Żartuję, oczywiście, że wszyscy załapali.<br />
<br />
<span style="font-style: italic;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRpl39VZfjwcbppCvTQOITXHuFg43lXWXkH-2g3-yEK5rlb0FXxu8xQraqjo93vE11fTrEbjzw96S6SbDwlhAiayAOcwtMsDV81ghChsIJLkS6X0zd6yxDrA538Jj39m5604TgiNNL7zw/s1600/Duncan+Fegredo+Jay+hellboysamcro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRpl39VZfjwcbppCvTQOITXHuFg43lXWXkH-2g3-yEK5rlb0FXxu8xQraqjo93vE11fTrEbjzw96S6SbDwlhAiayAOcwtMsDV81ghChsIJLkS6X0zd6yxDrA538Jj39m5604TgiNNL7zw/s320/Duncan+Fegredo+Jay+hellboysamcro.jpg" width="239" /></a></div>
<span style="font-style: italic;"><br /></span><br />
<span style="font-style: italic;"><br /></span><br />
<span style="font-style: italic;"><br /></span></div>
<span id="goog_1179481704"></span><span id="goog_1179481705"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
WTEM!<br />
<br />
Przenoszę na blogaska bestsellerowy cykl <span style="font-weight: bold;">"Powinniście słuchać więcej country"*</span>. Od dzisiaj pod każdą notką będzie umieszczona piosenka z Dzikigo Zachodu, wraz z krótkim tekstem o charakterze satyryczno-edukacyjnym.<br />
<br />
Na pierwszy ogień idzie Dolly Parton i jej szlagier <span style="font-style: italic;">Jolene. </span>Piosenka tęskna smutna, opisująca nieszczęśliwy trójkąt miłosny. Podmiot liryczny błaga tytułową Jolene, by zostawiła w spokoju jej chłopa, który tą najwyraźniej darzy jakimś uczuciem. Sytuacja niezręczna - jakkolwiek postąpi Jolene, ktoś będzie w dupie - uwiedzie faceta - podmiot liryczny zapłacze się na śmierć, odczepi się od niego - biedak będzie tęsknił i swoje frustracje wyładowywał na podmiocie lirycznym. Nie wiemy jak na całą sprawę zapatruje się Jolene. Może być też tak, że obie panie mają się ku sobie (podmiot liryczny opisuje Jolene w samych superlatywach).<br />
Najlepiej jakby wyjechali do Utah, zostali mormonami i żyli w wesołym trzyosobowym małżeństwie.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/pa10TC7MrdI" width="420"></iframe><br />
<br />
<br />
Piosenkę coverowali m. in. White Stripes, Strawberry Switchblade i Rykarda Parasol (jej wersję da się słuchać).<br />
<br />
*Wcześniej na pejsbuku, gdzie cieszyć się nim mogli nieliczni wybrańcy.</div>
</div>
</div>Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-82853028482044001682012-04-26T05:10:00.000-07:002012-04-26T05:10:44.904-07:00Jebać księży, czyli o "Kochanku Czerwonej Gwiazdy" słów kilka<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZiDUNA4ZQ5AcNmfYNNXBfBGc92zaESM0bMqBXKrxWoTdIrsYr_6H15rTO_3yhQIYgUpDm9v0Lm-wo8NX87ohC9R0XWkRBRz3OaGWsUeUdNin5aVSpgkeN8x7QjqwAox__rY-hPBCJVks/s1600/Witold_Jab%25C5%2582o%25C5%2584ski.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZiDUNA4ZQ5AcNmfYNNXBfBGc92zaESM0bMqBXKrxWoTdIrsYr_6H15rTO_3yhQIYgUpDm9v0Lm-wo8NX87ohC9R0XWkRBRz3OaGWsUeUdNin5aVSpgkeN8x7QjqwAox__rY-hPBCJVks/s320/Witold_Jab%25C5%2582o%25C5%2584ski.jpg" width="255" /></a>Witold Jabłoński - pisarz, poganin, okultysta, libertyn-intelektualista, znawca teatru, drzewiej sekretarz Andrzejewskiego znany jest głównie z tetralogii fantastycznej "Gwiazda Wenus, gwiazda Lucyfer". Muszę przyznać, że seria, opowiadająca dzieje śląskiego maga Witelona, należy do moich ulubionych sag fantasy. Nie, żebym był fanem gatunku, chociaż sporo tego typu literatury się przeczytało w latach młodzieńczych. Książki Jabłońskiego jako jedne z niewielu przetrwały próbę czasu. Może dlatego, że nie jest to klasyczne fantasy - raczej powieść historyczna z wątkami fantastycznymi i sporą szczyptą starego, dobrego satanizmu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8PnG7RnciXMxV-jY9OqJkFHkNdhvNjmDUdOBgWmzhl4_GdaifD8qvsjlaKolENioVZJLBI6ONs9mE57ODb9T_6IUyMvg2PdNxe45ki57iRxSJoVqulKu3C30SyrFyDCftH4neLtw3xZc/s1600/800-index.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8PnG7RnciXMxV-jY9OqJkFHkNdhvNjmDUdOBgWmzhl4_GdaifD8qvsjlaKolENioVZJLBI6ONs9mE57ODb9T_6IUyMvg2PdNxe45ki57iRxSJoVqulKu3C30SyrFyDCftH4neLtw3xZc/s320/800-index.jpg" width="211" /></a></div>
Ale nie będę pisał o tym cyklu. Nie teraz. Może innym razem. Dzisiaj opowiem o dużo wcześniejszym płodzie (o tak, to dobre określenie) monsieur Witolda - <i>Kochanku Czerwonej Gwiazdy. </i>Książka powstała dobre dwadzieścia lat temu. Na zamówienie. Jednak zanim powieść zdążyła się ukazać, wydawnictwo wyparowało. Cóż, w tym czasie takie rzeczy się zdarzały. Dopiero w zeszłym roku <i>Kochanka...</i> opublikowało wydawnictwo Abiekt.pl (niedziałające już, niestety).<br />
<br />
Fabuła jest prosta - młody seminarzysty (typ cherubinka) spotyka równie młodego krasnoarmiejca (typ wschodniego macho, aczkolwiek nie do końca) i zakochuje się w nim. Z wzajemnością. Życzliwe im osoby starają się pomóc tej miłości, a strażnicy moralności (zarówno po jednej jak i drugiej stronie barykady) rzucają im kłody pod nogi. Ot, <i>Romeo i Julia </i>na miarę tamtych czasów.<br />
<br />
Równorzędnym wątkiem jest historia pięknego syna czerwonych notabli, który to młodzieniec, wulgarnie mówiąc, puszcza się na lewo i prawo. Stacza się beztrosko na dno, wpada w coraz gorsze towarzystwo, pojawiają się narkotyki i handel śmiesznymi rzeczami, wykradzionymi Armii Czerwonej. Kolejną postacią w powieści jest jego siostra - aktorka, grająca w tytułową rolę w inscenizacji <i>Justyny</i>, Boskiego Markiza<i>. </i>W wolnych chwilach zajmuje się<i> </i>wróżeniem z kart tarota. Dziewczyna wydaje się być quasi-narratorką powieści, jako, że każdy rozdział jest nazwany od karty, a ich treść jest w ten czy inny sposób powiązana z odpowiednimi figurami tarota.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Tak jak napisałem wcześniej - książka miała być romansem gejowskim, jednak mimo, że wątki homoseksualne są wszechobecne, to <i>Kochanek... </i>podejmuje bardziej uniwersalne zagadnienie wolności jednostki. Przez pryzmat historii o zakazanej miłości Jabłoński pokazuje ucisk człowieka przez społeczeństwo, przebrzmiałe normy obyczajowe, oraz władze - zarówno świeckie, jak i duchowne. Do najlepszych fragmentów powieści należą te, przedstawiające zmiany zachodzące w Polsce na przełomie lat '80/'90. Pokazany jest progres ekonomiczny, większa swoboda wypowiedzi, ale też zmiany jedynie pozorne - partyjni prominenci stają się dobrze prosperującymi kapitalistami, a cenzura komunistyczna zostaje zastąpiona przez kościelną. Tej ostatniej kwestii autor poświęca najwięcej miejsca, przekonując, że nieważne z która partia (banda?) rządzi, zawsze dąży ona do ograniczenia swobód obywatela.<br />
<br />
Ilustracje są najeżone kutasami, niczym obrazki <a href="http://ojciecrene.digart.pl/">Ojca Rene</a>,
co trochę kłóci się z treścią, jako, że Jabłoński opisuje kwestie
łóżkowe raczej zmysłowo niż pornograficznie. Lub też posługując się
rozkosznymi metaforami, np.: <i>"Po chwili parowóz dziejów z czerwoną gwiazdą na czubku wjechał z całym impetem do czarnego tunelu"</i>. Prawda, że urocze? <br />
<br />
Nie jestem gejem, ani specem od literatury gejowskiej. <i>Kochanka ...</i>
mogę więc ocenić tylko jako książkę po prostu. Nie będę roztrząsał na
ile realnie opisuje środowisko homoseksualistów doby transformacji, ani
czy rozterki młodych homoseksualistów rzeczywiście tak wyglądają.
Jabłoński zna te kwestie z autopsji, więc pozostaje mi zaufać mu, że
przedstawił je w miarę wiernie. <br />
<br />
Główną wadą <i>Kochanka ...</i> jest jego długość - książka jest zdecydowanie za krótka. Akcja toczy się zbyt szybko, a w wielu fragmentach przydałoby się pewne uspokojenie, chwila refleksji, czy dodatkowy opis. Autor umieścił w tej skromnej mikro-powieści mnogość ciekawych postaci i sporo, równie interesujących, wątków. Niestety, większość z nich została przedstawiona bardzo pobieżnie. Niektóre aż błagają o rozwinięcie, inne zdają się być niepotrzebne.</div>
<div style="text-align: justify;">
A to mogłaby być naprawdę dobra książka! Jabłoński ma spory talent narracyjny, a także niezwykłą lekkość i jednocześnie elegancję języka. Jego historie dosłownie płyną, a dialogi skrzą się dowcipem. Naprawdę, wielka szkoda, że nie nie poświęcił tej historii więcej czasu - czytelnik dostał właściwie jedynie szkic powieści, pozostawiający ogromne uczucie niedosytu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piosenka adekwatna, bo heteroseksualni mężczyźni nie powinni tworzyć popu. Zupełnie im to nie wychodzi.<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/Z4SnlUKJYnQ" width="420"></iframe> </div>
<br />
Właściwie bardziej pasowałby kawałek <i>Dark Age of Love</i> Coila, ale - na rany Wilde'a - ileż można. <br />
<br />Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-45245945976958979862012-04-05T04:01:00.007-07:002012-04-05T04:45:57.851-07:00Kultyści przechodzą do mainstreamuIdę ci ja sobie ulicą i nagle widzę coś takiego:<br /><br /><div style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipoVxbcBcgUiXWL8G7BKlSM4G5BPCKTyc_rmXWim0p0ViD70RuPEDghpBIBAeMDXqEFVAmrmHn7dWgh9IUPueVu9Ki7qKmRIeqViapzs4xlgLBrBcwbOf9LdM0lSaBsCWy7GFVTALrbvw/s1600/IMG_20120320_202029.jpg"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 300px; height: 400px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipoVxbcBcgUiXWL8G7BKlSM4G5BPCKTyc_rmXWim0p0ViD70RuPEDghpBIBAeMDXqEFVAmrmHn7dWgh9IUPueVu9Ki7qKmRIeqViapzs4xlgLBrBcwbOf9LdM0lSaBsCWy7GFVTALrbvw/s400/IMG_20120320_202029.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5727870876635519570" border="0" /></a>Kultowe lodówki. Kultowe. Czyli dla członków jakiegoś kultu. Kultystów. Miło, że ludzie o nietypowych poglądach religijnych znaleźli swoje miejsce w globalnej wiosce. Ktoś chce na nich zarobić. Stali się targetem. Od tego już tylko jeden mały krok do powszechnej akceptacji.<br />Dodatkowo, taka lodówka to wspaniała rzecz. Dzięki temu nie trzeba będzie już trzymać rytualnych ingrediencji w zatęchłych, wilgotnych piwnicach. A w sytuacji, gdy ktoś trzyma np. krew dziewiczą w swojej zwykłej lodówce, zniknie ryzyko, że nieuważna żona lub kochanka, przez przypadek doda jej do sałatki.<br /></div><br /><div style="text-align: justify;">Z ulotki reklamowej:<br /><br />"Półki dostosowane do przechowywania ludzkich głów uciętych w czasie jakiegoś ważnego rytuału. Specjalne przegródki na wyrwane serca. Szuflady do przechowywania wnętrzności do wróżenia."<br /><br />Chyba kupię sobie od razu dwie.<br /></div><br /><br /><div style="text-align: justify;">A jak już jesteśmy przy sprawach mrocznych i fascynujących, to przypomniała mi się zabawna anegdotka.<br /></div><!--[if gte mso 9]><xml> <w:worddocument> <w:view>Normal</w:View> <w:zoom>0</w:Zoom> <w:hyphenationzone>21</w:HyphenationZone> <w:donotoptimizeforbrowser/> </w:WordDocument> </xml><![endif]--> <p style="font-style: italic; font-family: arial; text-align: justify;font-family:arial;" class="MsoNormal">Chodziłem wtedy do podstawówki. Miałem kolegę. Takiego Pawełka. Razem z nim lubiliśmy robić głupie dowcipy – wypuszczać powietrze<span style="mso-spacerun: yes"> </span>opon, smarować gołębie masłem, dosypywać soli do ciastek... Takie tam. Pewnego razu dzwoniliśmy do drzwi i uciekaliśmy, zanim właściciel nie otworzył. Zrobiliśmy taki numer w kilku domach, i dochodzimy do dwupiętrowego bliźniaka. Ja się chowam w krzakach, Pawełek dzwoni do drzwi. A drzwiami był Yog-Sothoth. Pieprzony Yog-Sothoth. Nigdy więcej nie widziałem Pawełka.</p> <div style="text-align: justify;"><span style="font-style: italic; font-family: arial;font-family:arial;font-size:100%;" >Wyobrażacie to sobie?! Pieprzony Yog-Sothoth!</span><br /></div><br /><span style="font-weight: bold;">H.P. Lovecraft Historical Society</span> - "I saw mommy kisiing Yog-Sothoth"<br /><br /><iframe src="http://www.youtube.com/embed/KSvsy11PHxM" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" width="420"></iframe>Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-26906446792915620172012-04-02T12:40:00.011-07:002012-04-02T14:29:08.988-07:00Wejście tylko dla alienów.<div style="text-align: justify;">Wczoraj byłem na <span style="font-style: italic;">Pasji</span>, Krzysztofa Pendereckiego. Spektakl miał miejsce w kompleksie znanym gawiedzi jako Alvernia Studios. Jak sama nazwa wskazuje, obiekt znajduje się w Alwernii (niedaleko od Krakowa) i jest to studio filmowe. Nie mam pojęcia co tam kręcili, i szczerze mówiąc jakoś mnie to specjalnie nie interesuje - liczy się ciekawa architektura tego miejsca. Zespół budynków składa się z kilkunastu sporych kopuł, połączonych przezroczystymi tunelami. Do tego dochodzą bardzo dziwaczne, acz urokliwe drzwi, prowadzące do poszczególnych kopuł. "To jakaś pierdolona stacja kosmiczna" - jak powiedziałby Poeta. I słusznie. Zanim kompleks został zaadaptowany na potrzeby kolesi od ruchomych obrazków, służył kosmitom do przeprowadzania eksperymentów na miejscowej ludności.<br /><br /></div><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2xIiZcB6uk4f1mofp4JD4chW8xHqTHx6lo6Su458wGrvLHH_irEylKRmozraf0jwXZzMh8xLZo0TC5UJNKvvy8qZYM5qL51ajaGKCfyBgHNRNVMSOSj_v-pQdLn7RpNPC5meGsSqaRMM/s1600/IMG_20120401_160357.jpg"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 300px; height: 400px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2xIiZcB6uk4f1mofp4JD4chW8xHqTHx6lo6Su458wGrvLHH_irEylKRmozraf0jwXZzMh8xLZo0TC5UJNKvvy8qZYM5qL51ajaGKCfyBgHNRNVMSOSj_v-pQdLn7RpNPC5meGsSqaRMM/s400/IMG_20120401_160357.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5726895895769912274" border="0" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2xIiZcB6uk4f1mofp4JD4chW8xHqTHx6lo6Su458wGrvLHH_irEylKRmozraf0jwXZzMh8xLZo0TC5UJNKvvy8qZYM5qL51ajaGKCfyBgHNRNVMSOSj_v-pQdLn7RpNPC5meGsSqaRMM/s1600/IMG_20120401_160357.jpg"> </a><span style="font-style: italic;">Jakość zdjęcia tłumaczy dziwna fizyka tego miejsca.</span><br /><br /><br /><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM6YuyBbnmPaqyWy2FEnVXh1OG5aEBWnIRi1JP2nYVIX9g2nv_y0k_L8GNFPhYaOja9jYGRlVrjJQq8lb7cGhJwNk00OAVFFAhYCstPfcQL_JlsINBRBoY0PH1yTnSVQKmUr9bhvXdQEc/s1600/IMG_20120401_160348.jpg"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 300px; height: 400px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM6YuyBbnmPaqyWy2FEnVXh1OG5aEBWnIRi1JP2nYVIX9g2nv_y0k_L8GNFPhYaOja9jYGRlVrjJQq8lb7cGhJwNk00OAVFFAhYCstPfcQL_JlsINBRBoY0PH1yTnSVQKmUr9bhvXdQEc/s400/IMG_20120401_160348.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5726903109073167346" border="0" /></a></div><br style="font-style: italic;"><div style="text-align: center;"><span style="font-style: italic;">Legenda głosi, że tych drzwi wcale nie projektował H. R. Giger. Tylko inny facet, który aktualnie jest mu winny dużo pieniędz</span><span style="font-style: italic;">y.</span><br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFA3pygxYdk-VrewN-sWU2Wg_wfdpwdhGuM9TYsVcrSq5izrxU963AC2iI4oK1iabL6x67ANeTWjXPw9_OQbDXDftuZev-ztOpHtF390X-P8Elxc6qLBjn9eKpvwgsjeewpjD4RU6BvvQ/s1600/IMG_20120401_160605.jpg"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 300px; height: 400px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFA3pygxYdk-VrewN-sWU2Wg_wfdpwdhGuM9TYsVcrSq5izrxU963AC2iI4oK1iabL6x67ANeTWjXPw9_OQbDXDftuZev-ztOpHtF390X-P8Elxc6qLBjn9eKpvwgsjeewpjD4RU6BvvQ/s400/IMG_20120401_160605.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5726904002289181106" border="0" /></a><span style="font-style: italic;">Zdjęcie zrobione przez przypadek, kiedy uciekałem przed strażnikami w śmiesznych maskach.</span><br /><br /></div>O tutaj jest link, jakby ktoś chciał tam sobie urodziny urządzić: <a href="http://www.alvernia.com/">www.alvernia.com</a><br /><br /><div style="text-align: justify;">A sam koncert/spektakl? Hmm... Spodziewałem się czegoś więcej po Pendereckim. Muzyka była dobra, ale mało porywająca. Miejscami się nudziłem. Aktorzy, krążący wokół sceny też nie robili szczególnego wrażenia. Ale może ja się po prostu nie znam i jestem burakiem bez szkoły. Za to bardzo mi się podobało jak Pan Krzysio dyrygował. Tak niespiesznie. Dostojnie. Czuć było moc w tych ruchach.<br /></div><br /><br /><br />Piosenka na dziś z zupełnie innej bandy, bo nazwa bloga (czasami) zobowiązuje.<br /><br /><iframe src="http://www.youtube.com/embed/xgw7BQ85UiI" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" width="420"></iframe>Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-91062961820088822832011-11-19T01:34:00.000-08:002011-11-19T14:15:27.847-08:00Industrialowo-młodopolsko<div style="text-align: justify;"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgI1quE0rANJqA3im3oiYZs4lzqqQqfQ0zxxKiFRGwIMmdCzAmsBP-5HqkXhQiiUee0B_5_AoCoufJaBIzmeZQk3FLy3cHzCPGr72D4aHGLYlHPwRO5Nd_l5IuYc5xSY5SiVV_jgdpuDZE/s1600/IMG_20111118_205142.jpg"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 300px; height: 400px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgI1quE0rANJqA3im3oiYZs4lzqqQqfQ0zxxKiFRGwIMmdCzAmsBP-5HqkXhQiiUee0B_5_AoCoufJaBIzmeZQk3FLy3cHzCPGr72D4aHGLYlHPwRO5Nd_l5IuYc5xSY5SiVV_jgdpuDZE/s400/IMG_20111118_205142.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5676669331006046146" border="0" /></a>Wybrałem się wczoraj na koncert "Śmiałka". Koncert nietypowy, gdyż wszystkie piosenki były muzycznymi interpretacjami wierszy Tadeusza Micińskiego. Wyszło przepysznie. Utwory Miciniśkiego same z siebie są bardzo bardzo meliczne, a z kolei teksty "Śmiałka" już wcześniej były bardzo micińskie (tak, to był koncert pod tytułem "patrzcie od kogo zrzynamy"). Do tego mroczna industrialowo-rockowa muzyka pasowała idealnie - ciężkie, groźne dźwięki świetnie oddawały diaboliczny nastój twórczości Micińskiego, jednocześnie nie tracąc swojego oryginalnego stylu.<br />Ech, czuć było tę szaloną, mistyczną atmosferę początku poprzedniego wieku, gdy pisała się Księga Tajemna Tatr, a po Galicji kroczył Stach Przybyszewski.<br /><br />Żeby nie być takim hurra-masturbującym-się, trochę przytyków: zabrakło rozbuchanej oprawy wizualnej, tak charakterystycznej, dla regularnych występów zespołu, także koncert był trochę za krótki, ale cóż - taka uroda darmowych koncertów.<br /><br />Poważnie, bardzo chciałbym zobaczyć ten program w wersji pełnej - z makijażami, kostiumami, tancerzami, kultystami i <a href="http://www.myspace.com/spiewakgrotesque"><span style="font-weight: bold;">Rafałem Śpiewakiem</span></a>.<br /></div><br /><br /><div style="text-align: justify;">Poniżej: micińskie teledyski promujące tegoroczną edycję Castle Party, której zespół ostatecznie nie wystąpił (lol). Tłumaczy to poniekąd obecność na koncercie zastępów hipster-gotów.<br /></div><iframe src="http://www.youtube.com/embed/xk-AE-2kHdE" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" width="560"></iframe><br /><br /><iframe src="http://www.youtube.com/embed/abFY7jXfI1g" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" width="560"></iframe><br /><br /><iframe src="http://www.youtube.com/embed/t0Uu-CExuSo" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" width="560"></iframe>Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6544118010069595294.post-48028006118817583892011-11-14T16:47:00.000-08:002011-11-19T12:31:53.789-08:00Pryyt #1<div style="text-align: justify;">Obecnie jestem niemal stuprocentowym no-lifem. To prawda. Moją żałosną egzystencję dzielę pomiędzy studia, pracę* i resztki życia erotycznego.<br />Oraz łykanie pop i wysokiej kultury. Fuck yeah, nieżycie jest piękne.<br /></div><br /><div style="text-align: justify;">Skrótowo, telegraficznie wręcz, o tym co ostatnio widziałem, czytałem i słyszałem.<br /><br /><span style="font-weight: bold;">"Anioły na ostrzu igielnym"</span>, autorstwa Jurija Drużnikowa, pisarza radziecko-emigracyjnego, szestidiesiatnika, od niedawna świętej pamięci.<br />To przede wszystkim dość kompletny obraz Rosji epoki Breżniewa (zwanego w książce "Towarzyszem Krzeczastym"), zwłaszcza wyższych sfer Związku Radzieckiego - członków Komitetu Centralnego, kagiebistów, wojskowych, przedstawicieli prasy. Ale nie tylko - w książce jest też miejsce na małych, nieważnych obywateli ZSRR. Każdy z kilkunastu bohaterów powieści jest dokładnie opisany - przy każdym, oprócz jego historii jest zamieszczony ankieta osobowa - jedna z wielu, jaki trzeba było w tym ustroju wypełniać przy różnych okazjach. Mimo mnogości postaci, czytelnik nie gubi się w fabule, losy wszystkich zgrabnie się przeplatają - od skromnego kierowcy aż po samego Breżniewa. A nad wszystkim unosi się (dosłownie i metaforycznie) duch markiza de Custine.<br />Drużnikow pisze lekko, ironicznie, bezwzględnie obnażając okrutne absurdy rzeczywistości radzieckiej. Z powieści wyłania się obraz społeczeństwa zniszczonego i zastraszonego - tytułowe anioły to nikt inny jak bohaterowie, niezależnie od zajmowanego stanowiska, bojący się o swoją przyszłość, zdający sobie sprawę z tego, że w systemie komunistycznym nikt nie jest bezpieczny. Kawał solidnej literatury - polecam!<br /></div><br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOZqDPIynslu9BbXftuXfvZ-8apKY9aOl_Ts3UtD_376v9-RfP8l10326tGLDG9Zg84SVEDu2_FdYFB5H5Z_AmcXnQbLNbUsLByrI5Nkl48SEQBSyn5Iw5jvifqfeB9tMLPUh4xlIx1O0/s1600/446luther_intro.jpg"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 225px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOZqDPIynslu9BbXftuXfvZ-8apKY9aOl_Ts3UtD_376v9-RfP8l10326tGLDG9Zg84SVEDu2_FdYFB5H5Z_AmcXnQbLNbUsLByrI5Nkl48SEQBSyn5Iw5jvifqfeB9tMLPUh4xlIx1O0/s400/446luther_intro.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5675168041279435362" border="0" /></a><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-weight: bold;">"Luther"</span> to kolejny dowód na to, że BBC robi świetne seriale. Krótko - historia policjanta z problemami psychicznymi, który ściga przestępców z problemami psychicznymi. Dawno (nigdy?) nie widziałem tak ponurego, przygnębiającego serialu. To nie jest komediowy "Dexter" - tutaj mordercy to naprawdę bezwzględne, nieludzkie monstra, policja jest bezradna, a społeczeństwo znajduje się w zaawansowanym stadium znieczulicy. Nastrój beznadziei podkreśla sceneria Londynu "B" - blokowiska, opuszczone fabryki, szare dworce itd.. Aktorsko jest równie dobrze. Przede wszystkim Idris Elba w roli tytułowej - bardzo oszczędna gra w stylu twardzieli kina noir, przerywana co jakiś czas napadami szału. Partneruje mu przez większość czasu Ruth Wilson jako psychopatyczny sidekick. Do tego solidna drugoplanowa rola <a href="http://doctorwho.maxupdates.tv/wp-content/uploads/2011/07/Paul-McGann.jpg">ósmego Doktora</a>. Pozostali aktorzy też prezentują wysoki poziom. Ale to już standard we współczesnych serialach.**<br /></div><br /><div style="text-align: justify;">Nota bene, HBO przymierza się do serialu na podstawie "Amerykańskich bogów", Gaimana. Elba byłby idealny do roli Cienia. Idealny!<br /><br />A teraz dla odmiany trochę zdrowego hejtu. Przesłuchałem ostatnio płytkę <span style="font-weight: bold;">"Herbert"</span>, nagraną przez różnych znanych: Gabę Kulkę, Wojciecha Waglewskiego, Adama Nowaka i innych takich.<br />Albo mi się w dupie poprzewracało od zajebistych interpretacji Herberta, wykonywanych przez Przemysława Gintrowskiego, albo ta płyta jest naprawdę bardzo, bardzo chujowa.<br />Jako podkład muzyczny do tekstów poety służą kompozycje funkowo-popowe - w dodatku miernej jakości. Do niektórych kawałków dodano zupełnie niepotrzebne wtrącenia obcojęzyczne. Ja rozumiem, że ktoś chciał podejść do tematu nowatorsko, no, ale u kaduka - to trzeba z jakimś pomyślunkiem, a nie na zasadzie " gramy taką muzykę, jaka nam się podoba, używamy tekstów Herberta i będzie fajnie".<br />Nieźle wypadły jedynie recytacje Jana Nowickiego i Rafała Mohra - ale to wcale nie ratuje albumu. Dodanie dwóch łyżek kawioru do gnijącego bigosu nie sprawi, że wyjdzie dobra potrawa.<br /></div><br /><br /><br /><div style="text-align: justify;">Dla odmiany coś muzycznie dobrego - psychiczny młodzieniec Monte Cazazza i Znak Diaboła:<br /></div><iframe src="http://www.youtube.com/embed/IRrc-VhIEls" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" width="420"></iframe><br /><br /><div style="text-align: justify;">A może by się do jakiegoś muzeum wybrać? Albo do Augustowa?<br /><br />*Ktoś kiedyś powiedział, że "żadna praca nie hańbi". Prawdopodobnie to był ten geniusz, który wymyślił hasło "O gustach się nie dyskutuje".<br />**Żyjemy w Złotym Wieku.</div>Jerzy Gordonhttp://www.blogger.com/profile/15889281244593980746noreply@blogger.com0