poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Krótkie komiksy są fajne, bo nawet jak nie są fajne, to przynajmniej są krótkie

Taka prawda. Bo przy dłuższych komiksach, które nie są fajne to jest problem - czyta się i czyta, jest nudno-brudno, ale się czyta, bo może coś się zmieni, może jakieś drugie dno, a potem okazuje się, że nie i pół dnia zmarnowane, niesmak pozostaje i w ogóle jakaś taka dziwna nienawiść do autora i samego siebie. A jak krótki trudno, zdarza się nie zawsze się wygrywa.

Atmospherics - jak pisałem - Warren Ellis ma swoje lepsze i gorsze momenty.  Atmospherics zalicza się do tych całkiem przyzwoitych. To króciutki komiks - cały album (zeszyt?) ma, włączając galerię i posłowie, 48 stron. Narracyjnie jest  oszczędny - skupia się właściwie wyłącznie na rozmowie trzech osób i dosyć panicznych, fragmentarycznych retrospekcjach. Główną bohaterką jest kobieta, która (jak twierdzi) jako jedyna ocalała z pogromu, jaki kosmici zgotowali pewnemu miasteczku. Przesłuchujący ją oficer ma jednak wątpliwości i zaczyna się gra domysłów, przechodząca w próbę sił, by skończyć się dosyć dobrym twistem.  Ellis po raz kolejny pokazuje, że jest naprawdę chorym, uwielbiającym pławić się we krwi swoich bohaterów skurwysynem, z naprawdę chorym poczuciem humoru.


Kwaziu. Nie czytałem pierwszego zeszytu przygód garbatego wampira, ale sądząc po przykładowych planszach był to ciężki do strawienia kawałek komiksu. Ale może się mylę, pozwijcie mnie jakby co. Abstrahując od tego, druga część jest rozkoszna i bardzo zabawna. Sympatyczny wampir Kwaziu jedzie na zlot wampirów u hrabiego, gdzie spotyka starych znajomych, przemienionych w krwiopijców: Witkacego, carycę Katarzynę II, a nawet Abrahama Van Helsinga. I jak to bywa w tego typu sytuacjach, wszyscy się świetnie bawią,  również czytelnicy. To bardzo przyjemny zeszyt - śmieszny, ładnie narysowny i z niezłym pomysłem na wampiry.


Miłość. Ten komiks to żart. Po prostu. Zabawa w skakanie po kliszach i konwencjach oraz w robienie w
chuja czytelnika. Co zresztą się bardzo dobrze w moim przypadku udało, bo po skończonej lekturze poczułem się zrobiony profesjonalnie w chuja.

A, i obrazki są całkiem-całkiem. I okładka też niezła - zresztą jest tuż obok, więc popatrzcie sami.





Duszyczka w Krakowie: Tajemnica szalonego orkiestrmistrza - komiksowy zeszycik stworzony przez braci Minkiewiczów dla Urzędu Miasta Krakowa, mający promować ten, jakże piękny gród.  Rożnie było z dostępnością pozycji - ja swój egzemplarz, w wersji angielskiej (panie, to dla zagraniczniaków), znalazłem przypadkowo na recepcji jednego z krakowskich akademików. Komiks to szczerze mówiąc banał - zarówno w treści, jaki i w formie. Obrazki są ładne, kolory przyjemne dla oka, ale nie wybijają się ponad przeciętność. Skrawki absurdalnego humoru zdają się być wciśnięte na siłę, tylko po to by pokazać, ze to naprawdę dzieło gości od Wilq'a, a nie jakiś innych facetów o tych samych nazwiskach. Średnio się to udało - ja wciąż mam wątpliwości. Rozumiem, że po wszelkiej maści komiksach okolicznościowych/historycznych/reklamowych nie należy spodziewać (tak, wiem, że istnieją chwalebne wyjątki) się wiele, ale gdy za coś takiego biorą się bracia M., to u człowieka pojawiają się jakieś chore oczekiwania i liczy na coś w stylu Co to jest wątośle? 


Tymczasem na Pulpozaurze:  mój tekst o animowanych Sprzedawcach. Nie jest zły, mogliby go szanowni państwo przeczytać w wolnej chwili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz