piątek, 28 grudnia 2012

A Very Scary Solstice - świąteczne rozmaitości

Święta to bardzo przyjemny okres. Nawet jeśli się jest satanistą/poganinem/ateistą/albigensem. Ja ten czas spędziłem nadspodziewanie spokojnie. Z nikim się nie pokłociłe, z nikim nie pobiłem, nikt mnie nie ściagał. Siedziałem, popijałem wino i czytałem "Aparatus" Pilipiuka. Bo przy takiej okazji można sobie pozwolić na nieco luzu literackiego. Ten zbiór opowiadań jako całość nie wypada specjalnie olśniewająco, ale jeden tekst - "Staw" - zasługuje na wzmiankę. Na pierwszy rzut oka może się wydawać średnio udanym horrorem, jednak dla ciut wyrobionego czytelnika jest to bardzo zręczny i zabawny pastisz opowiadań Lovecrafta. Wszyscy, którzy czytali jakiekolwiek nowele z serii Mitów Cthulhu, zapewne pamiętają standardowy antagonizm w nich występujący - główny bohater, biały przedstawiciel cywilizacji zachodniej kontra mroczni dzicy, czczący pradawne bóstwa. U Pilipuka tym oświeconym protagonistą jest młody Niemiec, stacjonujący w Warszawie w 1940 roku, a pogańską tłuszczą - bluźnierczy Polacy odprawiający rytuały w Łazienkach i żydowski uczony, prowadzący ożywioną korespondencję z uniwersytetem w Arkham. Do tego mutujące, biegające po drzewach karpie, bluźniercze zaśpiewy na 11 listopada i grasujący po parku Szkopojad. Wprawdzie w opowiadaniu obecny jest delikatny klimat grozy, jednak odbieranie tego jak horroru może prowadzić do zawodu - to przede wszystkim żart. Całkiem niezły żart.

Bluźnierczy i kabłąkowaty Santa w jednym z krakowskich hipermarketów


Podczas lektury "przewodnika po zabytkach i kulturze Krakowa", Rożka natknąłem się na taki fragment:

Podczas prowadzonych w 1979 prac restauracyjnych natrafiono w murze piwnicznym na drewnianą skrzyneczkę, w której po otwarciu znaleziono mumię pieska , a obok leżał pergamin z krótką historią pałacu oraz napis , że „tutaj spoczywa Grypsia Mopsiczka, ukochana przyjaciółka… księżnej z hrabiów Ossolińskich Wandy Jabłonowskiej i panny Walerii Littich”. Nadto podano, że żyła lat 10 i zdechła 7 listopada 1889 . 

Bardzo fajnie jest mieszkać w mieście, które posiada własną mumię. W dodatku mopsią. 

Kiedy wracaliśmy z wieczerzy wigilijnej natknęliśmy się na sajlenthilowy wózek sklepowy, czyhający na rogu Szlaku i Warszawskiej.
Dwa dni później grasował na Ogrodowej. Jego dalsze losy są nieznane.

 

Jedna z moich ulubionych kolęd. Z pierwszej płyty The H. P. Lovecraft Historical Society - "A Very Scary Solstice".



Więcej dobroci - jedna z nowszych piosenek Dropkick Murphys. Piękno i miłość.



Przy okazji - polecajka. Blog o wojażach mojej znajomej (znanej w środowisku galicyjskich złodziei dzieł sztuki jako Valentino ) - Duże Podróże.
Powiem szczerze - Cejrowski to to nie jest. I bardzo dobrze! (badum tss!) Jak ktoś lubi czytać o cudzych wyprawach, to zapraszam. Ładnie, miło i bez nadęcia.



1 komentarz:

  1. Kraków w ogóle skrywa dużo ciekawostek ;)
    Z klimatów Lovecrafta, kiedyś w starym Feniksie natknęłam się na nowelkę Tadeusza Oszubskiego pt. Pod spodem, czy jakoś tak. Bardzo fajne naśladownictwo stylu Lovecrafta, tak wierne, ze aż do granic parodii (w sumie jego opowiadaniom blisko do bycia swoimi własnymi parodiami, a jednak mają coś w sobie). Przeczytałam z przyjemnoscią.

    OdpowiedzUsuń