Zdarzyło mi się niedawno napisać conieco o ostatniej części Ligi Niezwykłych Dżentelmenów. Jednak to co z tego wyszło okazało się być za dobre na tego obszczymurskiego bloga i powędrował na Kolorowe Zeszyty. Jeśli szanowna publiczność ma ochotę zapoznać się ze wspomnianym tekstem to proszę kliknąć - o, tutaj. Właśnie tak. Albo tutaj. Ewentualnie tutaj.
Dla uciechy szanownej tu i teraz dorzucam jeszcze parę ciekawostek, które mniej lub bardziej łączą się tematycznie.
Jedną z głównych postaci najnowszej serii o przygodach Niezwykłych Dżentelmenów jest lietracka wersja niezwykle znanego i lubianego Aleister Crowley - jednego z najpotężniejszych nowożytnych magów. Warto dodać, że Crowley, znany także jako brat Perdurabo, Mistrz Therion lub Bestia 666 był także himalaistą, poetą, szarlatanem, szachistą i narkomanem. Niedawno natknąłem się na całkiem ciekawą sesję zdjęciową nawiązującą do tej postaci. Modelka nazywa się Aneta Kowalczyk, a fotograf przedstawia się jako Kacper Lipiński.
Jedno na zachętę, a resztę proszę sobie obejrzeć tutaj.
Czytając "Wyznania młodego pisarza", Umberto Eco natknąłem się na kawałek, w którym ten najprzystojniejszy z żyjących Włochów sam bawi się w Ligę Niezwykłych Dżentelmenów. Nie wiem czy Eco miał styczność z komiksem Moore'a i O'Neilla. Nigdzie nie znalazłem na ten temat informacji. Fragment przytaczam w całości, mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa.
Wiedeń, 1950. Minęło dwadzieścia lat, lecz Sam Spade nie
zaprzestał poszukiwań Maltańskiego Sokoła. Jego łącznikiem był teraz Harry
Limę, rozmawiają właśnie na szczycie diabelskiego młyna w Praterze. Wychodzą z
gondoli i udają się do Mozart Cafe, gdzie Sam gra „As Time Goes By” na lirze.
Przy stoliku w tyle sali siedzi Rick, z kącika ust zwisa mu papieros, na twarzy
gorzkie spojrzenie. Znalazł klucz do dokumentów, które przekazał mu Ugarte,
teraz pokazuje Samowi Spade zdjęcie Ugarte: „Kair!” mruczy detektyw. Rick ciągnie
dalej swą opowieść: kiedy wszedł triumfalnie do Paryża z kapitanem Renault,
jako członek wyzwoleńczej armii generała de Gaulle’a, usłyszał o niejakiej
Smoczej Damie (podobno zabójczym Roberta Jordana podczas wojny domowej w
Hiszpanii), którą służby wywiadowcze naprowadziły na ślad sokola. Powinna tu
być lada moment. Otwierają się drzwi, pokazuje się w nich kobieta. „lisa!”
krzyczy Rick. „Brigid!” krzyczy Sam Spade. „Anna Schmidt!” krzyczy Limę. „Panno
Scarlett!” krzyczy Sam, „Wróciła pani! Niech pani już nie męczy mojego szefa.”
Z ciemności baru wyłania się mężczyzna z sarkastycznym uśmiechem
na twarzy. To Philip Marlowe. „Chodźmy, panno Marple”, mówi do kobiety. „Na
Baker Street czeka na nas Ojciec Brown”.
Ot, tak ciekawostka.
Na koniec proponuję posłuchać śpiewającego Alana Moore'a. Oj, tak - to człowiek wielu talentów. Bądźmy wdzięczni niebiosom/piekłom/bogom/opatrzności, że zajmuję się sztuką, a nie na przykład budową morderczych robotów.
Ponownie muszę prosić szlachetną widownię o kliknięcie, bo filmiku nie można umieszczać na swoich stronach. Zdarza się. No, to kliknijcie moi mili - tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz